
Gdyby żył, Józef Czechowicz skończyłby dzisiaj 122 lata. Choć poety od dawna nie ma wśród nas, to pamięć o nim pozostała w jego twórczości. I w akcjach organizowanych przez lubelskie muzeum.

Uroczystości rozpoczęły się pod pomnikiem poety, gdzie złożono kwiaty, aby uczcić jego pamięć. Godzinę później Muzeum im. Józefa Czechowicza zaprezentowało swój nowy nabytek: maszynę do pisania, na której twórca przepisywał swoje teksty.
– Choć kartka papieru i pióro od wieków stanowiły tradycyjne atrybuty literata, maszyna do pisania dopiero w drugiej połowie XIX wieku zaczęła być z nim kojarzona. Szybko jednak stała się jedną z najważniejszych technologii zapisu. Powszechnie wykorzystywano ją w biurach i redakcjach czasopism, a także przez pisarzy, dla których okazała się niezwykle pomocnym narzędziem – opowiadają muzealnicy.
Maszynę do pisania cenił również Józef Czechowicz. Nazywał ją swoją „prawdziwą przyjaciółką” i porównywał do dziecka, które „przysparza trochę kłopotów, ale równocześnie daje wiele cichych radości”. Pisał o niej nie tylko jako o narzędziu pisarskim, ale niemal jak o bliskiej osobie, z którą łączyły go silne więzi. O trwałości tej relacji świadczy fakt, że znaczna część jego zachowanej spuścizny to maszynopisy.
Zanim maszyna trafiła do Muzeum Józefa Czechowicza, znajdowała się w zbiorach rodziny Miernowskich. Jej historię opisał Kazimierz Miernowski – przyjaciel, opiekun i patron Czechowicza oraz innych artystów związanych z Lublinem:
Gdy mieszkał już na Radziwiłłowskiej, w tym okropnym trzypiętrowym, czerwonym od frontu domu – mieszkał w prawej oficynie – kupił sobie maszynę do pisania i każdy wiersz przepisywał na niej, przynosząc mi odpis maszynowy. Wcześniej korzystał z mojej maszyny, pozostawiając mi każdy odpis, zazwyczaj podpisany. Pamiętam też, jak zwierzał się, że poeci ukraińscy – Paweł Tyczyna, o ile pamiętam – pokazali mu piękno poezji ukraińskiej. Do tego czasu uważał ją za niewartą uwagi, a język za niepoważny. Nie omieszkał powiedzieć tego ukraińskiemu poecie (zdaje się, że był to Tyczyna), który zaprosił go do siebie i podarował mu cały zbiór ukraińskiej poezji. Czechowicz był nią zachwycony. Efektem były liczne tłumaczenia wierszy Tyczyny i innych poetów ukraińskich, które tworzył w Lublinie. Pisał czystopisy na mojej maszynie i przekazywał mi odpisy. Mam je – czytamy we wspomnieniach Kazimierza Miernowskiego.
Przez całą sobotę chętni mogli bezpłatnie zwiedzać Muzeum im. Józefa Czechowicza na Starym Mieście. W ramach obchodów urodzin poety otwarto również wystawę Kołysanki. Prezentowane na niej obrazy Marii Urban-Mieszkowskiej powstały pod wpływem poezji Czechowicza.
Zainspirowana jego Kołysankami malarka stworzyła cykl dzieł, w których słowo poetyckie stało się punktem wyjścia do wykreowania sugestywnej wizji artystycznej. Wystawę można oglądać w Galerii Ratusz przy Placu Króla Łokietka 1.
