Rozmowa z Filipem Wójcikiem, piłkarzem Motoru Lublin
- Trochę ponad rok temu zagrałeś w meczu pierwszej ligi w barwach Garbarni Kraków. A w zimie jednak zdecydowałeś się na przenosiny do grającego dwie klasy rozgrywkowe niżej Motoru...
– Można powiedzieć, że to był taki transfer w stylu: krok w tył, żeby później zrobić dwa do przodu. Na pewno wiedziałem, do jakiego klubu przychodzę i jakie są cele w Lublinie. Miałem taką nadzieję, że mój pobyt w trzeciej lidze będzie trwał tylko pół roku i że szybko awansujemy. Jak się okazało, nie trwał nawet tyle. Ta cała sytuacja związana z koronawirusem spowodowała, że rozgrywki zostały przerwane przedwcześnie. A my mogliśmy się cieszyć z promocji i tego, że znaleźliśmy się na poziomie centralnym. Cieszę się, że wykonaliśmy ten pierwszy krok w dobrym kierunku.
- Wszyscy oczekują teraz, że Motor jako beniaminek szybko znajdzie się na zapleczu ekstraklasy. O tym, że jest to możliwe przekonaliśmy się na przykładzie Garbarnii Kraków, w której zresztą miałeś okazję grać...
– Wiadomo, że to była zupełnie inna sytuacja. Drugi z rzędu awans Garbarnii był szokiem dla wszystkich. Zupełnie nikt na nas nie stawiał. W Motorze wymagania są inne, na pewno dużo większe. Awans w roli beniaminka na pewno nie będzie łatwy. Musimy jednak skupiać się na poszczególnych meczach. Nie możemy myśleć tylko o pierwszej lidze, tylko po kolei koncentrować się na spotkaniu, które nas czeka.
- Na pewno miło wspominasz baraże o awans do I ligi. W końcu zdobyłeś w rewanżu bardzo ważną bramkę na 1:0...
– Zdecydowanie tak, to było bardzo fajne przeżycie. Tak samo zresztą, ja przygoda z zapleczem ekstraklasy. Szkoda tylko, że trwała zaledwie rok. Po spadku dostałem ofertę ze Stalowej Woli i postanowiłem ją przyjąć.
- Teraz czeka was bardzo trudne zadanie. Jak już wspomniałeś presja w Lublinie będzie jednak dużo większa. Wszyscy oczekują, że za rok Motor będzie już w I lidze...
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Każdy wie także, jak było już teraz przy okazji meczów w trzeciej lidze. Drużyny przyjeżdżały na Arenę Lublin i wszyscy dodatkowo się na nas mobilizowali. Każdy chciał zagrać na takim pięknym stadionie. Sam obiekt dawał rywalom dodatkowego kopa. Nie będzie również łatwo na poziomie drugiej ligi, ale będziemy ciężko pracować i zrobimy wszystko, żeby nie zwieść kibiców i działaczy.
- Znalazłeś się w nietypowej sytuacji. Przeniosłeś się do nowego klubu w zimie, ale nie zdążyłeś nawet zadebiutować, a i tak wywalczyłeś awans...
– Dokładnie tak (śmiech). Nic nie mogłem na to poradzić. Miałem okazję grać tylko w sparingach jednak na ten oficjalny debiut muszę poczekać na start drugiej ligi. Mam nadzieję, że prędzej niż później będę miał wreszcie szansę zagrać po raz pierwszy w koszulce Motoru. Na razie trzeba się jednak skupiać na porządnym przepracowaniu okresu przygotowawczego.
- Jak oceniacie sparingi, które ostatnio udało się rozegrać. Wyniki robią wrażenie...
– Na pewno możemy być zadowoleni. Wygraliśmy z Siarką Tarnobrzeg 4:0 i takim samym wynikiem zakończył się mecz z Unią Tarnów. Nie ma jednak sensu wyciągać zbyt daleko idących wniosków. To były tylko mecze kontrolne, a wyniki nie były tak naprawdę zbyt istotne. Po tak długiej przerwie od grania chodziło o to, żeby przede wszystkim wybiegać te spotkania. Ważniejsze będą sparingi już w trakcie przygotowań do kolejnych rozgrywek.