Rozmowa z Mateuszem Pielachem, kapitanem Wisły Puławy
- Po pierwszej rundzie można chyba powiedzieć, że zmierzacie w dobrym kierunku?
– Mamy pierwsze miejsce i na pewno ocena naszego występu na półmetku tego sezonu jest pozytywna. Właśnie takie były przedsezonowe założenia. Naszym celem jest jednak awans do drugiej ligi, więc przed nami jeszcze sporo pracy, żeby ten cel zrealizować.
- W trakcie rundy jesiennej wasza przewaga nad drugim, czy trzecim zespołem była dużo większa. Obecnie to pięć punktów nad Sokołem Sieniawa i dziesięć nad Stalą Stalowa Wola. Mogło być lepiej?
– Jasne, zawsze ten dystans mógłby być większy. Wydawałoby się, że wygrywając aż 15 meczów w jednej rundzie przewaga nad drugą drużyną powinna być zdecydowanie wyższa. Jest inaczej, ale szczerze mówiąc my tak bardzo nie oglądamy się na przeciwników. Szanujemy ich jednak wiemy, jaką mamy jakość i wierzymy, że uda nam się to pierwsze miejsce utrzymać. Z jednej strony ta nasza przewaga to dużo, z drugiej mało. Jak zwykle wszystko zweryfikuje boisko. Zobaczymy też, co wydarzy się u rywali. W Stalowej Woli będzie chyba mała rewolucja. My staramy się jednak patrzeć przede wszystkim na siebie, a nie na przeciwników.
- Tym razem wiosna w trzeciej lidze przyjdzie szybciej niż zwykle, bo już w ostatni weekend lutego. To ma dla was jakieś znaczenie?
– Odkąd gram w piłkę, to nie przypominam sobie, żeby rozgrywki były wznawiane tak szybko. W lutym jeszcze nie graliśmy meczów o punkty. Nikt nie lubi jednak zimowych okresów przygotowawczych i ja cieszę się akurat, że ta przerwa tym razem będzie krótsza. Inna sprawa to jednak stan boisk. Już w końcówce rundy jesiennej bywało z tym różnie. Nasze atuty to spokojne budowanie akcji. Mamy zawodników, którzy w ofensywnie naprawdę potrafią grać w piłkę, ale ze względu na murawę nie zawsze dawało się te atuty wykorzystywać. Chociażby w meczu z KSZO. Tam graliśmy nie na boisku, a raczej na prostokącie bagna i błota. W takich spotkaniach decyduje przypadek, stały fragment, czy rykoszet. I właśnie tak było w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie myślimy jednak o tym. Jeżeli z murawami w lutym nie będzie najlepiej, to trzeba będzie znaleźć sposób, żeby sobie z tym poradzić.
- Spodziewacie się, że teraz będzie wam trudniej o kolejne zwycięstwa? Na pewno przystąpicie do drugiej części sezonu jako lider i główny faworyt do awansu...
– Z mojego doświadczenia wiem, że zawsze runda wiosenna jest dużo trudniejsza niż jesienna. Zwłaszcza dla zespołów, które są wyżej w tabeli. Jedni walczą o swoje cele, a drudzy o utrzymanie. Te mecze zdaje mi się, że będą trudniejsze, ale to nie będzie nic nowego.
- Nad czym powinniście szczególnie popracować przy okazji zimowego okresu przygotowawczego?
– Myślę, że nad defensywą. W początkowej fazie rozgrywek naprawdę traciliśmy sporo bramek. I to w sytuacjach, gdzie zdecydowanie można było ich uniknąć. Dużo rywale strzelali zwłaszcza po stałych fragmentach. Dlatego myślę, że musimy poprawić grę w defensywie. Mówię także o sobie, ale i o grze w obronie całego zespołu. Mam nadzieję, że w tym elemencie na wiosnę będziemy lepsi. Jak przychodził trener Mariusz Pawlak, to defensywa naprawdę była naszą mocną stroną i nie traciliśmy goli praktycznie w ogóle. Teraz trzeba do tego wrócić. Wiadomo, że w ofensywa była naszą bardzo mocną stroną. Kto nie wchodził, to strzelał i asystował, a każdy był ważny i potrzebny. Mamy w ataku naprawdę dużą jakość. Jeżeli dołożymy do tego lepszą postawę w tyłach, to powinno być dobrze.