Działacze klubu z Chełma nie czekali z transferami do zakończenia rundy jesiennej. W ostatnich dniach do drużyny biało-zielonych dołączył doświadczony Kamil Stachyra.
Popularny „Kapi” ostatni raz na trzecioligowych boiskach pojawił się w sezonie 2017/2018. Wówczas w barwach JKS Jarosław wystąpił w 16 meczach i zdobył w nich trzy gole. W zimie pożegnał się jednak z drużyną i zrobił sobie przerwę od piłki. Tak samo było zresztą w kolejnych rozgrywkach.
Niespodziewanie 32-latek zadebiutował już w nowych barwach przy okazji mecz Chełmianki z Hetmanem Zamość, który zakończył się bezbramkowym remisem. Stachyra pojawił się na murawie w 83 minucie.
– Nie będę ukrywał, że mój transfer to duża zasługa trenera Złomańczuka, a także chłopaków z drużyny. Na początku odmówiłem, ale ostatecznie mnie przekonali. Chcę pomóc Chełmiance. Teraz liczy się dla nas każdy punkt. Uważam, że trener Złomańczuk to bardzo dobry szkoleniowiec i zawsze dziwiłem się, że tak łatwo zrezygnowali z niego w Motorze. Jasne, przegraliśmy baraże, ale zasłużył na to, żeby popracować w klubie dłużej. Bardzo go szanuję także jako człowieka, bo nie patrzy na ludzi z góry. I także dlatego zdecydowałem się pomóc w trudnym momencie – wyjaśnia Kamil Stachyra.
„Kapi” na razie związał się z biało-zielonymi bardzo krótkim kontraktem. – Doszliśmy do porozumienia w sprawie umowy do końca rundy. Ja pracuję od poniedziałku do piątku, więc jeszcze zobaczymy, jak to wszystko się ułoży. To będzie zależało od trenera, działaczy i ode mnie, czy czas pozwoli dalej grać. O formę fizyczną się nie boję, bo regularnie chodzę na siłownie, biegam i gram w squasha. Dużą niewiadomą jest za to forma piłkarska, czucie piłki i tego typu sprawy. W końcu prawie dwa lata nie grałem. Mam jednak nadzieję, że będzie dobrze – dodaje Stachyra.
Nowy nabytek biało-zielonych znany jest przede wszystkim z występów w Motorze Lublin, czy Górniku Łęczna. W barwach tego drugiego klubu zaliczył nawet dziewięć meczów w ekstraklasie i zdobył jednego gola. Zakładał także koszulkę: Stali Rzeszów, a przez pół sezonu również pierwszoligowej wówczas Floty Świnoujście.
Działacze Chełmianki w przerwie zimowej zapowiadają kilka transferów. I trudno się dziwić, bo zespół Tomasza Złomańczuka zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli z dorobkiem zaledwie dziewięciu punktów. Wygrał też tylko jeden mecz ligowy w tym sezonie – 24 sierpnia pokonał Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 2:0. Strata do ostatniej drużyny znajdującej się nad kreską – właśnie Orląt wynosi obecnie sześć „oczek”.
Jeszcze w tym roku Michał Wołos i spółka mają przed sobą trzy, bardzo ważne spotkania. Zwłaszcza to najbliższe, bo do Chełma przyjedzie znajdująca się w tabeli jedno miejsce wyżej Jutrzenka Giebułtów. To będzie mecz z gatunku o sześć punktów, a porażka jeszcze bardziej skomplikuje sytuację piłkarzy trenera Złomańczuka. Później trzeba będzie pojechać jeszcze do Kraśnika, a na koniec zagrać awansem spotkanie z Sokołem Sieniawa.