ROZMOWA Z Tomaszem Nowakiem, pomocnikiem Górnika Łęczna
– Na pewno szanujemy ten jeden punkt. Oczywiście przed meczem z Zawiszą mieliśmy swoje aspiracje i chęć, aby odnieść zwycięstwo. Jednak nasza gra nie wyglądała tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Dlatego skończyło się na bezbramkowym remisie. Wywalczonym na wyjeździe, co do tej pory raczej rzadko nam się udawało.
• Czego zatem zabrakło w waszej grze, aby wywalczyć komplet punktów?
– Spokoju w rozegraniu. Zawsze, kiedy mieliśmy piłkę, brakowało pewności w jej operowaniu. To był dopiero pierwsze spotkanie, więc nie wszystko jeszcze wychodziło. Jednak z meczu na mecz powinno już być lepiej. Sparingi nie są tym samym, co mecz ligowy. Boiska też są w różnym stanie.
• To w Bydgoszczy było raczej w słabszym.
– Zwłaszcza w drugiej połowie, kiedy nawierzchnia była już porządnie rozkopana. Dlatego piłka skakała i czasem zachowywała się nieobliczalnie. Gdyby murawa była lepsza, to moglibyśmy nawet wygrać. W ostatniej minucie miałem dogodną sytuację, ale piłka podskoczyła i nie trafiłem w nią czysto.
• Szkoda, bo to była "piłka meczowa”.
– Dziewięćdziesiąta minuta, więc gdybym strzelił, pewnie zdobylibyśmy trzy punkty i wtedy nie mówilibyśmy już o grze pozostawiającej coś do życzenia. To jest już druga runda, więc styl przestaje mieć znaczenie, schodzi na dalszy plan, a liczą się tylko punkty.
• Ładną dla oka piłkę graliście w pierwszej rundzie.
– Która nie zawsze przekładała się na zdobycz. Teraz celem nadrzędnym będzie punktowanie. Wkład artystyczny mieliśmy jesienią. W Bydgoszczy to było średniej jakości widowisko.
• Pierwszy mecz to zawsze niepewność, w dodatku Zawisza to już inny zespół, niż byliśmy do tego przyzwyczajeni.
– To mocno odmieniona drużyna, na którą wpływ wywarł trener Mariusz Rumak. Z tamtego składu zostało dwóch czy trzech zawodników, pozostali są nowi. Gospodarze okazali się trudnym i wymagającym rywalem. Więcej było walki i kopaniny, niż grania w piłkę. Ale nie chcieliśmy rzucić się na Zawiszę za wszelką cenę, aby nie przegrać. Dla bydgoszczan teraz każdy mecz jest grą o życie. Każde przegrane przez nich spotkanie to kolejny gwóźdź do trumny.
• Jak oceni pan sprowadzonych zimą kolegów i współpracę z nowym napastnikiem Evaldasem Razulisem?
– Ze swojej strony mam na pewno pozytywną opinię. Dla napastnika to nie było łatwe spotkanie, więcej było wybijanych piłek, niż celnych podań, dużo walczył w powietrzu. Jednak z ocenami Evaldasa, Filippa Rudika czy Josu trzeba poczekać do końca rundy. Już na konferencji prasowej mówiłem, że każdy kto wskoczy do zespołu może zagrać dwa lub trzy mecze fajnie, a potem dwa lub trzy średnio. To nic nadzwyczajnego, w końcu zmienili klub.
• Z Zawiszą czwartą żółtą kartkę zobaczył Veljko Nikitović, więc już w najbliższej kolejce zagra pan najprawdopodobniej z Filippem Rudikiem.
– To już sprawa raczej dla trenera. W drużynie mamy też innych pomocników, więc jest w kim wybierać. Mamy jeszcze tydzień, aby przećwiczyć kilka wariantów. A Filipp jest na pewno dobrym zawodnikiem.
• Wywalczyliście jeden punkt na wyjeździe, ale z Górnikiem Zabrze na własnym stadionie taka zdobycz nie będzie już satysfakcjonująca.
– Celujemy w górną ósemkę, więc u siebie musimy zwyciężać. Tym bardziej, że do tej pory w Łęcznej osiągaliśmy korzystne wyniki, czasem w trudnych warunkach. I chcemy potrzymać tę passę. Każdy kolejny mecz bez zwycięstwa oddali nas od grupy mistrzowskiej. Z Górnikiem Zabrze będziemy chcieli wygrać, ale nie rzucimy się na wariata, bo to może się srogo zemścić.