(fot. Kamil Kozioł)
KS Cisowianka Drzewce i Janowianka Janów Lubelski zostały najlepszymi drużynami rozgrywek. Można śmiało spodziewać się, że obie ekipy będą liczącymi się siłami w IV lidze
Tydzień temu piłkarze lubelskiej klasy okręgowej zeszli z zielonych muraw i udali się na zasłużony wypoczynek. Wylegują się na plażach w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, chociaż nie można oprzeć się wrażeniu, że w minionych rozgrywkach zabrakło niespodzianek. A to właśnie one dodają pikanterii każdym zmaganiom.
Rozgrywki zostały pozbawione ostrości już na etapie tworzenia regulaminu. W nim wprowadzono bowiem zapis, w myśl którego awans do IV ligi miały uzyskać dwie najlepsze ekipy z lubelskiej klasy okręgowej. Długo przed startem zmagań było wiadomo, że głównymi faworytami do wygrania ligi są KS Cisowianka Drzewce i Janowianka Janów Lubelski. Regulaminowa zmiana sprawiła, że zamiast rywalizować bezpośrednio ze sobą, walczyły one obok siebie.
Obie drużyny zgodnie z oczekiwaniami zakończyły sezon na dwóch pierwszych miejscach – Cisowianka wywalczyła pierwszą pozycję, a Janowianka straciła do niej zaledwie 7 punktów. Do połowy sezonu kroku temu duetowi starał się dotrzymywać MKS Ruch Ryki. W przypadku ekipy Sebastiana Kozdroja kołdra okazała się jednak zbyt krótka, co sprawiło, że strata ryczan do Cisowianki na koniec sezonu wyniosła aż 24 pkt. I chociaż to przepaść, to ten wynik zapewnił Ruchowi miejsce na najniższym stopniu podium. A krótka kołdra okazała się zgubna wiosną. W momencie kiedy w Ruchu pojawiła się fala kontuzji i kartek, okazało się, że zawodnicy z trzeciego szeregu nie są w stanie prezentować takiego samego poziomu, jak ci z pierwszej jedenastki. Znając jednak zaangażowanie ryckiej młodzieży i warsztat trenerski opiekunów Ruchu można być pewnym, że w tym zasłużonym klubie nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.
Co było siłą Cisowianki w minionym sezonie? Najbardziej oczywistą odpowiedzią wydaje się być budżet, ale byłoby to uproszczenie sprawy. Łukasz Giza stworzył bowiem zespół prawie kompletny, w którym olbrzymią siłą była atmosfera. Piłkarze z Drzewc zawsze mogli liczyć na wsparcie swoich kibiców, chociaż cały sezon grali poza Drzewcami. Większość spotkań rozgrywali w Puławach, a dopiero ostatni domowy mecz odbył się w pobliskim Nałęczowie. – Najbardziej zadowolony jestem z zespołu. W mojej ekipie każdy walczył nie tylko za siebie, ale również za kolegę. Byliśmy drużyną, która miała wiele żądeł. Aż 7 zawodników zdobyło ponad 10 bramek w trakcie całego sezonu. To najlepiej świadczy o sile zespołu – mówi Łukasz Giza. Trener Cisowianki jednocześnie jak ognia unika buńczucznych deklaracji dotyczących nadchodzących rozgrywek. – Gramy o utrzymanie. Mamy solidny zespół, ale nie pompujemy się i nie zamierzamy robić nie wiadomo czego. Dla nas najważniejsze jest utrzymanie się w IV lidze. Dopiero później pomyślimy o poważniejszym zaistnieniu na tym poziomie rozgrywkowym – przekonuje Giza.
Rolę drużyny podkreślają też w Janowie Lubelskim, chociaż w przypadku Janowianki wpływ wybitnych indywidualności jest znacznie bardziej widoczny. Działacze tego klubu mają niezwykłą umiejętność wyszukiwania wartościowych obcokrajowców. Przykład Bekzoda Akhmedova, który sezon zaczynał w Janowiance, a już wiosną błyszczał w trzecioligowej Avii Świdnik pokazuje to najlepiej. Nie jest wykluczone, że jego śladami zaraz podąży Daniel Eze. 22-letni Nigeryjczyk miał grać w Wołyniu Łuck na poziomie ukraińskiej I ligi. W realizacji marzeń przeszkodziła mu wojna. Eze trafił więc do Janowa Lubelskiego, gdzie rozegrał kapitalną rundę. –To inny zawodnik niż Bekzod. Ma zupełnie inne walory i jest trudny do rozczytania. Cieszymy się, że jest z nami – mówi o Nigeryjczyku Ireneusz Zarczuk, opiekun Janowianki. Drugą gwiazdą Janowianki był Jurij Perin. 36-letni snajper już klubowej piłki nożnej w naszym kraju raczej nie zbawi, ale wciąż pokazuje, że nawet w zaawansowanym wieku można grać na niezłym poziomie. 39 bramek zdobytych w minionym sezonie zapewniło Ukraińcowi koronę króla strzelców. – Uważam, że cały zespół zasłużył na gratulację, bo naszą siłą był kolektyw. Tu wielkie słowa uznania należą się naszemu trenerowi Ireneuszowi Zarczukowi, który świetnie poukładał zespół. Nie wiem na co stać nas w IV lidze. Myślę jednak, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa – przekonywał po wywalczeniu awansu Tomasz Sadowski, kapitan Janowianki. - Awans do IV ligi był moim wielkim marzeniem. Bardzo chcę ponownie posmakować gry na tym poziomie rozgrywkowym. Wielu naszych kibiców pamięta te czasy, kiedy Janowianka była klubem czwartoligowym i w całym Janowie Lubelskim czuć było tęsknotę za tymi czasami. Chcemy pójść szlakiem, który wytyczyły inne ekipy wchodzące wcześniej do IV ligi z lubelskiej klasy okręgowej. Co z tego wyjdzie, to dopiero się przekonamy – mówi Ireneusz Zarczuk.
Na dole też nie było zbyt dużych emocji. Po raz pierwszy od wielu lat nie udało się ukończyć rozgrywek wszystkim drużynom. Stok Zakrzówek od pierwszej kolejki był targany wieloma problemami natury organizacyjnej. Beniaminek zaczynał z Waldemarem Wiatrem na ławce trenerskiej. Już wtedy ten doświadczony szkoleniowiec nie bał się mówić o wielu problemach, które dotykały Stoka. Ostatecznie Wiater rozstał się jesienią z drużyną, a na wiosnę kłopoty organizacyjne ostatecznie rozłożyły piłkarzy z Zakrzówka. W 29 kolejce po raz czwarty nie stawili się na meczu, co skutkowało dyskwalifikacja z rozgrywek.
Sportowym wymogom lubelskiej klasy okręgowej nie sprostały KS Góra Puławska i Błękit Cyców. Ten drugi zespół miał w tym sezonie występować w A klasie, ale w sierpniu został przywrócony do „okręgówki”, bo tuż przed startem ligi wycofała się z niej Piaskovia Piaski. Błękit jednak nie wyciągnął odpowiednich wniosków z przeszłości i zakończył sezon dopiero na 15 pozycji. Stało się to mimo tego, że o sile ofensywy stanowił Karol Zawrotniak. Przypomnijmy, że to jeden z najpopularniejszych polskich piłkarzy. Sławy nie zawdzięcza jednak futbolowi, ale muzyce tanecznej. Na scenach całej Polski znany jest jako Defis, a liczba wyświetleń na Youtube jego największego hitu „Niespotykany kolor” sięgnęła już 100 milionów.
KS Góra Puławska również rozczarowała. Chociaż jej trener Michał Walendziak wykonywał w niej ciężką pracę, to jednak po raz kolejny „okręgówka” przerosła ten klub. W ciągu ostatnich 20 lat to już trzecie podejście tego klubu do tego poziomu rozgrywkowego i trzecie, które zakończyły się kompletnym niepowodzeniem. Obecnie można jednak wyżej nosić głowę niż poprzednio, bo w sezonach 2009/2010 i 2016/2017 Góra Puławska kończyła zmagania na ostatniej pozycji. Teraz jest 14 lokata, co i tak oznacza spadek.
Przykłady płynące z Góry Puławskiej oraz Zakrzówka pokazują, że różnica między A klasą i „okręgówką” jest całkiem duża. Niech to będzie przestroga dla rezerw Stali Kraśnik, Czarnych 1947 Dęblin oraz Traweny Trawniki, które w nadchodzącym sezonie będą mierzyć się z rolą beniaminków. Czwartego debiutanta poznamy w środę, kiedy w Poniatowej zostanie rozegrany baraż pomiędzy dwoma wicemistrzami z poszczególnych grup A klasy.
Awans do IV ligi: KS Cisowianka Drzewce i Janowianka Janów Lubelski. Spadek do A klasy: KS Góra Puławska, Błękit Cyców i Stok Zakrzówek. Awans z A klasy: Stal II Kraśnik, Czarni 1947 Dęblin i Trawena Trawniki.