Na boisku w Rożdżałowie w niedzielę spotkały się dwie drużyny, które na wiosnę szły, jak burza. Zarówno Kłos, jak i Hetman wygrały w tym roku wszystkie pięć spotkań. Lider nie miał jednak litości dla rywala i rozbił gospodarzy aż 6:1
Początek był jednak bardzo ciekawy. Już w siódmej minucie po stałym fragmencie gry dobrze pod bramką Kłosa znalazł się zupełnie niepilnowany Przemysław Kanarek, który miał mnóstwo czasu i miejsca, żeby spokojnie posłać piłkę do siatki.
W 20 minucie znowu był jednak remis po akcji Damiana Kuśmierza, który świetnie huknął w krótki, górny róg z narożnika pola karnego. Piłkarze Roberta Tarnowskiego mogli pójść za ciosem. Wysoki pressing o mały włos nie przyniósł drugiego gola, ale w ostatniej chwili Michał Amermajster zdołał odbić jeszcze piłkę zagraną od swojego obrońcy. Gdyby nie on, to gospodarze wpakowaliby pewnie piłkę do „pustaka”.
W kolejnych fragmentach pierwszej odsłony przyjezdni wykorzystali jednak proste błędy przeciwnika i zdobyli jeszcze dwa gole za sprawą: Mateusza Olszaka i ponownie Kanarka. Po przerwie Hetman zdominował już rywala i można się było zastanawiać, jak wysoko wygra ekipa z Zamościa. Skończyło się wynikiem 6:1. Od razu po zmianie stron czwartą bramkę strzelił Damian Rusiecki, a po jednym trafieniu dołożyli jeszcze: Olszak i Kamil Oziemczuk.
– Szczerze mówiąc początek meczu był bardzo nerwowy. Gospodarze walczyli o każdą piłkę, byli bardzo agresywni i trudno było o jakieś sytuacje podbramkowe. Z biegiem czasu Kłos opadał jednak z sił, a my przejmowaliśmy inicjatywę – ocenia Jacek Ziarkowski, trener Hetmana. – Ostatecznie wygraliśmy w pełni zasłużenie. Mieliśmy też kilka kolejnych okazji na gole. Naszą mocną stroną były przede wszystkim stałe fragmenty gry. Praktycznie po każdym, naszym dośrodkowaniu pod bramką przeciwnika było bardzo groźnie. Rozegraliśmy dobre zawody, mamy kolejne trzy punkty, a teraz trzeba się szybko zregenerować i w środę szykować się na wyprawę do Werbkowic – dodaje popularny „Ziaro”.
Jedynym minusem niedzielnego spotkania był uraz Dawida Skoczylasa, który opuścił boisko już w przerwie. – Zderzył się z rywalem i nie chcieliśmy ryzykować poważniejszej kontuzji, wiec szybko zdecydowaliśmy się na zmianę – tłumaczy trener Hetmana.
Jak zawody ocenia szkoleniowiec Kłosa? – Wyszliśmy wysokim pressingiem, bo chcieliśmy zaskoczyć przeciwnika. Gdybyśmy stali tylko na swojej połowie, to prędzej, czy później drużyna z Zamościa zrobiłaby swoje. A tak powalczyliśmy. Niestety, indywidualne błędy zdecydowały o naszej wysokiej porażce. W tym roku straciliśmy ledwie jednego gola i to z rzutu karnego. Niestety, w niedzielę źle kryliśmy przy stałych fragmentach. Nie można popełniać takich błędów w starciu z tak mocnym przeciwnikiem. Pierwsze trzy bramki to nasze prezenty. Po przerwie Hetman nas już zdominował – wyjaśnia Robert Tarnowski.
Kłos Chełm – Hetman Zamość 1:6 (1:3)
Bramki: Kuśmierz (20) – Kanarek (7, 35), Olszak (26, 70), Rusiecki (48), Oziemczuk (86).
Kłos: Mucha – Huk (57 P. Poznański), Flis (66 Król), Kowalski, Stepaniuk, Rak (85 Korona), Kamola, Drzewicki, Kuśmierz (62 Szaran), Fornal (74 Jaworski), Bala.
Hetman: Amermajster – Kanarek, Skiba, Słotwiński (75 Kopyciński), Daszkiewicz, Skoczylas (46 Rusiecki), Buczek (65 Pupeć), Kycko (82 Okoniewski), Myśliwiecki (78 Pęcak), Olszak, Oziemczuk.
Sędziował: Daniel Złotnicki (Lublin). Widzów: 150.