Rozmowa z Michałem Paluchem, napastnikiem Motoru Lublin
- Jak oceniasz mecz z Wisłą?
– Pierwsze 20-25 minut w naszym wykonaniu wyglądało tak, jakbyśmy zostali w szatni. Weszliśmy sennie w mecz. Straciliśmy bramkę, ale na szczęście szybko udało się odrobić straty. Później gra wyglądała już lepiej. Od 20 minuty mieliśmy wszystko pod kontrolą. Goście mieli sytuacje na 2:1, ale później to my byliśmy już groźniejsi. W drugiej połowie Wisła chyba opadła z sił, a my jak widać jesteśmy dobrze przygotowani i wynik 4:1 to najniższy wymiar kary.
- Często pytamy, kiedy się przełamiecie i zaczniecie grać pewnie. Czy to był w końcu ten mecz?
– Trudno powiedzieć. Zmarnowaliśmy sporo sytuacji. Może to jednak dobrze, że nie wykorzystujemy jeszcze wszystkiego? Zostawmy jeszcze coś na resztę sezonu. Zacznijmy po prostu wygrywać na wyjeździe, zróbmy jakąś małą serię, a doskoczenie do czołówki nie będzie już problemem
- Strzeliłeś dwa gole, ale mogło być ich znacznie więcej...
– Śmieje się, że zawsze na Arenie strzelam dwie bramki, a trzeciej mi się nie udaje. Mam sytuacje, ale obijam słupki, czy poprzeczki. Jakaś taka mini klątwa ciąży nade mną i nad tym trzecim golem. Ale spokojnie. Najważniejsza jest wygrana. 4:1 z Wisłą to dobry wynik, bo rywal był trudny i na pewno odbierze jeszcze niejednej drużynie punkty.
- Współpraca na linii: Dominik Kunca – Michał Paluch wygląda coraz lepiej...
– Tak, jest między nami jakaś chemia. Co prawda nie graliśmy w okresie przygotowawczym razem, ale na treningach wygląda to coraz lepiej. Mam nadzieję, że dzięki temu skończy się gadanie o braku napastników w Motorze. Pokazujemy serducho, walczymy. Z trybun może wydaje się, że to jest łatwe, ale wcale tak nie jest. Ja strzeliłem dwie bramki, Dominik jedną i miejmy nadzieję, że ta seria będzie jak najdłuższa
- Teraz przed wami mecz z Siarką Tarnobrzeg...
– Najważniejsze, żebyśmy w każdym meczu pokazywali serce i ambicje. To co teraz robimy na Arenie. W Sieniawie to pokazaliśmy, ale boisko zupełnie nie nadawało się do gry. Wywieźliśmy stamtąd remis. W Sieniawie jeszcze żadna drużyna nie wygrała. Mam nadzieję, że Siarka dysponuje lepszym boiskiem, że pokażemy serce i że kibice pójdą za nami. Na pewno damy z siebie sto procent i będziemy chcieli tam wygrać. Nie mamy już teraz nic do stracenia.
- Wcześniej, bo już we wtorek trzeba jeszcze zagrać w Pucharze Polski z Powiślakiem Końskowola (godz. 15.15 – red)...
– Co roku tam chyba jeździmy. Wiadomo, że nie będziemy odpuszczać. Są chłopaki, którzy nie łapią się do osiemnastki, bo mamy szeroką kadrę. Na pewno pojedziemy tam, żeby wygrać i przejść do następnej rundy. Jest o co walczyć. Chełmianka gra teraz z Lechią Gdańsk. U nas w szatni też wszyscy oddaliby sporo, żeby zagrać z takim przeciwnikiem i żeby się pokazać. Wiemy, jakie są warunki w Końskowoli. Raz tam przegraliśmy, ale dwa razy wygraliśmy. Teraz znowu chcemy awansować dalej.