Chyba w ani jednej kolejce rundy jesiennej łęczyńscy szkoleniowcy nie mieli do dyspozycji pełnego zestawu zawodników. Jeszcze w okresie przygotowawczym wypadli Michał Renusz i Michał Zuber, czyli boczni pomocnicy.
Przez kilka tygodni musiał nosić gips, a na boisku pojawił się dopiero pod koniec października, w meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Miesiąc wcześniej do gry wrócił Zuber, borykający się z poważnym urazem mięśnia dwugłowego.
Obaj skrzydłowi w końcówce rundy byli jasnymi punktami zespołu, odpowiadającymi za siłę ofensywną, strzelali bramki, zaliczali asysty i wypracowywali rzuty karne. Latem, jeśli problemy ze zdrowiem wreszcie dadzą im spokój, nie będą narzekali na brak propozycji transferowych z innych klubów.
Niestety nie byli jedynym zmartwieniem trenerów. Kłopoty zdrowotne mieli również młodzi gracze – Piotr Hermann, Mateusz Żukowski i Mateusz Pielach. Każdy z nich z dużymi szansami na granie, przede wszystkim na bokach obrony. W dodatku Hermann i Żukowski to wciąż młodzieżowcy.
Pech dopadł "zielono-czarnych” na początku rozgrywek, ale nie omijał także pod koniec. Na finiszu rundy na dwa mecze wypadł Sebastian Szałachowski, a dłuższą przerwę w zajęciach będą teraz mieli Veljko Nikitović, Michael Lukasiewicz i Maciej Ropiejko.
Ten ostatni nawet bardzo długą. – Maciek Ropiejko w spotkaniu z Flotą Świnoujście zerwał więzadła krzyżowe. Wkrótce przejdzie operację. Wiosną jeśli zobaczymy go na stadionie, to tylko na kulach. Rundę na pewno ma już z głowy – twierdzi Piotr Rzepka. – Lukasiewicz też przez najbliższy miesiąc nie będzie trenował – dodaje. Ale nieobecność zawodnika urodzonego we Francji na pewno nie odbiłaby się na jakości w grze zespołu…
Gorzej, gdyby wiosną musiał pauzować Veljko Nikitović. Kapitana "zielono-czarnych” zabrakło w ostatnim meczu z Tychami. Co prawda beniaminek poległ w Łęcznej, ale dłuższą absencję Serba raczej trudno sobie wyobrazić.
To mózg, serce i płuca drużyny z Łęcznej. – Velo jest legendą GKS – podkreśla szkoleniowiec. – Przez ostatnie trzy lub cztery lata grał bez… więzadeł. To zasługa jego mięśni w nodze. Wszystko wyszło na jaw, kiedy doznał kontuzji kolana.
– Została uszkodzona łąkotka. W środę miałem artroskopię, w piątek wyszedłem ze szpitala – wyjaśnia Veljko Nikitović – Podczas wizyty u lekarza, po USG okazało się, że faktycznie mam zerwane więzadła. Ale nie będziemy tego robić. Skoro radziłem sobie bez nich w ostatnim czasie, to może i teraz się uda. Przede mną rehabilitacja i za miesiąc powinienem być już "na nogach”.