

Górnik Łęczna wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w rundzie wiosennej. Po remisie z ŁKS Łódź i wyjazdowej przegranej z Polonią Warszawa zielono-czarni ulegli na swoim stadionie Zniczowi Pruszków. Drużyna zmagała się w tym spotkaniu ze sporą liczbą absencji, a sędzia podejmował w tym starciu kontrowersyjne decyzje. Jednak to wcale nie usprawiedliwia jej to przed tym, że zagrała jeden z gorszych meczów w obecnym sezonie

W sobotni wieczór w Łęcznej kibice zobaczyli trzy bramki, a wszystkie z nich padły po rzutach karnych. Najpierw do siatki z „wapna” trafił Przemysław Banaszak, a później dwa gole dla gości również z 11. metrów zdobył Daniel Stanclik i komplet punktów pojechał do Pruszkowa. – Nie ma co ukrywać, że mecz ze Zniczem zaczął się po naszej myśli. Szybko zdobyliśmy bramkę i objęliśmy prowadzenie. Natomiast najważniejsze jest to jak zakończyło się to spotkanie. Wygrała lepsza drużyna, a nam pozostaje wziąć się w garść i za tydzień powalczyć o komplet punktów – powiedział po spotkaniu Szymon Krawczyk, który wywalczył rzut karny dla Górnika. – Po pierwszej połowie prowadziliśmy 1:0 i wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą. Na początku drugiej części szybko straciliśmy bramkę, a morale zespołu mocno spadły. Przeciwnik podszedł agresywniej i nie potrafiliśmy złapać odpowiedniego rytmu – dodał Adam Deja.
Kapitan Górnika odniósł się także do sytuacji z podyktowaniem rzutu karnego po jego niefortunnym zagraniu. – Źle przyjąłem sobie piłkę. Liczyłem na kontakt ze strony rywala, ale tego kontaktu nie było. Wydawało mi się, że zagrałem lekko, ale sędzia dopatrzył się przewinienia, dyktując rzut karny. Przeanalizuję tę sytuację na spokojnie i wyciągnę wnioski – ocenia Deja. – Później rywale zdobyli drugiego gola. Myślę, że przegraliśmy zasłużenie. Naprawdę bardzo żałujemy tego spotkania. Musimy się szybko pozbierać i myśleć już o kolejnym meczu. Uważam, że nie ma co siać paniki. Obecnie plasujemy się na takim miejscu, że baraże są w naszym zasięgu i będziemy o nie walczyć – zapewnił kapitan zielono-czarnych.
W najbliższą niedzielę podopiecznych trenera Pavola Stano czeka jedno z najcięższych wyzwań w rundzie wiosennej. Górnik pojedzie bowiem do Krakowa na starcie z tamtejszą Wisłą, która po wznowieniu rozgrywek prezentuje się solidnie. Co prawda „Biała Gwiazda” rundę wiosenną zaczęła od sensacyjnej porażki u siebie ze Zniczem, ale potem rozbiła Ruch Chorzów 5:0 na jego stadionie, a w poprzedniej kolejce zremisowała 2:2 w Gdyni z Arką.
Górnik nie będzie więc faworytem do zwycięstwa, ale w meczu z Wisła sytuacja kadrowa zespołu powinna ulec poprawie. W meczu ze Zniczem trener Stano nie mógł skorzystać z aż sześciu zawodników. Marcin Grabowski narzeka na uraz stawu kolanowego, a Fryderyk Janaszek po meczu z ŁKS Łódź nabawił się kontuzji stawu skokowego. Z kolei w tygodniu poprzedzającym mecz z ekipą z Pruszkowa Bekzod Ahmedov doznał kontuzji pęknięcia kości śródręcza. Do listy kontuzjowanych może dołączyć Branislav Spacil, który przewcześnie opuścił w sobotę boisko z prawdopodobnym urazem barku i w klubie czekają na wyniki badań Słowaka. Są jednak także dobre wieści. Filip Szabaciuk w ostatnim meczu pauzował za czerwoną kartkę jaką zobaczył w starciu z Polonią. Z kolei za nadmiar żółtych kartek pauzę mieli Dominykas Barauskas i Jonathan de Amo. Wspomniana trójka będzie już mogła być brana pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej na najbliższy mecz.
