Artur Dadasiewicz
Rozmowa z Arturem Dadasiewiczem, trenerem Polesia Kock.
Polesie Kock po raz pierwszy w swojej historii awansowało do czwartej ligi. Ciężko było wywalczyć ten sukces?
– I tak, i nie. Do sprawy awansu podchodziliśmy bardzo ostrożnie i skromnie. Wiadomo, że o tym myśleliśmy, ale nie chcieliśmy stwarzać sobie dodatkowej presji. Kluczowy był dla nas mecz z Wisłą Annopol, z którą wygraliśmy 5:1. Myśleliśmy, że rywale postawią nam dużo trudniejsze warunki. Okazało się jednak, że udało się nam dość łatwo wygrać.
Gdzie tkwi siła Polesia?
– Zebrała się w Kocku fajna grupa chłopaków, którą dodatkowo zmotywowały do pracy znakomite wyniki. Przypomnę, że po raz ostatni przegraliśmy 28 września, kiedy ulegliśmy Granitowi Bychawa. Dobre rezultaty pozytywnie wpłynęły również na frekwencję na trybunach. W tym sezonie wygraliśmy wszystkie domowe mecze, a to również jest w dużej części zasługa naszych znakomitych kibiców.
Kogo można pochwalić za ten sezon?
– Tworzymy zgrany kolektyw, ale najbardziej cieszy mnie postawa młodzieży. Jesienią bardzo skuteczny był Arkadiusz Adamczuk. Znakomicie defensywą kierował Patryk Mitura. To zaledwie siedemnastoletni chłopak, a już grał bardzo odpowiedzialnie. Można wspomnieć jeszcze o wielu innych zawodnikach. Naszą siłą była jednak zespołowość.
Czwarta liga to nowe realia. Podołacie temu wyzwaniu organizacyjnie?
– Myślę, że tak. Nie powinniśmy mieć problemów z uzyskaniem licencji. Mamy ładny stadion, na którym trzeba dokonać jedynie kosmetycznych zmian. Świetnie układa się nam również współpraca z władzami Kocka, więc o sprawy organizacyjne jestem spokojny.
A co ze stroną sportową? Czy zamierzacie sprowadzić do klubu nowych zawodników?
– W przyszłym sezonie czwarta liga będzie bardzo wymagająca, bo trafi do niej kilku trzecioligowców. Na pewno potrzebujemy dwóch młodzieżowców. Najlepiej, jakby jeden z nich był bramkarzem.
Rozmawiał Kamil Kozioł