Pierwszy mecz w grupie spadkowej zakończył się sporą niespodzianką. Hetman Zamość pokonał w Lubartowie tamtejszy Lewart aż 3:0. Długimi fragmentami wydawało się, że to gospodarze zgarną komplet punktów. Między 62, a 82 minutą goście zdobyli jednak trzy gole i znacznie poprawili swoje notowania w walce o utrzymanie.
Po pierwszej połowie chyba nikt nie spodziewał się, że gospodarze zakończą spotkanie z pustymi rękami. Podopieczni Grzegorza Białka byli wyraźnie lepsi, a goście nie oddali tak naprawdę żadnego strzału.
Nie po raz pierwszy na wiosnę Lewart miał jednak duży problem ze skutecznością. Tym razem dwie świetnie okazje przed przerwą zmarnował Dawid Iskierka. Najpierw po wysokim pressingu i przechwycie dostał piłkę na piąty metr od Aleksa Aftyki. Zamiast spokojnie wpakować piłkę do siatki uderzył jednak obok słupka. Za drugim podejściem obrońcy Hetmana zdążyli jeszcze wybić futbolówkę sprzed linii.
Nieźle z rzutu wolnego strzelił też Krystian Żelisko, ale w tym przypadku na wysokości zadania stanął Jakub Wyłupek, który odbił próbę rywala. I zamościanie mogli się cieszyć, że po 45 minutach było ciągle 0:0.
Szybko po zmianie stron wydawało się, że bramka dla ekipy z Lubartowa musi w końcu paść. Bartłomiej Koneczny dostał prostopadłą piłkę, minął już bramkarza i z kilkunastu metrów nie trafił do „pustaka”. Tyle zmarnowanych sytuacji musiało się w końcu zemścić. I tak było w 62 minucie, kiedy po szybciej kontrze Patryk Miedźwiedź trafił na 0:1.
Podopieczni trenera Białka ruszyli do ataku w poszukiwaniu wyrównania. I znowu mieli na to szansę, ponownie za sprawą Konecznego, który z siedmiu metrów huknął „ile fabryka dała”, ale nad bramką. Kilka minut później zamiast 1:1 zrobiło się 0:2. Po kolejnej kontrze do siatki trafił Oliwier Drobik.
W końcówce goście musieli sobie radzić w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Carlosa Ibarguena. Kolumbijczyk obejrzał dwa „żółtka” i w 72 minucie opuścił murawę. W samej końcówce Lewart mógł złapać kontakt. Filip Michałów znalazł się w dogodnej sytuacji, ale źle przyjął piłkę i skończyło się tylko na strachu przyjezdnych, którzy zresztą na koniec upewnili się, że zabiorą do domu trzy punkty. Po raz drugi Damiana Podleśnego pokonał Miedźwiedź.
– Jak się nie strzela, to się przegrywa. Niestety, po raz kolejny sprawdziła się stara piłkarska prawda. Wynik wskazuje na to, że Hetman wygrał w miarę łatwo, ale końcowy rezultat naprawdę jest mylący. Do przerwy powinniśmy spokojnie prowadzić jedną, a może i dwoma bramkami. Nie wiem też, jakim cudem Bartek Koneczny nie wykorzystał też sytuacji na początku drugiej połowy. To musiało się już zemścić, bo nasza skuteczność była po prostu zerowa – wyjaśnia Grzegorz Białek.
Lewart Lubartów – Hetman Zamość 0:3 (0:0)
Bramki: Miedźwiedź (62, 82), Drobik (69).
Lewart: Podleśny – Michałów, Niewęgłowski, Majewski (86 Jemioł), Urban, Ciechański (66 Lato), Pikul, Koneczny, Aftyka, Iskierka (72 Żuk), Żelisko.
Hetman: Wyłupek – Herda, Mielniczuk, Gierowski, Miedźwiedź (86 Wójcik), Ibarguen, Łapiński (57 Drobik), Kaznocha, Dajos, Kicha, Krawczenko.
Żółte kartki: Pikul, Majewski, Urban – Ibarguen, Herda.
Czerwona kartka: Ibarguen (Hetman, 71 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Patryk Kędzior (Biała Podlaska).