Górnik Łęczna po czterech meczach zakończonych zwycięstwami w środowy wieczór zremisował na wyjeździe z Chrobrym Głogów. Tym samym łęcznianie zakończyli znakomitą passę zwycięstw, ale zarazem kontynuują serię meczów bez porażki
Po meczu obaj trenerzy z szacunkiem podchodzili do końcowego rezultatu, choć dawali też wyraźne sygnały, że podział punktów stanowi dla nich pewien niedosyt. Oto co na pomeczowej konferencji prasowej powiedzieli obaj szkoleniowcy
Ivan Djurdjević, trener Chrobrego
– Graliśmy z rywalem, który jest bardzo zbudowany awansem, nie przegrał ani razu i stracił tylko jedną bramkę. Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo trudny egzamin. Weszliśmy nerwowo w spotkanie, ale z czasem graliśmy coraz lepiej. Jedną z okazji wykorzystaliśmy. W drugiej połowie chcieliśmy to kontrolować wiedząc, że przeciwnik mocno na nas ruszy i jest na to przygotowany. Kontrolę jednak straciliśmy. Chcieliśmy utrzymać się przy piłce i mieliśmy zawodników, których na to stać, lecz to się nie udawało. Cała ta nerwowość miała wpływ na wyrównanie. Po tej bramce ruszyliśmy do przodu, mieliśmy swoje szanse i mogliśmy wygrać, ale z drugiej strony pod koniec znów było kilka bardzo nerwowych minut. Jest remis i jeśli szukać pozytywów, to jesteśmy pierwszym zespołem, który te punkty Górnikowi odebrał.
Kamil Kiereś, trener Górnika
– Przed tym spotkaniem wygraliśmy cztery i rozegraliśmy je tę samą jedenastką, która wydawała się mocna. Tym razem nie mieliśmy kompletu, bo po przyjeździe do Głogowa rozchorował się Paweł Baranowski, a wcześniej wypadł podstawowy młodzieżowiec Michał Goliński. Zaczęliśmy więc w nowym ustawieniu, dodatkowo z Karolem Struskim na nietypowej dla niego pozycji – bocznym pomocniku, a wiadomo, że to zawodnik środka pola. Jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie czy szanuję punkt, to tak. Przede wszystkim wracaliśmy do gry z wyniku 0:1. Jednak gdybym miał odpowiedzieć czy jestem zadowolony, to nie jestem. Jesteśmy wkurzeni, bo wydaje mi się, że – choć Chrobry miał swoje sytuacje – mogliśmy pokusić się o zwycięstwo. Mieliśmy mocny początek. To był fragment bardziej pod naszą kontrolą. Byliśmy pewniejszym zespołem, graliśmy dużo pressingiem na połowie rywala, co kilka razy wymusiło błąd obrońców. Bartosz Śpiączka miał wtedy sytuację sam na sam. Szkoda, że nie potwierdziliśmy tego bramką.
Zaprezentowaliśmy głębię składu. Przetasowania i dokonane zmiany napędzały drużynę do dążenia do wyrównania po przerwie, być może nawet do zwycięstwa. Chrobry miał oczywiście swoje sytuacje, ale wynikały one z naszego pełnego ryzyka. W końcówce miałem dylemat. Na boisku Wojciechowski, Śpiączka, z ławki wchodził Przemysław Banaszak. Uznałem, że zdejmę Pawła Wojciechowskiego mimo, że Bartek nie wykorzystał dwóch doskonałych okazji. Uznałem, że będzie miał trzecią i się nie pomyliłem. Strzela piątego gola, choć widziałem w szatni jego niezadowolenie, bo jego celownik mógł być lepiej ustawiony. Szanujemy jednak punkt, ale nie szukamy w głowach minimalizmu.