ROZMOWA Z Piotrem Zasadą, trenerem Motoru Lublin
Jak pan ocenia mecz z Wiślanami?
– Zależy co dokładnie chcemy oceniać. Z jednej strony ogólnie nasza gra, jak i atak pozycyjny były na przyzwoitym poziomie. Do tego stworzyliśmy też sobie sporo sytuacji pod bramką rywali. Niestety, w obronie zagraliśmy fatalnie. Popełniliśmy masę indywidualnych błędów. Jedną z bramek straciliśmy po naszym rzucie z autu. To niedopuszczalne, żeby w takim sposób dać sobie strzelić gola, nawet w trampkarzach takie wpadki nie powinny się zdarzać. Nie chcę mówić za dużo na gorąco po meczu, ale mam pretensje do moich piłkarzy o grę w defensywie. Na pewno ten wynik jest dla nas fatalny. Kandydatowi do awansu nie przystoi rozgrywać takich spotkań.
Stan boiska i opóźniony mecz miały jakiś wpływ?
– Nie możemy się czymś takim tłumaczyć i upatrywać w tej sytuacji przyczyn porażki. Gospodarze robili wszystko, żeby przygotować murawę do gry. Nie sądzę, żeby to wytrąciło nas z rytmu. Zresztą, druga drużyna miała takie same warunki. Jeżeli już, to powiedziałbym, że pogoda nawet nam pomogła, bo piłka chodziła szybciej. Chyba bardziej problemem był fakt, że wygraliśmy cztery mecze z rzędu. Tak się chyba zdarza, że przy dobrej serii w końcu zaczyna się myśleć, że kolejne spotkanie wygra się na stojąco.
Mimo wielu błędów w obronie i tak mogliście w końcówce przechylić szalę na swoją korzyść. Sytuacji pod bramką Wiślan było multum...
– Przy stanie 2:4 nie mieliśmy już zupełnie nic do stracenia i ruszyliśmy do ataku. Graliśmy wtedy w zasadzie na sześciu napastników. Znowu do przodu przesunęliśmy też Artura Gieragę. I rzeczywiście okazji do zdobycia goli było sporo, ale co z tego, skoro my potrzebowaliśmy trzech-czterech szans, żeby raz trafić do siatki. Rywale mieli praktycznie pięć sytuacji, z których cztery zakończyły się bramkami.
Co z Konradem Nowakiem? Zanosi się na przerwę w grze?
– Konrad narzekał na kontuzję przywodziciela. Próbował jednak jeszcze pomóc drużynie. Na gorąco trudno powiedzieć, jak poważny jest ten uraz. Dobrze, że przed kolejnym meczem z Podlasiem jest jeszcze parę dni i po niedzieli zobaczymy, jak wygląda sytuacja Konrada. Nawet, jeżeli nie będzie mógł wystąpić w środę, to mamy alternatywę w postaci Dimy Kozbana, który w Skawinie dał kolejną, dobrą zmianę.
Jak szybko postawić zespół na nogi po takiej porażce?
– Przede wszystkim musimy porozmawiać po męsku i wyjaśnić sobie, co się stało w Skawinie. Nie możemy przejść obok tego obojętnie. Wszyscy powinniśmy mieć świadomość, że margines błędu w naszej sytuacji jest bardzo mały.