Piłkarze Górnika Łęczna przygotowują się do kopalnianych derby z Górnikiem Zabrze. Wczoraj treningi z drużyną rozpoczął Fedor Cernych
Do tej pory zagrał w 18 meczach i strzelił dziewięć goli, w tym dublet w meczu z mistrzem Polski Legią Warszawa. Od razu wzbudził zainteresowanie możniejszych klubów ze Wschodu i Zachodu.
Kto wie, czy dziś Fedor Cernych grałby jeszcze w Łęcznej, gdyby nie kontuzja. Jesienią złamał kość śródstopia. Na środkach przeciwbólowych dograł rundę do końca, ale później musiał poddać się operacji, a następnie żmudnej rehabilitacji. W poprzednim tygodniu odrzucił kule i rozpoczął indywidualne treningi. Zabrakło go w meczu z Zawiszą, gdzie jego nieobecność była aż nadto widoczna.
– Gdyby się uprzeć, wróciłbym pewnie na to spotkanie. Nie było jednak sensu. Od kilku tygodni nie miałem piłki przy nodze, byłbym zupełnie nieprzygotowany. Najpierw muszę mocniej potrenować, złapać formę. Wrócę wtedy, gdy będę czuł, że jestem w stanie dać od siebie zespołowi sto procent – mówił nam kilka dni temu Litwin.
Wczoraj po raz pierwszy od kontuzji ćwiczył wspólnie z kolegami. To daje iskierkę nadziei, że będzie gotowy na mecz z Górnikiem, ale niewykluczone też, że sztab szkoleniowy nie będzie chciał ryzykować i najpierw sprawdzi go choćby w sparingu drugiej drużyny.
– Na razie żadna decyzja w sprawie jego występu nie zapadła. Chcemy zobaczyć, jak Fedor prezentuje się w treningu, jak wygląda na tle kolegów i na ile ma siły – tłumaczy Andrzej Rybarski, drugi trener Górnika.
Gorzej wygląda sytuacja Marcina Kalkowskiego, drugiego z rekonwalescentów. Środkowy obrońca wciąż nie może uporać się z urazem Achillesa i nie wiadomo, kiedy wróci do treningów z kolegami.
– Nowych kontuzji, odpukać, nie ma. Wiadomo, po meczu z Zawiszą część chłopaków jest poobijanych, ale na tę chwilę wszystko wskazuje, że powinni dojść do siebie przed spotkaniem z Górnikiem Zabrze – twierdzi Rybarski.
Po inauguracyjnym spotkaniu w łęczyńskiej ekipie panuje optymizm. – Pierwszy mecz to zawsze po części niewiadoma. Oczywiście przed wszystkimi meczami myślimy o trzech punktach, nie inaczej było i tym razem.
Patrząc na przebieg tego spotkania, mogło zakończyć się jednak każdym wynikiem. Równie prawdopodobne było nasze zwycięstwo, co porażka. Remis uważam za sprawiedliwy. Jesteśmy po części zadowoleni z tego punktu. Żeby ugrać więcej zabrakło swobody i pewności siebie, ale to przyjdzie z czasem – kończy asystent Jurija Szatałowa.