Motor w niedzielę przy okazji starcia z Radunią Stężyca miał sporo dobrych momentów. Spotkanie mogli wygrać gospodarze, ale w końcówce także i żółto-biało-niebiescy. Ostatecznie skończyło się remisem 1:1. Jak mecz oceniają trenerzy obu ekip?
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– To był trudny mecz z dobrym przeciwnikiem, który ma sporo jakości piłkarskiej i jakościowych zawodników. W pierwszej połowie przez to mecz był dynamiczny. Były momenty, że my nieźle operowaliśmy piłką i potrafiliśmy zamknąć przeciwnika i były takie, że rywale nas zamknęli. Gospodarze stwarzali sytuacje poprzez dośrodkowania i dobre wypełnienie pola karnego. W obu zespołach doszło do walki o drugą piłkę, oba zostawiły też sporo zdrowia na boisku. Na drugą połowę weszliśmy bramką, co zawsze jest impulsem dla zespołu, ale straciliśmy gola na 1:1 i potem dobre momenty miała Radunia. Tworzyli trochę zagrożenia. W ostatniej fazie meczu poprzez dobre decyzje w ataku pozycyjnym to my mogliśmy jednak wygrać jedną kontrą.
- Jak to się dzieje, że najbogatszy klub II ligi znajduje się na dnie tabeli?
Przejąłem zespół na ostatnim miejscu w tabeli. W trzech meczach zrobiliśmy pięć punktów. Gdybyśmy wygrali z Radunią, to mielibyśmy w trzech meczach tyle punktów, co zespół w poprzednich 11. Nie wiem, czy jeżeli porównalibyśmy kontrakty i pensje i tak dalej z innymi klubami, to Motor na pewno byłby tym najbogatszym. Klub sportowy musi mieć stabilizację, a Motor był pewnym projektem w poprzednim sezonie, który dostał się do barażów, ale nie awansował do pierwszej ligi. Latem rozpoczął się zupełnie nowy projekt. Nie wiem, co mieli na myśli ludzie, którzy byli przede mną. Nie mogę się wypowiadać za nich i nie chcę krytykować, bo może mieli pomysł, który po prostu nie wypalił. Od trzech tygodni pracujemy z prezesem Tomczykiem nad tym, żeby budować nowy Motor. Nie tylko na boisku, ale i poza nim. Motor potrzebuje rozbudowanych struktur klubowych. Pracowały tutaj cztery osoby, które spędzały w klubie czas od rana do nocy. To nie wystarczy. Żeby mieć mocną drużynę, trzeba mieć mocny klub. Pracy jest dużo więcej niż tylko z zespołem. To co mogę powiedzieć kibicom, to żeby uwierzyli w ten zespół. Nie wygraliśmy tydzień temu u siebie i z Radunią też nie, ale ja widzę ten zespół na co dzień i są symptomy, które pokazują, że prędzej czy później zaczniemy wygrywać i powiedziałem kibicom, żeby byli z nami. Mamy mocne zaplecze kibicowskie, a Motor jest firmą, jak na tą ligę. To co się mówi o bogactwie tego klubu, to są legendy. Oczywiście jest człowiek za tym klubem, który jest gotowy go wspierać natomiast trzeba to robić. Jest duża rola prezesa Tomczyka, żeby rozbudować struktury, a sportowo moja również, żeby ten klub rozwijać. Co my tutaj zastaliśmy, to mała grupa ludzi, którzy oddają serce bez wielkiego wsparcia, ale nic, pustynia. Mówiąc nic chodzi mi o wsparcie drużyny w: sprzęcie do treningu, rzeczach do regeneracji, nawet jeżeli chodzi o pranie. Jakbyśmy nie mieli kierownika, który siedem dni w tygodniu pracuje 24 godziny na dobę, to byłby problem z praniem. To kibice powinni wiedzieć. Ja z pełną odpowiedzialnością odpowiadam za drużynę i część sportową i za to co dzieje się w Motorze od trzech tygodnia, a co działo się wcześniej jest poza mną. Nie wiem, czy kibice o tym wiedzieli, czy pan Jakubas o tym wiedział. To co my zastaliśmy w klubie to była spalona ziemia, jak to określił prezes. Minęły trzy tygodnie i wiele rzeczy udało się wywalczyć, ale droga przed nami nadal daleka. Tak jak zespół na każdym z trzech meczów pokazał, że umie cierpieć i walczyć i my musimy pokazać to samo, bo ta droga nie będzie łatwa. Będzie wymagała dużo poświęcenia i pracy. Jestem przekonany, że razem to zrobimy. Wierzę w to bardzo mocno.
Sebastian Letniowski (Radunia Stężyca)
– Chciałbym widzieć taką Radunię, jak w pierwszej połowie częściej. Gry w bocznych sektorach, przenoszenie ciężaru gry, nieźle to wyglądało. Problem stanowi u nas to, jak dostaniemy bramkę. Mamy niezłych piłkarzy, ale jest problem z liderami. Nie potrafimy zareagować po straconej bramce. Dobrze, że przebitka spadła do Jasia Surdykowskiego, gol i my wróciliśmy do gry. Pogubiliśmy się jednak zupełnie w drugiej połowie. Z pierwszej jestem zadowolony, graliśmy to, co przerobiliśmy w ostatnim mikrocyklu. Nie da się jednak grać w piłkę tylko, kiedy ma się piłkę przy nodze. Nie ma ruchu od piłki. Nie da się nie atakując wolnej przestrzeni grać w piłkę. Motor zagroził nam w końcówce wejściami na skrzydłach między naszych wahadłowych, a stoperów. Mieliśmy swoje sytuacje i Motorowi trzeba oddać, że świetnie blokuje bramkę przy stałych fragmentach. Strzały z bliska były blokowane plus interwencja Budziłka. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni, bo chcieliśmy u siebie wygrać. Szkoda kolejnych straconych punktów u siebie, bolejemy nad tym, ale musimy się przygotować już do kolejnego meczu. Zbyt mało zawodników zagrało jednak na dobrym poziomie, żebyśmy wygrali. Kilku zagrało naprawdę dobrze, ale u innych brakowało jakości.