Rozmowa z Kamilem Kieresiem, trenerem Górnika Łęczna
- Jak w ogóle traktowaliście sobotni sparing z Wisłą Sandomierz?
– Każdy mecz kontrolny w jakimś stopniu jest próbą. W tym tygodniu graliśmy już jednak mecz o stawkę i odpadliśmy z Pucharu Polski. Teraz chcieliśmy sprawdzić pewne sprawy przed ligą. Wiemy, że Bartek Śpiączka będzie jeszcze pauzował w dwóch kolejkach, a Tomek Tymosiak w jednej. Co więcej, do zdrowia po kontuzji dopiero wraca Karol Struski. Dodatkowo uraz wyklucza z gry Michała Golińskiego. W spotkaniu z Wisłą szukaliśmy alternatyw na najbliższe mecze o punkty.
- A jak pan ocenia sam mecz? Na pewno najlepszy fragment zanotowaliście między 16, a 35 minutą, kiedy zdobyliście trzy bramki...
– Na pewno w pierwszej połowie zagraliśmy tym bardziej optymalnym składem, który ma duże szanse wyjść na mecz w Bełchatowie. Na tle trzecioligowca naprawdę wypadliśmy dobrze i możemy być zadowoleni z tych 45 minut. Nie tylko strzeliliśmy trzy gole, ale mieliśmy też kilka innych sytuacji. Gra też była dobra. Do tego byliśmy skuteczni w defensywie, bo nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na zbyt wiele. Cieszy, że Marcin Stromecki dochodzi do siebie po kontuzji, ale to był dla niego dopiero pierwszy występ w wyjściowym składzie po dłuższej przerwie. Wiemy też, w jakiej sytuacji straciliśmy bramkę w drugiej połowie i na pewno z tego trzeba wyciągnąć wnioski.
- Po przerwie na boisku pojawiło się trzech nowych zawodników: Michał Mak, Aleksander Jagiełło i Gabriel Matei...
– Można powiedzieć, że tak, jak we wcześniejszym okienku transferowym, kiedy pozyskaliśmy graczy do odbudowania, jak: Bartek Śpiączka, czy Bartłomiej Kalinkowski tak samo jest teraz. Michał był przecież ostatnio zawodnikiem Wisły Kraków, ale w zimie nie wystąpił w żadnym sparingu tego klubu i brakuje mu rytmu. Można powiedzieć, że każdy z nich to mocne nazwisko na papierze, ale czeka ich jeszcze trochę pracy, bo późno ich pozyskaliśmy. Bardzo jednak na nich liczymy.
- Meczu nie dokończył Matei, czy wiadomo już jak poważny jest jego uraz?
– Pierwsze wieści są niejednoznaczne. Musimy poczekać kilka dni, żeby dowiedzieć się, jak poważna jest ta kontuzja. Chodzi jednak o ból w kolanie, dlatego w najbliższych dniach przekonamy, co tak naprawdę się stało.
- Pierwszy ligowy rywal, czyli GKS Bełchatów będzie dla was dużą niewiadomą? W zimie na pewno sporo działo się w zespole rywali...
– W Bełchatowie od dłuższego czasu pojawiają się problemy. Nawet kiedy ja jeszcze pracowałem w tym klubie warunki nie były idealnie. W pierwszym meczu wygraliśmy z nimi 3:0, ale do momentu zdobycia pierwszego gola mecz był bardziej wyrównany. Dopiero, kiedy podwyższyliśmy wynik było trochę łatwiej dowieźć korzystny rezultat. Za długo jednak siedzę w piłce, żeby lekceważyć jakiegokolwiek przeciwnika. Kiedy byłem w Stomilu Olsztyn też wydawało się, że klub leży na łopatkach, a mimo to udało się zrobić całkiem niezły wynik. Takie zespoły, jak teraz GKS Bełchatów nie położą się na boisku. Wręcz przeciwnie, będą jeszcze mocniej walczyć. I to walczyć o życie. A runda wiosenna dla wszystkich zawsze jest trudniejsza. Można już powiedzieć, że przekonaliśmy się o tym po tych pierwszych meczach. W końcu lider, czyli ŁKS Łódź przegrał u siebie z GKS Tychy 0:3. To chyba dobra zapowiedź tego, co nas czeka w najbliższych miesiącach.