Poprzednim razem dwa polskie zespoły występowały na wiosnę w europejskich pucharach 40 lat temu. Wtedy świetnie na arenie międzynarodowej radziły sobie Legia Warszawa i Górnik Zabrze, gromiąc potentatów. Teraz przez jesienne sito przebrnęły krakowska Wisła i ponownie klub z Łazienkowskiej.
Legia trafiła na Sporting Lizbona, a Wisła na Standard Liege. Teoretycznie łatwiej powinna mieć "Biała Gwiazda”. Niestety dla naszych ekip jutrzejsze spotkania będę pierwszymi oficjalnymi w tym roku. Szkoda, że nie udało się rozegrać nawet Superpucharu Polski, bo rywale cały czas znajdują się w rytmie ligowym.
W dodatku w Krakowie i Warszawie w ogóle nie pomyślano o wzmocnieniach. W stołecznym klubie sprzedano nawet dwóch kluczowych graczy – Ariela Borysiuka do Kaiserslautern, a Macieja Rybusa do Tereka Grozny.
Nic dziwnego, że spekulowano nawet o złożeniu dymisji przez trenera Macieja Skorżę. Czy w tej sytuacji można liczyć dobry wynik?
Nie powinny pocieszać czyjeś kłopoty, ale Portugalczycy też je mają. Słabe wyniki spowodowały zmianę na stanowisku trenerskim.
We wtorek zespół "Lwów” prowadził nowy szkoleniowiec Ricardo Sa Pinto, który zastąpił Domingosa Paciencię. Między innymi z tego powodu mówi się i pisze również o złej atmosferze w szatni Sportingu.
Jednak bez względu na skalę problemów, faworytem i tak będą goście. Początek meczu w Warszawie o godz. 19.
Natomiast w czwartek o godz. 21.05 Wisła przy Reymonta podejmie belgijski Standard. W Krakowie postanowiono zimą zaoszczędzić na transferach.
– Nie można powiedzieć, że Standard jest drużyną zdecydowanie lepszą od Wisły, ale myślę, że będzie to trudne spotkanie. Oczywiście każdy zespół popełnia błędy, tak jest też pewnie w przypadku Belgów.
Trzeba będzie je wykorzystać. Będziemy starali się jak najlepiej zagrać u siebie – zapewniał Łukasz Garguła na klubowej stronie.
Rewanże 23 lutego.