Jeżeli ktoś przewidział tak dobry start Powiślaka, to powinien pomyśleć o grze w zakładach bukmacherskich. W sobotę drużyna Łu-kasza Gizy pokonała Ładę Biłgoraj 3:1 i ma już na koncie 16 punktów!
To drużyna z Końskowoli lepiej zaczęła spotkanie, bo szybko o włos od otworzenia wyniku był Grzegorz Fularski, który polował na swoją siódmą bramkę. Tym razem musiał się jednak obejść smakiem. Piłka po jego strzale wylądowała na poprzeczce. W 32 minucie to goście objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym Kamil Leszczyński nie przeciął dośrodkowania, a z prezentu skorzystał Karol Misiarz i zrobiło się 0:1. Ekipa z Biłgoraja jeszcze przed przerwą powinna zdobyć drugą bramkę. W doskonałej sytuacji znalazł się Arkadiusz Czok. Wystarczyło, że dobrze dostawi jedynie stopę i strzeli do „pustaka”. Niestety, futbolówka w ostatniej chwili podskoczyła i gracz gości zamiast skierować ją do siatki, to posłał prawie w... aut.
W samej końcówce na piłkarzy Ireneusza Zarczuka spadło kolejne nieszczęście. Mateusz Kamola był faulowany w polu karnym rywali i sędzia wskazał na „wapno”. Goście mieli pretensje o tę decyzję, ale Łukasz Giza przekonuje, że jedenastka należała się jego zespołowi. – Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że karny był. Mateusz dobrze zastawiał piłkę i został kopnięty przez rywala – wyjaśnia popularny „Gizmen”. Do piłki podszedł Fularski i zaliczył arcyważne trafienie.
Bramka do szatni podziałała mobilizująco na gospodarzy. Już w 58 minucie po akcji Fularskiego Artur Sułek wycofał piłkę do Damiana Miazgi, a ten posłał bombę pod poprzeczkę i Powiślak prowadził 2:1. Zawody zamknął Damian Kopeć, który po podaniu Rafała Gizińskiego przez kilkadziesiąt metrów sam biegł na bramkę Łady. I ostatecznie zrobił, co do niego należało, bo ustalił wynik. Wcześniej w podobnej sytuacji spudłował chociażby Fularski.
– Cieszymy się, bo znowu potrafiliśmy się podnieść mimo starty gola – mówi Łukasz Giza. – Ciągle graliśmy swoje i dopisujemy kolejne trzy punkty. Może mieliśmy trochę szczęścia, bo Łada miała świetną okazję na drugiego gola. My stwarzaliśmy jednak duże zagrożenie pod bramką przeciwnika. O co walczymy, skoro mamy aż tyle punktów? Nic się nie zmienia. Żaden awans. Interesuje nas szybkie utrzymanie i miejsce w pierwszej dziesiątce – dodaje szkoleniowiec Powiślaka.
– Gospodarze byli minimalnie lepsi i może zasłużyli na wygraną. Nie wiem jednak, jak mamy się zachowywać w polu karnym. Idziemy chyba na jakiś rekord. Przeciwko nam zostało już podyktowanych aż sześć rzutów karnych. Tym razem też myśleliśmy, że sędzia pokaże przeciwnikowi żółtą kartkę za „symulkę”. Niestety, straciliśmy bramkę do szatni, dzięki której rywale złapali wiatr w żagle – ocenia Ireneusz Zarczuk, trener Łady.
Powiślak Końskowola – Łada 1945 Biłgoraj 3:1 (0:1)
Bramki: Fularski (45-z karnego), Miazga (58), Kopeć (82) – Misiarz (32).
Powiślak: Żuber – Wankiewicz, Kędra, Antoniak, Leszczyński, Banaszek, Miazga (75 R. Giziński), Fularski, Pięta (67 Kopeć), Kamola (85 Przychodzień), Sułek.
Łada: Hasiak – Poliwka (46 Mielniczek), Mulawa, Sobótka, Mysiak, Czok (75 Birut), Nawrocki, Chmura, Misiarz (55 Bielak), Dycha (65 Skubis), Perin.
Żółte kartki: Leszczyński – Misiarz, Mulawa.
Sędziował: Piotr Kawiński (Chełm). Widzów: 200.