Tarasola Cisy Nałęczów po dobrym początku sezonu mocno spuściła z tonu. W sobotę podopieczni Andrzeja Depty i Arkadiusza Perduty zanotowali kolejną porażkę.
To było bardzo smutne popołudnie w Nałęczowie. Kapryśna pogoda, pustki na trybunach i przeciętna gra gospodarzy sprawiła, że nieliczni kibice opuszczali stadion mocno rozczarowani.
Ich oczekiwania wobec piłkarzy beniaminka lubelskiej klasy okręgowej były duże, zwłaszcza, że piłkarze sami zadbali o podgrzanie emocji. Sezon przecież rozpoczęli od efektownej wygranej z rezerwami Avii Świdnik. Niestety, później przyszły porażki z MKS Ryki, Sokołem Konopnica i wreszcie w sobotę z Orionem Niedrzwica.
– Okręgówka powoli nas weryfikuje. Praktycznie w komplecie pozostawiliśmy graczy, którzy wywalczyli awans na wyższy poziom i w lecie nie dokonywaliśmy wzmocnień. Teraz to się nam odbija, bo brakuje nam głębi składu. Widać to zwłaszcza w obliczu absencji podstawowych zawodników – wyjaśnia Andrzej Depta, który w tym sezonie wspólnie z Arkadiuszem Perdutą prowadzi zespół z Nałęczowa.
Jego podopieczni mogli jednak ten mecz ułożyć sobie po swojej myśli. W 3 min w idealnej sytuacji znalazł się Wojciech Boniaszczuk, ale z metra nie potrafił skierować piłki do bramki. – Wielka szkoda tej sytuacji. Wojtek ma pewne zaległości treningowe, które akurat w tej sytuacji mogły dać znać o sobie. Gdyby piłka wpadła do siatki, to grałoby się nam znacznie łatwiej – przekonuje Andrzej Depta. W pierwszej połowie gospodarze mieli jeszcze jedną dogodną okazję do zdobycia gola. Uderzenie Szymona Nowaka na poprzeczkę sparował jednak Bartłomiej Kryska.
Przed przerwą goście zbyt mocno nie zagrozili bramce Tarasoli, ale do szatni schodzili z dwoma bramkami przewagi. Ten stan wynikał z bardzo dobrego zachowania Arkadiusza Maksymiuka. 30-latek w przeszłości był ostoją Wisły Puławy, z którą grał nawet w I lidze. W tamtym czasie należał do podstawowych graczy zespołu z Puław. Później występował jeszcze w Lewarcie Lubartów, aż wreszcie zakotwiczył w Orionie Niedrzwica. W 34 min wykazał się największym sprytem w polu karnym i z bliska wepchnął piłkę do siatki dając swojej ekipie prowadzenie. Chwilę później kolejny rzut rożny powoduje chaos w polu karnym gospodarzy, w którym ponownie najlepiej odnajduje się pomocnik Orionu.
Ten wynik wyraźnie podciął skrzydła gospodarzom, którzy w drugiej połowie wyraźnie spuścili z tonu. W ich grze brakowało już pasji z pierwszej połowy. Było to być może spowodowane brakami personalnymi, bo z różnych powodów w sobotnim meczu nie zagrało aż 4 zawodników z podstawowego składu Tarasoli Cisy.
Przyjezdni natomiast w 73 min ustalili wynik spotkania. Stało się to dzięki Piotrowi Darmochwałowi, innego zawodnikowi z przeszłością w I lidze. Ten 31-letni snajper najpierw został sfaulowany w polu karnym, a później sam wymierzył sprawiedliwość z 11 m. Wynik powinien być jeszcze wyższy, bo Orion w 90 min miał jeszcze jeden rzut karny. Wojciech Hołoweńko trafił jednak piłką w słupek.
Tarasola Cisy Nałęczów – Orion Niedrzwica 0:3 (0:2)
Bramki: Maksymiuk (34, 42), Darmochwał (73 z karnego)
Tarasola: Komor – Boniaszczuk, Domagalski (78 Derewicz), Jezior, Koput (78 Rodzik), Nowak (78 Złocki), Olech (70 Michalski), Paprocki, Pietrak, Piskor, Plewiński.
Orion: Kryska – Talarek, Paździor, Bednarek (46 Hołoweńko), Piorun, Stalęga (79 Adamczyk), Maksymiuk, Żarnowski (89 Garbaty), Darmochwał (73 Szymuś), Sobiech (89 Karwowski), Bielak.
Żółte kartki: Boniaszczuk, Piskor. Czerwona kartka: Piskor (86 min za dwie żółte). Sędziował: Boryca. Widzów: 80.