Tradycji stało się zadość. Po raz piąty z rzędu Motor pokonał u siebie Orlęta Spomlek. Wcześniej było: 4:2, 4:0, 3:0 i 4:0. A w sobotę znowu 3:0. W pierwszej połowie zupełnie nie zanosiło się jednak na pewne zwycięstwo żółto-biało-niebieskich, a goście wcale nie rozegrali słabego meczu. Popełniali jednak bardzo proste błędy
Obie drużyny rozpoczęły mecz z animuszem. Akcje przenosiły się z jednej bramki pod drugą. Szybko tempo jednak spadło, a obaj bramkarze praktycznie nie mieli okazji, żeby się wykazać. W 22 minucie przed szansą stanął Grzegorz Bonin, ale huknął nad bramką. Motor dobrze rozgrywał piłkę, potrafił długimi fragmentami zamykać rywali na ich połowie jednak nic z tego nie wynikało. Nawet stałe fragmenty gry nie pomagały.
Trzeba też dodać, że obrona Orląt dowodzona przez Radosława Kursę była bardzo uważna i długo nie pozwalała gospodarzom na zbyt wiele. A po pół godzinie gry swoją okazję mieli biało-zieloni. Po centrze z rzutu rożnego Bartosza Ciborowskiego walkę w powietrzu wygrał Arkadiusz Kot. Kapitan przyjezdnych zdołał oddać strzał głową, ale prosto w Adriana Olszewskiego.
Kiedy nudna pierwsza połowa dobiegała końca niespodziewanie zrobiło się 1:0. Za rozgrywanie piłki pod polem karnym wziął się Kamil Pajnowski. Najpierw ją stracił, szybko odzyskał i zapoczątkował bramkową akcję. Na koniec ze skrzydła wrzucał Tomasz Brzyski, a z bliska Krzysztofa Stężałę pokonał Michał Gałecki. Bramkarz przyjezdnych mógł się jednak zachować lepiej.
Druga połowa rozpoczęła się od odważnych ataków ekipy z Radzynia Podlaskiego. Kot znowu wygrał „głowę”, ale tym razem uderzył piłkę minimalnie nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund później Konrad Nowak zagrał w pole karne, a tam do strzału nożycami złożył się Tomasz Brzyski. Wyglądało efektownie, ale skończyło się uderzeniem daleko obok bramki.
W 57 minucie kapitalny strzał zza pola karnego oddał Maciej Wojczuk. Piłka trafiła jednak w poprzeczkę. Z wysokości trybun wydawało się, że piłka nie odbiła się za linią, ale po końcowym gwizdku goście byli innego zdania. – Nawet bramkarz gospodarzy mówił, że był gol. A to oznacza, że chyba był. Szkoda, ale sędzia nie mógł tego widzieć, bo był 20 metrów od bramki – wyjaśnia Rafał Borysiuk, szkoleniowiec biało-zielonych.
Orlęta cały czas były w grze. To zmieniło się w 70 minucie. Goście szykowali się do wrzutki z rzutu wolnego, ale fatalnie wykonali stały fragment gry, bo podali piłkę rywalom. Żółto-biało-niebiescy ruszyli z szybką kontrą, którą celnym strzałem z kilku metrów sfinalizował Grzegorz Bonin. I było po zawodach. Po tym ciosie drużyna Rafała Borysiuka już się nie podniosła. Wynik w 81 minucie ustalił Konrad Nowak, po błędzie Stężały, a Motor spokojnie mógł zdobyć jeszcze ze dwa gole. Pudłowali jednak: Brzyski, czy rezerwowy Michał Paluch, który jak zwykle wniósł sporo ożywienia do gry miejscowych.
W następną sobotę na Arenie Lublin zamelduje się Avia Świdnik. A zespół z Radzynia znowu będzie szukał punktów na wyjeździe, tym razem w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Motor Lublin – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 3:0 (1:0)
Bramki: Gałecki (45), Bonin (70), Nowak (81).
Motor: Olszewski – Cichocki (80 Michota), Waleńcik, Ranko, Pajnowski, Bonin (86 Rak), Gałecki, Poźniak (76 Sz. Kamiński), Brzyski, Nowak (84 Pożak), Majewski (60 Paluch).
Orlęta: Stężała – Ciborowski, Kursa, Kiczuk, Szymala, Gałązka, Kot, Zaręba (60 Ilczuk), Rycaj (74 Barciak), Korolczuk (70 Panufnik), Wojczuk.
Żółte kartki: Majewski – Kiczuk, Gałązka.
Sędziował: Grzegorz Jabłoński (Kraków). Widzów: 3281.