Rozmowa z Pawłem Sochą, bramkarzem Wisły Puławy
- Dawno Pana nie było w bramce podczas meczu ligowego Wisły. Ostatni występ udało się zaliczyć w listopadzie 2019 roku…
– No tak, minęły prawie dwa lata. Wiadomo, że sporadycznie występowałem w Pucharze Polski, ale w lidze tych meczów nie było. A to liga jest najważniejsza. Nie ukrywam, że przed spotkaniem z Wigrami Suwałki stres się pojawił. Jak przyszedł pierwszy gwizdek to emocje ze mnie zeszły i człowiek szybko przypomniał sobie, jak to jest grać o stawkę. Brakowało może trochę, jeżeli chodzi o odległości, ale to jest naturalne po tak długiej przerwie.
- Trener Mariusz Pawlak wcześniej dał znać, że wyjdzie Pan w podstawowym składzie?
– Tak, w zasadzie wiedziałem już o tym na początku tygodnia. Trzeba było się przygotować, zwłaszcza pod względem mentalnym, bo jednak ta przerwa była bardzo długa, a pojedyncze mecze w Pucharze Polski to zupełnie inna historia. Fajnie się to wszystko ułożyło.
- No właśnie. Dwa czyste konta, a do tego udział przy dwóch bramkach w meczu z Sokołem Ostróda po dalekich wybiciach piłki. Trudno wyobrazić sobie lepszy powrót na boisko…
– Na pewno. Dobrze wszedłem w mecz z Wigrami i później czułem się coraz pewniej. Nie tylko, jeżeli chodzi o działania defensywne, ale i w grze nogami. Cieszę się jednak przede wszystkim z tego, że mogłem pomóc drużynie. Mam nadzieję, że łapiemy wiatr w żagle. A co do tych podań w Ostródzie, to muszę nieskromnie przyznać, że gra nogami, to zawsze był jeden z moich atutów na pozycji bramkarza. Fajnie, że zespół miał z tego korzyść.
- Nie było ciężko skupiać się tylko na treningu, kiedy o punkty walczyli inni bramkarze?
– Nie ukrywam, że chęci i ambicja sportowa cały czas we mnie były. Wiedziałem jednak, jaka jest sytuacja. Rozmawiałem z trenerem Pawlakiem, a szkoleniowiec nie wykluczał, że wskoczę do składu. Musiałem trochę czekać, ale można powiedzieć, że cierpliwość się opłaciła. W trzeciej lidze Wisła stawiała na młodzieżowca w bramce, a wszystko potoczyło się po naszej myśli i awansowaliśmy szczebel wyżej. Teraz trener zdecydował się na zmianę i cieszę się, że mi zaufał i że mam okazję grać na poziomie drugiej ligi.
- Wigry i Sokół to byli rywale na rozgrzewkę. Teraz czeka was dużo trudniejsze zadanie i mecz z liderem tabeli Stalą Rzeszów…
– Na pewno to będzie bardzo ciężki mecz. Początek sezonu pokazał, że Stal jest bardzo mocna. Zdobywa sporo bramek, mało tracą i długo utrzymuje się przy piłce. Wymienia sporo podań i potrafi zdominować rywala. Dla nas to spotkanie będzie taką weryfikacją, o jakie cele będziemy grali. Jak się postawimy i osiągniemy dobry wynik, to uważam, że będziemy w stanie dołączyć do górnej części tabeli. Ostatnie mecze pokazały, że drużynie z Rzeszowa jest coraz trudniej o zwycięstwa. To pewnie wynika także z faktu, że rywale jeszcze mocniej spinają się na lidera. Każdy chce przerwać ich serie i my też przystąpimy do tego meczu z maksymalnym zaangażowaniem.
- Dodatkowo po bardzo udanej drugiej połowie w Ostródzie możecie chyba patrzeć w przyszłość z optymizmem?
– Zgadza się. Może pierwsza część meczu pozostawiała jeszcze sporo do życzenia, ale po przerwie naprawdę rozegraliśmy dobre zawody. Właśnie tak chcielibyśmy się prezentować w każdym spotkaniu. Kluczowa była szybko zdobyta druga bramka, która nas podbudowała. Z chłopaków zeszło powietrze i przyszła wiara w siebie. Mam nadzieję, że przeciwko Stali zagramy właśnie tak, jak w drugiej części starcia z Sokołem.