ROZMOWA Z Miroslavem Bozokiem, pomocnikiem Górnika Łęczna
– Zdecydowanie brakowało mi meczów na najwyższym poziomie. Wiadomo, że pierwsza liga czy liga słowacka to nie to samo. Tutaj są nie tylko lepsi piłkarze, ale i zupełnie inna otoczka – piękne, nowe stadiony, mnóstwo kibiców na trybunach.
Pamięta pan jeszcze, że zanim w 2010 roku trafił pan do Arki Gdynia, był temat pańskiego transferu do Wisły?
– Nie lubię do tego wracać, ale można powiedzieć, że byłem już jedną nogą w Krakowie. Negocjacje były bardzo poważne, wydawało się, że trafię do Wisły, ale wyszło inaczej.
Z perspektywy czasu – żałuje pan tego trochę? Może gdyby wówczas kupiła pana "Biała Gwiazda”, pańska kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej?
– Wolę się nie zastanawiać. Trafiłem do Arki Gdynia i tego nie żałuję. Teraz jestem w Łęcznej, gram w polskiej ekstraklasie i naprawdę nie ma sensu roztrząsać, czy mogłoby być inaczej.
Wiosną grał pan niewiele. Dopiero pod koniec rundy wywalczył pan miejsce w pierwszym składzie. Teraz wszystko wskazuje na to, że zacznie pan sezon w pierwszym składzie. Chyba na dobre przekonał pan trenera Jurija Szatałowa.
– Tak naprawdę dopiero na starcie ligi zobaczymy, czy jest tak, jak pan mówi. Ja starałem się ciężko pracować na treningach i myślę, że trener to zauważył. Na pewno fizycznie czuję się dużo lepiej, niż gdy trafiałem do Górnika. Mam nadzieję, że piłkarsko również będę prezentował się lepiej.
Do drużyny dołączyło już pięciu nowych zawodników, ale żaden na pańską pozycję. To dowód zaufania sztabu szkoleniowego do Miroslava Bozoka?
– Nie powiedziałbym, że do kwestia zaufania. Cały czas testujemy przecież nowych zawodników, ktoś w końcu może przyjść i na moją pozycję. Wcale bym się nie obraził, bo przy takiej liczbie meczów, jaką mamy do rozegrania, zdrowa rywalizacja może nam tylko pomóc.
Wspólnie z Patrikiem Mrazem i Lukasem Bielakiem tworzycie słowacką kolonię w Łęcznej. Silna to kolonia, bo wychodzi na to, że wszyscy możecie liczyć na miejsce w pierwszym składzie.
– Na pewno raźniej mieć rodaków koło siebie, zawsze można porozmawiać w ojczystym języku i nie ukrywam, że jesteśmy ze sobą nieco bliżej. W Górniku nie ma jednak żadnych podziałów, nie siedzimy oddzielnie w szatni, nie tworzą się żadne grupki. Wszyscy razem stanowimy zespół, jest świetna atmosfera i zdarza się, że razem spędzamy także wolny czas.
Rozmawialiście już z zarządem albo trenerem na temat celów, jakie będziecie mieli do zrealizowania w nowym sezonie? O co będziecie grali w tym sezonie?
– Takiej rozmowy jeszcze nie było, nikt nie powiedział nam jednoznacznie "gracie o utrzymanie” albo "awansujcie do grupy mistrzowskiej”. Ze swojej strony mogę dodać, że w każdym meczu chcemy grać dobrą piłkę. Nie tylko zdobywać punkty, ale też cieszyć grą kibiców.
Zanosi się na to, że w tym sezonie możecie mieć ich naprawdę wielu. Na meczu z Wisłą stadion może wypełnić się do ostatniego miejsca.
– Dla nas to wspaniałe wieści. Chyba każdy piłkarz uwielbia grać przy pełnym stadionie. Jeśli dodatkowo będzie doping, taki, jak w pierwszej lidze, fani będą naszym dwunastym zawodnikiem, a wtedy będzie nam łatwiej o korzystny wynik w meczu z Wisłą. Bardzo liczymy na ich wsparcie.
Wiecie już, jak zagrać, żeby pokonać krakowian?
– Trener na pewno przygotuje odpowiednią taktykę. Zresztą już zdążył uczulić nas na mocne strony Wisły. Wiemy, jak grają i co zrobić, żeby zniwelować ich atuty. Teraz trzeba tylko teorię zmienić w praktykę.