W ostatnim dniu okienka transferowego GKS Bogdanka rozwiązał kontrakt z Jhonatanem. Do zespołu dołączył natomiast El Mehdi Sidqy. Ale pozyskanie Marokańczyka nie jest jeszcze przesądzone.
Po zakończeniu rundy jesiennej nikt nie udawał, że zespół będzie potrzebował "świeżej krwi”. Sprawą priorytetową było wzmocnienie boków, zarówno obrony jak i pomocy. Piotr Rzepka mówił też o konieczności pozyskania młodzieżowca.
Jednak by myśleć o transferach, najpierw trzeba mieć środki finansowe. Niestety w Łęcznej w kasie ich nie było. Dlatego klub nie robił przeszkód żadnemu zawodnikowi w zmianie barw, oczywiście za odpowiednią kwotę odstępnego. To zrozumiała decyzja, bo większości piłkarzom kontrakty kończą się 30 czerwca.
Ale prawdziwe zainteresowanie było tylko Nildo, który strzelił jedenaście goli oraz Wallace'm Benevente. Ponadto na listę transferową trafił Radosław Bartoszewicz.
Wokół Nildo było sporo zamieszania, głównie ze strony Górnika Zabrze, Lechii Gdańsk i Arki Gdynia. Napastnik jeździł nawet na testy medyczne i rozmowy. Do GKS wpływały nie tylko zapytania, ale także oferty. Jednak do tanga trzeba dwojga. Najpierw Brazylijczyk bardzo chciał odejść, a kiedy sprawa zaczęła się przedłużać, rozmyślił się i zrezygnował z przeprowadzki. Ostatecznie wkrótce będzie mógł odejść za darmo.
Na zmianę klimatu zdecydował się natomiast Benevente. Wybrał Gdynię, pracę z Petrem Nemecem i wyższą pensję.
W rubryce ubytków wpisać też należy Jacka Falkowskiego (przesuniętego do rezerw), Marko Maticia, Łukasza Mitaszkę i Damiana Maleszyka. Jednak bez najmniejszego żalu, bo żaden z nich nie odegrał jesienią znaczącej roli. A w środę jeszcze rozwiązano kontrakt z równie "pożytecznym” Jhonatanem.
Straty kadrowe były niewielkie, więc i zyski takie same. Zimą nawet nie testowano za wielu graczy, a tym bardziej ze znanymi nazwiskami. Sięgnięto po dwóch defensorów – Petara Borovicanina i Marcina Kalkowskiego. Jednak pierwszy z nich jesienią zaliczył 25 minut w Sandecji Nowy Sącz, a drugi dopiero czeka na debiut w I lidze.
W tej sytuacji do łask wrócili wychowankowie, wcześniej często traktowani w klubie "po macoszemu”. Z Radzynia Podlaskiego sprowadzono Piotra Hermanna i Tomasza Tymosiaka, a z juniorów dołączono Marcina Świecha. W niektórych sparingach jednocześnie na boisku przebywało nawet ośmiu zawodników z łęczyńskimi korzeniami lub takich, którzy tutaj dopiero uczyli się prawdziwej piłki.
Rzutem na taśmę ze strony GKS było sięgnięcie po El Mehdi Sidqy, grającego na lewej obronie. Marokańczyk ma kartę na ręku.
– Jesteśmy blisko porozumienia, ale wciąż nie możemy wykluczyć żadnej opcji. Sprawa może przeciągnąć się do ostatniej chwili trwania okienka – mówił wczoraj po południu prezes Artur Kapelko. – Nie łapał się w Jagiellonii Białystok i temat jego transferu pojawił się dopiero w tym tygodniu. Być może przed ligą dołączy do nas jeszcze jakiś "wolny” zawodnik.
W tej sytuacji w rundzie wiosennej, która rozpocznie się za blisko dwa tygodnie, w wyjściowym składzie nie należy spodziewać się istotnych zmian. Czy wobec tego GKS Bogdanka może włączyć się do walki o awans?
– Odpowiedź przyniosą trzy pierwsze kolejki – już dawno mówił Piotr Rzepka. Do drugiego miejsce "zielono-czarni” tracą siedem punktów, ale nad piętnastym spadkowym mają dziewięć przewagi. Dlatego przed spoglądaniem do przodu, najpierw trzeba obejrzeć się za siebie. Zwłaszcza, że do Łęcznej przyjadą zespoły z czołówki, a na wyjazdach trzeba będzie grać z drużynami zagrożonymi spadkiem.