Udana inauguracja naszych drugoligowców. Motor pokonał w Krakowie Hutnika 2:1 i od razu wskoczył na czwarte miejsce w tabeli. Powody do radości mają jednak także w Puławach. Wisła przełamała się przed własną publicznością w starciu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki (4:2) i strata do szóstej drużyny wynosi już tylko cztery „oczka”
W Puławach zdecydowanym faworytem byli piłkarze Mariusza Pawlaka i z tej roli świetnie się wywiązali. Wystarczyło 11 minut gry, a tablica wyników już pokazywała rezultat 2:0. Gospodarze ostatecznie wygrali 4:2 i zrobili ważny krok w kierunku pierwszej szóstki.
– Gratuluję gospodarzom świetnej inauguracji i cennych trzech punktów. Mecz jako całość na pewno trzeba uznać jako nieudany z naszej strony. Spotkanie zostało rozstrzygnięte już na samym początku. Ta pierwsza bramka ustawiła zawody, bo przeciwnik mógł stanąć w średnim pressingu i grać z kontry. Do przerwy Wisła wykorzystała bezwzględnie swoje sytuacje i bardzo szybko było 3:0. Nam zabrakło jakości, bo mimo kilku sytuacji nie potrafiliśmy ich wykorzystać. W przekroju całego meczu Wisła zaprezentowała wyższy poziom, wynik oddaje siłę zespołów – ocenia Krzysztof Chrobak, trener Pogoni Grodzisk Mazowiecki.
Zadowolony z trzech punktów był Mariusz Pawlak, ale znowu nie udało się zachować koncentracji i czystego konta. Od dawna powtarza się sytuacja, że puławianie za łatwo tracą gole i zazwyczaj w końcówkach, czy to pierwszej, czy drugiej połowy. Tak samo było w niedzielę, bo najpierw w niegroźnej sytuacji Błażej Cyfert sam wpakował sobie piłkę do siatki, a później Jean Franco Sarmiento mimo że miał dookoła siebie kilku rywali, to i tak znalazł miejsce, żeby przymierzyć do siatki.
– Kończyliśmy ostatni mecz 2021 roku w Puławach w nienajlepszych nastrojach i przypominałem to drużynie w tygodniu. Mieliśmy być skoncentrowani, ale chyba nie do końca nam to wyszło. Te ostatnie minuty znowu nie były najlepsze w naszym wykonaniu. Może napiszemy petycję, żebyśmy grali krócej? Wtedy będzie mi łatwiej – śmieje się opiekun Dumy Powiśla.
Przyznaje jednak, że ogólnie jest zadowolony z tego pierwszego występu. – Wiedzieliśmy, że czeka nas spotkanie z trudnym rywalem. Mecz był pod kontrolą przy wyniku 3:0, ale chwila dekoncentracji i przeciwnik strzelił gola. Jeśli chodzi o przebieg spotkania jestem zadowolony. W końcu dopiero od niedawna gramy na naturalnym boisku, mieliśmy jeden trening na głównej płycie i było to widać po niektórych chłopakach. Tutaj też można szukać usprawiedliwień. Cieszy jednak, że wygraliśmy. Chcę podziękować sztabowi ŁKS Łódź za udostępnienie ostatniego meczu z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, na pewno nam pomogli. Gratuluję swojemu zespołowi, bo punkty były najważniejsze, a nad grą będziemy jeszcze pracować – zapewnia trener Pawlak.
Niestety, zawodów nie dokończył Ednilson. Portugalczyk pojawił się na boisku w 68 minucie, a w 90 musiał zejść z powodu kontuzji. Na szczęście nie zanosi się, żeby było to coś poważnego. – Wygląda na to, że Edi ma tylko stłuczony mięsień i mam nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech dni wróci do treningów. Mamy mocną rywalizację na skrzydłach, bo postawiliśmy na Bartka Bartosiaka i Dominika Banaca, ale są jeszcze Edi i Stefan Ilić – wyjaśnia trener Wisły.
Jego podopiecznych w następny weekend czeka znacznie trudniejsze zadanie. Tym razem Adrian Paluchowsk i spółka zagrają z wiceliderem – Chojniczanką Chojnice. W pierwszym starciu obu ekip rywale wygrali w Puławach 2:1, chociaż długo przegrywali 0:1. Starcie numer dwa zaplanowano na sobotę, 5 marca (godz. 17).