„Biało–czerwoni” lepsi od Dani. Środowe spotkanie i wynik 3:2 pokazały, że nie jest tak źle, jak wielu myślało.
Jeżeli był to cel numer jeden, to został osiągnięty. W grze „biało-czerwonych” było jednak co najmniej tyle samo plusów, co minusów.
Polacy wyszli na PGE Arena w Gdańsku świetnie usposobieni i szybko, bo już w 4 min otworzyli wynik meczu.
Gola strzelił Mateusz Klich, który chwilę wcześniej zwodem minął ładnie jednego z rywali, zagrał na skrzydło do Jakuba Błaszczykowskiego, a kapitan naszej reprezentacji świetnym podaniem po ziemi w drugie tempo odwdzięczył się najlepiej, jak potrafił.
Występu Klicha nie da się ocenić jednoznacznie. Z jednej strony strzelił bramkę i zaliczył asystę przy trafieniu Piotra Zielińskiego na 3:2, więc zrobił to, co do niego należało.
Jednocześnie jednak w pierwszej połowie, jako ofensywny pomocnik był zbyt mało kreatywny, rzadko brał się za rozgrywanie piłki i nie zauważał wychodzących na czyste pozycje Roberta Lewandowskiego oraz Waldemara Soboty.
Po przerwie, gdy został nieco cofnięty do tyłu, pokazał, że w dalszym ciągu lepiej atakuje niż broni i nie może być odpowiedzialny za destrukcje na poziomie reprezentacyjnym.
Żadnego „ale” nie można mieć za to do występu Błaszczykowskiego. Skrzydłowy Borussii Dortmund był klasą dla siebie, walczył za dwóch, kreował grę i co chwila zmieniał pozycje, będąc nieuchwytnym dla rywali.
Do jego poziomu zbliżył się jedynie Sobota, który udowodnił, że jest w bardzo wysokiej dyspozycji i zagrał najlepszy mecz w historii dotychczasowych swoich występów w kadrze.
Przeciwko Duńczykom, Polacy zaskakująco dobrze radzili sobie w ofensywie, często zagrażali bramce rywali, potrafili zagrać na jeden kontakt, ale w defensywie byli nieco poradni. Kiepski występ zanotował Jakub Wawrzyniak na plus wypadł debiutujący w kadrze Łukasz Szukała.
Ze środowego pojedynku zbyt daleko idących wniosków wyciągać jednak nie można. W końcu był to tylko mecz towarzyski, a Wikingowie to nie ta sama reprezentacja co jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
W swojej grupie eliminacyjnej do Mundialu zgromadzili zaledwie sześć punktów w sześciu meczach i tylko cud może sprawić, że pojadą do Rio de Janeiro.
Nasza sytuacja jest nieco lepsza, bo nadal wszystko jest w nogach i głowach naszych piłkarzy. Wystarczy, że wygrają cztery kolejne mecze, z: Czarnogórą, San Marino, Ukrainą i Anglią (trzy ostatnie na wyjeździe) a wywalczą awans na mistrzostwa świata.
Prawda, jakie to proste?
Polska – Dania 3:2 (1:2)
Bramki: Klich (4), Sobota (59), Zieliński (60) – Eriksen (18), Braithwaite (45).
Polska: Szczęsny (46 Boruc) – Jędrzejczyk (75 Celeban), Szukała, Glik, Wawrzyniak – Błaszczykowski, Krychowiak, Kaźmierczak (46 Zieliński), Klich (86 Salamon), Sobota (88 Mierzejwski) – Lewandowski (78 Sobiech).
Dania: Andersen – Jacobsen, Kjaer (64 Vestergaard), Bjelland, Boilesen (46 Ankersen) – Braithwaite (46 Kusk), Kvist, Jensen (78 Sloth), Eriksen, Fischer (72 Krohn–Dehli) – Pedersen (46 Bille Nielsen).
Żółte kartki: Lewandowski (P) – Kwist (D). Sędziował: Yudai Yamamoto (Japonia). Widzów: 34 952.