Jeśli doliczyć ostatni mecz rundy jesiennej (0:0 z Kolejarzem Stróże), zespół Mirosława Jabłońskiego nie przegrał od czterech kolejek. Czy ten serial uda się wydłużyć? Nie będzie to proste, bo GKS Bogdanka pojedzie zmierzyć się z innym GKS, z Katowic.
Stawowy zawitał na Lubelszczyznę w połowie rozgrywek 2008/09 i gdyby nie kilka głupich remisów na własnym boisku, wywalczyłby awans do ekstraklasy. Do celu zabrakło mu zaledwie czterech punktów. Nic dziwnego, że w następnych rozgrywkach łęcznianie uważani byli za jednego z głównych faworytów.
Niestety, latem trudno trenerowi było skupić się na przygotowaniu drużyny, ponieważ pojawiła się przed nim szansa powrotu do Cracovii. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, podobnie jak ze szturmu na ekstraklasę. W trzech pierwszych meczach jego podopieczni doznali trzech porażek i nie strzelili ani jednego gola. To oznaczało dymisję.
Drogi trenera i klubu rozeszły się. Ale po roku Górnik (wtedy jeszcze występował pod tradycyjną nazwą) pomógł trochę Stawowemu wrócić na trenerską karuzelę. W czwartej kolejce GKS Katowice przegrał w Łęcznej 0:1, w piątej został zdemolowany przez Podbeskidzie 6:1 i z posady wyleciał Dariusz Fornalak. Jego miejsce zajął właśnie Stawowy. I odmienił "Gieksę”.
Tej ocenie nie przeczy nawet to, że w poprzedniej kolejce Ślązacy stracili komplet punktów przy Bułgarskiej w Poznaniu, ulegając Warcie 1:2. W obecności blisko... 20 tysięcy widzów! – Trenerem GKS jest Wojciech Stawowy, więc to zespół bardzo dobrze poukładany taktycznie. Jest w nim wielu doświadczonych piłkarzy – mówi bramkarz poznaniaków Andrzej Bledzewski, kiedyś również zawodnik Górnika Łęczna.
– Znam dobrze tego szkoleniowca, bo razem pracowaliśmy w Arce Gdynia. Katowiczanie grają kombinacyjną piłkę. Długo utrzymują się przy niej, przesuwają i dzięki temu stwarzają groźne sytuacje. Myślę jednak, że z taką postawą dużo łatwiej byłoby im w ekstraklasie, niż pierwszej lidze. Nam udało się wygrać, ale należy pamiętać, że niesieni byliśmy dopingiem wielu tysięcy kibiców.
Do przerwy graliśmy krótko, agresywnie, wysoko i pressingiem. To przyniosło nam efekty. Po przerwie już tak dobrze nie było. Wycofaliśmy się, oni podchodzili pod nasze pole karne i stworzyli dużo sytuacji. Zachowali też więcej sił. Jaki jest sposób na GKS? Trzeba zagrać odważnie. Narzucić im swoje warunki? Jeśli będzie to możliwe... – kończy popularny "Bledza”.