Szczypiorniści Azotów stają dziś przed szansą wywalczenia piątego miejsca w kończącym się sezonie. By tak się stało muszą odrobić stratę trzech bramek z pierwszego meczu z Powenem. Mecz z siódemką z Górnego Śląska będzie ostatnim akordem trwających dziewięć miesięcy rozgrywek.
Już raz zespół trenera Marcina Kurowskiego był pod ścianą w końcowej fazie rozgrywek. Schody pojawiły się w grze o przepustkę do walki o piąte miejsce, gdy przeciwnikiem Azotów była Siódemka Miedź Legnica. Wówczas, po wyjazdowej przegranej 22:24, w rewanżu udało się wygrać z nawiązką 28:24.
Wydaje się, że puławianie są specjalistami w odrabianiu strat. Sztuka ta udała im się już raz w potyczce zabrzanami. Było to w ćwierćfinale Pucharu Polski. Przegrana na Górnym Śląsku 30:33 została odrobiona na w Puławach – Azoty zwyciężyły 30:26.
Ten sukces dał ekipie z woj. lubelskiego historyczny awans do Final Four. Czy uda się powtórzyć w lidze pucharowy wyczyn?
Zadanie to nie będzie łatwe. Powen, choć jest beniaminkiem, wielokrotnie pokazał, że trzeba się z nim liczyć. Zabrzanie grają ciekawą piłkę. Mają piłkarzy z przeszłością w renomowanych klubach: Witalija Nata z Vive Targów Kielce, Kamila Mokrzkiego i Sebastiana Rumniaka z Orlenu Wisły Płock, czy Adriana Niedośpiała z Zagłębia Lubin.
Oprócz Rumniaka puławskim kibicom dobrzez znani są rozgrywający Remigiusz Lasoń i obrotowy Łukasz Kandora. Obaj powinni dziś wystąpić na parkiecie swojej byłej drużynie.
Gospodarze mają kłopoty kadrowe. Kontuzjowani są obrotowy Paweł Grzelak i bramkarz Kirył Kolev. Po wyprawie do Zabrza na urazy narzekają Michał Szyba, Dimitrij Afanasjev i Krzysztof Tylutki.
– Cała trójka powróciła już do zajęć, ale nie wiadomo czy zagra w tym meczu – mówi Piotr Dropek, drugi trener Azotów. – W składzie powinien też być Mateusz Przybylski, który przez kilka tygodni przechodził rehabilitację. Liczymy na odrobienie strat. Na pewno będziemy mocno skoncentrowani. Zapowiada się trudne, zacięte i emocjonujące spotkanie.