ROZMOWA Z Mariuszem Pawelcem, piłkarzem Śląska Wrocław
• Czujesz się jeszcze łęcznianinem?
– Oczywiście, tutaj się wychowałem i tutaj mieszka moja cała rodzina. W każdy urlop czy święta najpierw ruszam do Łęcznej, a dopiero potem myślę o wyjeździe na wczasy. Nawet moja żona się z tego śmieje. Czerwiec i grudzień to obowiązkowe wizyty, ale w tym roku przyjadę też w październiku, na ślubie brata Jarka.
• Po meczu jednak od razu pojechałeś do Wrocławia, choć dostaliście kilka dni wolnego.
– Żona, która jest w ciąży i synek Filip zostali we Wrocławiu, dlatego chciałem jak najszybciej do nich wrócić. Szkoda, że nie ma już lotów do Świdnika, bo wtedy byłoby znacznie prościej.
• To był dopiero twój pierwszy mecz w Łęcznej, od kiedy opuściłeś Górnika...
– To już 8 lat odkąd przeniosłem się do Śląska. Ale w piątek bardzo fajnie się czułem, jak u siebie w domu. Cieszyłem się tego powrotu, to była duża dawka emocji. Kiedy wszedłem na obiekt, wszędzie były znajome twarze – pracownicy klubu, ko-ledzy z drużyny…
• …i jeszcze więcej na trybunach.
– Przyszli rodzice, brat, teściowie, sąsiedzi, koledzy, dlatego chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, że gram w bardzo dobrym zespole, który prezentuje dobry i widowiskowy futbol. Ludzie pamiętają o mnie w Łęcznej, bo już podczas rozgrzewki z trybun usłyszałem wiele ciepłych słów i pozdrowień.
• Zagrasz jeszcze kiedyś w Górniku Łęczna?
– Życie pisze różne scenariusze i kto wie, jak to się potoczy. Lepiej nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Górnik jest klubem, który mnie ukształtował, to w nim wszedłem w poważny futbol. Kiedy dotknęła nas degradacja nie rozwiązałem kon-traktu z winy klubu jak inni zawodnicy. Chciałem, żeby przeżywający kłopoty Górnik zarobił na mnie jakieś pieniądze. Wy-chowałem się tutaj i zależało mi na godnym rozstaniu. Ale teraz mieszkam we Wrocławiu, mój syn urodził się w tym mieście. Przejście do Śląska było jedną z lepszych decyzji w moim życiu. To wielki klubu, któremu oddałem serce.
• Wielki klub jeszcze nie wygrał na wiosnę. Odejście Sebastiana Mili odbiło się aż tak bardzo?
– Na pewno brakuje nam Sebastian, to reprezentant Polski, którego chciałby każdy klub w naszym kraju. Po prostu musimy przestawić się. Prezentujemy ofensywny futbol, gramy do przodu i cały czas wierzymy w siebie. Taki mamy styl i zasługujemy na zwycięstwa. One w końcu przyjdą, bo jesteśmy silni i ambitni.
• Dobrze też rozpracowaliście Górnika, gospodarze mieli duże problemy z „rozwinięciem skrzydeł”.
– Dla nas był to trudny mecz, bo Górnik jest niewygodnym przeciwnikiem, zwłaszcza u siebie. Ma mocnych i bardzo dobrych piłkarzy. My jednak przede wszystkim chcemy grać nowocześnie, utrzymywać się przy piłce.
• Łęczyńscy kibice zapamiętali cię jako młodego piłkarza, teraz widać twoją dojrzałość na boisku i poza nim. Po ostatnim gwizdku wsparłeś Jakuba Wrąbla, który popełnił koszmarny błąd, kosztujący was dwa punkty?
– Znam Kubę i jaki ma charakter, jest podobny do mojego. To skromny i ambitny zawodnik, któremu wróżę dużą karierę. W jego wieku też popełniałem proste błędy i to na nich trzeba się uczyć. Otrzymał wsparcie od nas wszystkich. Nikt go nie zostawił, bo nikt nie jest nieomylny. Głowa do góry i klata do przodu.
• Nie zaskakują cię wyniki w rundzie wiosennej?
– Trudno cokolwiek przewidzieć, bo każdy może wygrać z każdym. Drużyny z dołu tabeli ruszyły z kopyta. My w ubiegłym sezonie też broniliśmy się przed spadkiem i wiem pod jaką presją trzeba wtedy grać . Nie można na moment się zawahać, że coś może się nie udać. Na szczęście cel zrealizowaliśmy bez problemów.
• Jakie scenariusze zakładasz przed Śląskiem i Górnikiem Łęczna.
– Dobrą grę chcemy przekładać na pełną pulę i szybko zapewnić sobie miejsce w pierwszej ósemce. Mamy wysokie aspira-cje i chcemy bić się o mistrzostwo Polski. W tym roku trzy razy graliśmy z Legią i nie byliśmy od niej w niczym gorsi. Trener Tadeusz Pawłowski jest pozytywnie nastawiony i taką przekazuje nam energię. Górnikowi życzę miejsca w górnej części tabeli i wiem, że jest to realne.