(fot. GORNIK.LECZNA.PL)
Rozmowa z Sebastianem Buczakiem, wiceprezesem Górnika Łęczna
- Jak obecnie wygląda sytuacja finansowa Górnika?
– Na szczęście znacznie lepiej niż w zeszłym roku. Cały czas pracowaliśmy i pracujemy nad tym by ta sytuacja się poprawiała. Umowa z Lubelskim Węglem Bogdanka gwarantuje nam finansowanie na trzy lata, dzięki czemu możemy zaciągać zobowiązania na ten okres. Z naszymi wierzycielami dogadaliśmy się już w zeszłym roku i realizujemy te umowy bez większych problemów. Nadal potrzebujemy nowych sponsorów i zewnętrznego finansowania, ale na ten moment dług został zmniejszony o co najmniej połowę. Piłkarzom płacimy na bieżąco, administracja również ma płacone na czas. To jest kluczowa sprawa. Oczywiście, musimy się posiłkować ugodami m.in. z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, ale to powoduje, że mamy całkiem przyzwoitą płynność finansową.
- Macie jeszcze zobowiązania wobec byłych piłkarzy?
– Jesteśmy już blisko spłacenia wszystkich takich zobowiązań. Zawodnicy, którzy grali w Górniku w ekstraklasie, zostali całkowicie spłaceni. Wobec tych, którzy występowali w zielono-czarnych barwach w I lidze, zostały do spłacenia niewielkie kwoty.
- Podkreślacie na każdym kroku, że chcecie rozważnie wydawać pieniądze i oglądacie każdą złotówkę dwa razy przed jej wydaniem. Tymczasem przyjście nowego prezesa i stworzenie stanowiska dyrektora sportowego to dodatkowy etat i dodatkowe koszty.
– Z przyjściem do klubu nowego prezesa liczymy, że wykorzysta on swoje kontakty i przyciągnie do klubu kapitał. Raczej nie dołożymy, więc dodatkowych kosztów.
- Jaka jest perspektywa na pozyskiwanie sponsorów przez II-ligowego Górnika?
– Mam nadzieję, że w II lidze pozostaniemy tylko do końca tego sezonu. Chcemy awansować, a do trzeciego miejsca, które taki awans daje, Górnik traci obecnie dwa punkty. Będziemy robić wszystko, by wywalczyć promocję do I ligi. W takim kontekście rozmawiamy z naszymi potencjalnymi sponsorami – żeby zacząć umowę teraz i renegocjować przy awansie.
- Bierzecie pod uwagę możliwość, że Górnik nie wywalczy awansu?
– Oczywiście. Co wtedy? Będziemy realizować obecny plan, który oparty jest na tym, co jest pewne. Budżetujemy klub w oparciu o aktualne przychody, a nie na podstawie tego, co możemy uzyskać. Dzięki temu nie generujemy dodatkowych kosztów. To się sprawdza. Jeśli kopalnia będzie nas nadal wspierać, to w II lidze będziemy funkcjonować tak, jak do tej pory. Brak awansu nie będzie katastrofą, ale I liga daje nam większe możliwości – to jest co najmniej 1 mln zł za samo funkcjonowanie na tym poziomie.
- Ilu zawodników powinna liczyć wasza kadra, by wszystko się bilansowało pod względem finansowym?
– Trudno powiedzieć. Mamy w tej chwili zawodników, którzy w ogóle nie grają. Powstaje więc pytanie: czy oni są nam potrzebni? Ostatecznie to wszystko zależy od sztabu szkoleniowego. Tych graczy, których mamy obecnie w kadrze, wybrał poprzedni sztab szkoleniowy. Zmienił się trener, a Franciszek Smuda nie potrzebuje 28 zawodników. On gra 15-17 piłkarzami. My chcielibyśmy mieć właśnie taką kadrę. Na tyle nas stać. Nie sprowadzimy tu zawodników z ekstraklasy, bo to są już inne pensje. Na zawodników z I czy II ligi możemy sobie jednak spokojnie pozwolić.
- Jaki ma być podział ról między panem, a prezesem Piotrem Sadczukiem? Do tej pory wyłącznie pan zajmował się sprawami finansowymi. Czy teraz, z racji doświadczenia nowego prezesa, będziecie się dzielić obowiązkami?
– Poprzednio o wszystkim decydowaliśmy wspólnie z prezesem Veljko Nikitoviciem. i tak pozostanie. Nadal będą to wspólne decyzje. Ja staram się skupiać na tym, by wszystko zaplanować, żebyśmy wiedzieli na czym stoimy, na co sobie możemy pozwolić i ile na koniec dnia będziemy mieli oddłużenia. Jeżeli mamy w klubie 100 zł, to możemy z tego wydać 80 zł. Tak to w tej chwili funkcjonuje. Sytuacja idealna będzie wtedy, gdy będziemy mieć 100 zł i będziemy mogli wydać 100 zł. Klub nie musi zarabiać – dobrze, gdy sam się finansuje. Tymczasem my musimy jeszcze spłacać zobowiązania finansowe z 2015 roku. Mamy teraz do zapłaty skutki decyzji FIFA odnośnie naszego byłego zawodnika Nikolajsa Kozacuksa oraz ostatnią transzę w ramach ugody w sprawie Evaldasa Razulisa. Te tematy zamkniemy w styczniu, czym zakończymy ten ciężki dla nas rozdział. Trzeba podkreślić, że chodzi o ogromne pieniądze.
- W efekcie spadku z I ligi do Górnika nie trafiły żadne pieniądze z programu Pro Junior System?
– Regulamin jest dla spadkowiczów bezlitosny. Jeżeli spadamy z ligi, to nie otrzymujemy pieniędzy. My byśmy wygrali klasyfikację Pro Junior System, gdyby na ostatniej prostej nie wyprzedził nas Ruch Chorzów. Ostatecznie oba kluby spadły jednak z ligi. Górnik miał otrzymać pieniądze za kilku zawodników w ramach tzw. Solidarity Payment, czyli przepisu, według którego kluby szkolące danego zawodnika w jego młodości otrzymują pewną część kwoty jego kolejnych transferów. Dostaliśmy te środki za Jana Bednarka czy Pawła Jaroszyńskiego. Zainkasowaliśmy także pieniądze za udział Legii Warszawa w Lidze Mistrzów. Była to dla nas niespodzianka, bo Zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o rozdziale tych funduszy pod koniec 2017 roku. Bardzo nas wspomogły te środki w zeszłym sezonie. Mieliśmy akurat trudne półrocze, otrzymywaliśmy wtedy po kilkadziesiąt wezwań do zapłaty dziennie. Pracowaliśmy wówczas w pełnym skupieniu, by nie ogłoszono upadłości klubu. Nie mogliśmy się w pełni skupić na sprawach sportowych. Spadliśmy z I ligi, ale nie mieliśmy zespołu na spadek. W składzie byli Grzegorz Bonin, Rafał Kosznik, Radosław Pruchnik... Ten spadek był bolesny. Tym bardziej przez wspomniany Pro Junior System, który dałby nam do budżetu 1,6 mln zł. Mieliśmy też oczywiście plan awaryjny, w którym zakładaliśmy spadek. Plan ten realizujemy obecnie.
- Umowa z kopalnią jest bezwarunkowa?
– Nie ma w niej warunków dotyczących spadku czy awansu Górnika. W jej ramach mamy realizować zadania promocyjne, reklamowe. Jak każda umowa, ma jakieś obostrzenia. Nie chcę o tym teraz mówić, bo to są tajemnice tej umowy. Dla nas ta umowa zabezpiecza funkcjonowanie klubu. To jest idealna sytuacja, w której takie zabezpieczenia otrzymujemy dzięki jednej umowie. Oczywiście, razem z prezesem i z „Velem” zamierzamy pozyskiwać kolejnych sponsorów, bo to jest dla nas zastrzyk dodatkowej gotówki. II liga nie daje żadnych pieniędzy. Nie mamy też zbyt dużych argumentów dla reklamodawców, bo nie jesteśmy pokazywani w telewizji. Są wprawdzie transmisje w pay-per-view, ale to są groszowe sprawy. Reklamodawcy też niespecjalnie w to idą. Liczymy więc na to, że trenerowi Smudzie i nam uda się to tak zorganizować, że awansujemy do I ligi już po następnej rundzie.
- Jak długi jest kontrakt trenera Smudy?
– Umówiliśmy się z trenerem, że ma kontrakt do końca sezonu. W przypadku osiągnięcia awansu, czyli celu jaki przed szkoleniowcem postawiliśmy, umowa będzie oczywiście renegocjowana.