Lublinianka prowadziła w finale Pucharu Polski na szczeblu LZPN z Motorem 1:0, ale z końcowego triumfu cieszyli się podopieczni trenera Mariusza Sawy, którzy wygrali 2:1.
Jako pierwszy na listę strzelców wpisał się Kamil Witkowski. "Witek" wykorzystał podanie Pawła Zabielskiego i z bliska wpakował piłkę do siatki.
Do przerwy wynik nie uległ zmianie, chociaż dominowali "żółto-biało-niebiescy". Motor dopiął swego tuż po wznowieniu gry. I chociaż wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że Piotr Karwan i spółka są szczególnie groźni przy stałych fragmentach gry, to rzadko komu udaje się ostatnio upilnować rywali.
Tak było w 50 minucie, kiedy Walerij Sokolenko dośrodkował do Marcina Świecha, a ten trafił na 1:1. Kolejne fragmenty to sytuacje z obu stron. Bliski szczęścia był Bartosz Tomczuk po stronie Lublinianki i Sokolenko.
Derby rozstrzygnęły się w 87 minucie, oczywiście po... rzucie rożnym. Na boisku nie było Karwana, który jeszcze w pierwszej połowie opuścił murawę. Wyręczył go jednak Dawid Ptaszyński, który w zamieszaniu pod bramką przeciwnika wykazał się największym opanowaniem i dał Motorowi cenne zwycięstwo.
Motor Lublin – Lublinianka 2:1 (0:1)
Bramki: Świech (50)> Ptaszyński (87) – Witkowski (5).
Motor: Skrzypek – Falisiewicz, Karwan (20 Piekarski), Sokolenko, Dykij, Mroczek (46 Stachyra), Król, Ptaszyński, Świech, Paluch (46 Myśliwiecki), Szymanek (70 Kamiński)
Lublinianka: Zapał – Wołos, Mazurek, Rafał Kursa, Radosław Kursa, Sobiech, Stępień (65 Czułowski), Zabielski, Skoczylas (55 Gąsior), Tomczuk, Witkowski (85 Rovbel).
Nie było niespodzianki w środowym finale Pucharu Polski w okręgu chełmskim. Chełmianka pokonała Hetmana Żółkiewka 2:0
Wynik ustawiła bramka Mateusza Olszaka, który wpisał się na listę strzelców w 25 minucie po asyście Pawła Fornala. Ten drugi także zdobył swojego gola w końcówce i upewnił się, że puchar zostanie w Chełmie.
Goście pokazali się z dobrej strony i zasłużyli na pochwały. – Grali fajnie piłką, potrafili się przy niej utrzymywać na naszej połowie i naprawdę mi zaimponowali – przekonuje Krzysztof Zieliński, kierownik "biało-zielonych”. I dodaje, co było kluczowe w środowym spotkaniu. – Na pewno pomogła nam szybka bramka. Nie był to wielki mecz, a najważniejsze, że udało się wygrać. Nie ma jednak czasu na świętowanie, bo w weekend czeka nas kolejne starcie o punkty.
W półfinałach okręgu bialskiego walczyli wczoraj także inni trzecioligowcy. Podlasie poradziło sobie z TOP 54 Biała Podlaska, wygrywając 2:0.
– Oba trafienia zaliczyliśmy przed przerwą. Później od razu dokonaliśmy czterech zmian i na pewno koncentracja nie była na odpowiednim poziomie – przekonuje Ryszard Więcierzewski, drugi trener bialczan.
– Rywale zmarnowali rzut karny i trafili w poprzeczkę. My obiliśmy z kolei słupek. Chcieliśmy wygrać, jak najmniejszym nakładem sił, bo walczymy o utrzymanie w III lidze i to jest nasz główny cel – dodaje asystent Roberta Różańskiego.
Ciekawie było w derbach pomiędzy zespołami z Łukowa i Radzynia Podlaskiego. Podopieczni Rafała Borysiuka (zastępował Damiana Panka, którego zatrzymały obowiązki służbowe – red) po siedmiu minutach prowadzili 2:0. W końcówce gospodarze zdobyli kontaktową bramkę i zrobiło się nerwowo. Nie byli jednak w stanie doprowadzić do wyrównania.