Sporo działo się w sobotnim meczu Lewartu z Tomasovią. Długo wydawało się, że trzy punkty zostaną w Lubartowie, bo gospodarze dominowali i zasłużenie prowadzili 1:0. Niebiesko-biali w samej końcówce wyszarpali jednak zwycięstwo
Drużyna Łukasza Mierzejewskiego do 45 minuty prowadziła jednym golem. A powinna przynajmniej dwoma. W 27 minucie Michał Budzyński po strzale głową otworzył wynik. Później dwie, świetne okazje miał Grzegorz Fularski, ale obie zmarnował. Kiedy wydawało się, że Lewart dowiezie skromne prowadzenie do końca pierwszej połowy odpowiedziała Tomasovia. Wydawało się, że z akcji Ireneusza Barana nic już nie będzie, bo piłkę miał Budzyński. Źle zagrywał jednak do swojego bramkarza. Wykorzystał to Jaroslav Poplavka i strzelił na 1:1.
Tuż po zmianie stron gospodarze mocno skomplikowali sobie życie. Adrian Pikul obejrzał drugą, żółtą kartkę i musiał przedwcześnie opuścić boisko. W tym momencie było jasne, że ekipie z Lubartowa będzie trudno utrzymać nawet remis. O dziwo, grając w osłabieniu piłkarze trenera Mierzejewskiego długo trzymali się dzielnie. A między 70, a 80 minutą mieli sporo stałych fragmentów gry, ale żaden z nich nie przyniósł zmiany wyniku.
W 87 minucie Poplavka był faulowany przez Budzyńskiego w polu karnym miejscowych i sędzia nie miał wątpliwości, że niebiesko-białym należał się rzut karny. Piłkę na „wapnie” ustawił bramkarz gości Piotr Waśkiewicz i nie zmarnował doskonałej szansy. Po chwili niewiele zabrakło, żeby znowu było po równo. Kolejny raz w roli głównej wystąpił Budzyński, ale tym razem były obrońca Motoru, czy Wisły Puławy spudłował po strzale głową. Lewart nie miał nic do stracenia i ciągle szukał gola na wagę remisu. A to wykorzystali piłkarze z Tomaszowa Lubelskiego. W doliczonym czasie gry kontrę wykończył Jakub Szuta, ustalając rezultat na 1:3.
ZDANIEM TRENERÓW
Paweł Babiarz (Tomasovia)
– W pierwszej połowie byliśmy nieco słabsi od przeciwnika, który miał więcej piłkarskiej jakości. Udało nam się jednak zdobyć gola do szatni. Trzeba też dodać, że rozruszały i obudziły nas dwie zmiany, których dokonaliśmy jeszcze w pierwszej połowie. Na pewno spory wpływ na losy meczu miała szybka czerwona kartka. Od tego momentu mieliśmy mecz pod kontrolą. Niepotrzebnie jednak daliśmy rywalom możliwość wykonywania rzutów wolnych i rożnych w końcówce meczu. Trzeba było tego uniknąć. Cieszy zwycięstwo, bo Lewart naprawdę ma bardzo fajną drużynę. Kto jednak wie, jak potoczyłby się mecz, gdyby nie ta kartka.
Łukasz Mierzejewski (Lewart)
– Szkoda tego spotkania, bo naprawdę zaczęliśmy bardzo dobrze. Zdobyliśmy gola na 1:0, a później były dwie-trzy sytuacje, które powinniśmy zamienić na kolejne bramki. Nie udało się, a na dodatek popełniliśmy jeden błąd i zrobiło się po jeden. Przez niemal całą drugą połowę musieliśmy grać w dziesiątkę, a w samej końcówce sędzia gwizdnął karnego dla przeciwnika. Czy słusznie? Nie będę oceniał tej sytuacji, bo nie widziałem jej dokładnie. Poszliśmy jeszcze do przodu w poszukiwaniu wyrównania i mieliśmy swoją okazję. My nie strzeliliśmy, a za chwilę zrobiła to Tomasovia i musimy się pogodzić z porażką. Nie tak miał się skończyć ten mecz, ale na szczęście w środę jest kolejny i postaramy się szybko podnieść.
Lewart Lubartów − Tomasovia Tomaszów Lubelski 1:3 (1:1)
Bramki: Budzyński (27) − Poplavka (45+1), Waśkiewicz (87-z karnego), J. Szuta (90+1).
Lewart: Prusak − Wankiewicz, Budzyński, Michna, Ponurek, Pokrywka (66 Muzyka), A. Pikul, Bujak (88 Gliniak), D. Pikul (57 Filipczuk), Szkutnik, Fularski (52 Szafrański).
Tomasovia: Waśkiewicz − D. Szuta, Bubeła (33 Smoła), Zozulia, Łeń, Orzechowski, Mruk, Żerucha (33 Baran), Witkowski (66 J. Szuta), Poplavka (90+1 Towbin), Rataj (76 Turewicz).
Żółte kartki: A. Pikul x2, Szkutnik, Szafrański − Bubeła, J. Szuta.
Czerwona kartka: A. Pikul (Lewart, 48 min, za druga żółtą).
Sędziował: Łukasz Woliński (Lublin).