Bardzo dobry występ piłkarzy Motoru. I to w starciu z najlepszym zespołem II ligi. Żółto-biało-niebiescy pokonali w sobotę Kotwicę Kołobrzeg 3:1. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Marcin Płuska (Kotwica Kołobrzeg)
– Gratulacje jak najbardziej zasłużone dla gospodarzy, którzy okazali się lepsi. My przyjeżdżając do Lublina wiedzieliśmy, jaką jakością dysponuje Motor. Nastawialiśmy się na ciężki bój. W pierwszej połowie nie weszliśmy kompletnie w mecz, bo ledwie spotkanie się zaczęło, a już straciliśmy bramkę. Te pierwsze fragmenty nie były udane. Po przerwie wyszliśmy na boisko z wiarą, żeby powalczyć o korzystny rezultat. Początek drugiej połowy był dobry i zdobyliśmy bramkę na 1:1. To był taki okres meczu, że zarówno jedna, jak i druga drużyna mogły przechylić szalę na swoją stronę. Szkoda bramki na 2:1 i 3:1, sprezentowaliśmy rywalom trzecią bramkę i wtedy mecz się już zamknął. Zostały cztery kolejki i nie przekreślam tej drużyny po jednym słabszym meczu, w szatni jesteśmy razem i nie z takich opresji się podnosiliśmy. Wierzę, że tak będzie w kolejnym meczu i że pokażemy swoje prawdziwe oblicze. Motor nas oszukał, jeżeli chodzi o stałe fragmenty. Na grę rywala byliśmy przygotowani, ale nie do końca zneutralizowaliśmy to wszystko, co chcieliśmy. Tego dnia Motor okazał się lepszy.
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Uważam, że to było spotkanie, w którym lepsza drużyna wygrała i to zdecydowanie. Moi piłkarze pokazali charakter, tożsamość z tym co robimy, odwagę, żeby grać w piłkę i wziąć grę na siebie, a do tego grać pressingiem. To jest sztuka grać pressingiem, a my robiliśmy to odważnie, do skutku i bez wątpliwości. A do tego dołożyliśmy niezłą jakość w piłce. Często padają pytania o konkretnych zawodników o wzmocnienia, teraz musimy rozmawiać o tych co pokazali jakość i spowodowali, że kibice są dumni. Graliśmy z liderem i zespołem, który zdominował całkowicie ligę poprzez to, że jest poukładany i gra praktyczny, zdyscyplinowany futbol i nie popełnia błędów indywidualnych, albo bardzo mało tych błędów. To także drużyna, która jest fizyczna i intensywna i która ma pomysł na każdą fazę gry. Uważam, że z jednej strony udało nam się zneutralizować ich wejścia przez środek. Potem przeszli do innego grania, chcieli szukać wysoko ustawionych wahadłowych. To też nieźle neutralizowaliśmy. Mieliśmy czasami problem z timingiem wejścia bocznych obrońców, oni czekali na zagranie do stopera, żeby zamykać linię podania, ale nie pressowali bramkarza. Mogliśmy wykorzystać Łukasza Budziłka, który dobrze gra nogami. Nieźle wykorzystaliśmy przestrzenie między liniami, w ataku pozycyjnym to był nasz najlepszy występ. W pierwszej połowie powinniśmy strzelić minimum jedną bramkę więcej. Potem karny, ciężko stwierdzić, czy on był, czy nie. Zespół miał cierpieć i miał się podnieść. To jest zespół, który ja chcę widzieć. Ja wierzę i moi zawodnicy wierzą, że im lepiej będziemy grać, to tym większe mamy szanse na zwycięstwo. W trudnych momentach zespół był konsekwentny, pokazaliśmy charakter i się nie podłamaliśmy. Taki był Motor i taki zespół chcemy widzieć częściej, a ja jestem o to spokojny.
Czy pracowaliście ostatnio szczególnie nad stałymi fragmentami gry?
– Są piątą fazą gry, pracujemy nad tym elementem. Jak w każdej innej fazie gry my nie opieramy się na schematach, ja w to nie wierzę. To są ludzie, którzy mają prawo podejmować decyzje. Mamy priorytety i sposób poruszania się przy stałych fragmentach, tak samo, jak w atakowaniu. Ja nie powiem, gdzie mają podać piłkę. Jest pewna struktura i chcemy wykorzystać pewne przestrzenie, ale zawodnicy podejmują decyzje. Bramka zdobyta, a mogliśmy strzelić drugą i trzecią ze stałego, a to jest dzięki dużej jakości dośrodkowania „Ryby” i dobre wejście w tempo, a do tego wiara. Wiara, pazerność i determinacja często w takich sytuacjach decydują. To są pojedynki w powietrzu. Dla mnie zespół kompletny jest mocny z piłką i bez piłki w każdej fazie gry.
Czy to zwycięstwo może być początkiem czegoś wielkiego?
– My chcemy wygrywać każdy mecz. Wygraliśmy z liderem, a w środę przyjdzie zespół z ekstraklasy. Wyjdziemy i będziemy walczyć o zwycięstwo. Czy nie wygramy, czy nie, ja nie wiem, ale powalczymy. Każda wygrana buduje, ale mnie cieszy to, że piłkarze dostali najlepszą nagrodę, jaka może być za ich pracę. Wykonują naprawdę bardzo, bardzo dużo pracy, cieszę się, bo na to zasłużyli. Zasługują na to, żeby ich chwalić i pisać o nich.
Dlaczego w kadrze meczowej zabrakło Leszka Jagodzińskiego?
– Jedna rzecz musi być jasna, ja nigdy nie będę karał piłkarza, że nie trafi w sytuacji bramkowej. W moim zespole można tracić piłkę grając z odwagą, grając dla zespołu. Czego nie można? Nie reagować, nie wrócić za piłką, nie pracować, czy nie dać intensywności. „Jagódka” jest zawodnikiem, który dobrze pracuje i się rozwija. U mnie rywalizacja trwa do ostatniego treningu, skład do końca nie jest ustalony. W tym tygodniu „Jagódka” był poza kadrą, a w środę może zostać bohaterem. Taką drużynę chcę mieć, każdy jest potrzebny. Zmiany bardzo pomogły, zawodnicy dali radę. Im większa liczba zawodników będzie przygotowana, tym lepszym zespołem będziemy. „Jagódka” jest częścią moich planów, może w najbliższym czasie zostanie bohaterem, życzę mu tego i nam.
Czy ma pan już jakiś plan na środowy mecz z Zagłębiem?
– Na pewno podejdziemy do rywala z dużym szacunkiem, to zespół z ekstraklasy. Ja mam takie marzenie, żeby każdy przeciwnik, który zagrał przeciwko Motorowi miał takie uczucie przed i po meczu, że znowu ten Motor. Trzeba będzie się męczyć i walczyć, żeby wygrać. Mam nadzieję, że tak samo będzie z Zagłębiem po końcowym gwizdku w środę. Wyjdziemy, żeby spróbować to spotkanie wygrać, z całym szacunkiem dla rywala, ale to jest sport. Wiadomo, że rywal jest faworytem.