ROZMOWA Z Edwardem Jankowskim, trenerem SPR Lublin
– Zdecydowanie przekleństwem. Oddałem reprezentacji Polski pięć zawodniczek. Obecnie na treningach mam zaledwie sześć szczypiornistek i ten stan będzie trwał jeszcze przez kilkanaście dni. Jestem jednak doświadczonym trenerem i spokojnie sobie z tym poradzę. Dogadaliśmy się z Krzysztofem Krawczykiem, szkoleniowcem AZS UMCS Lublin i trenujemy wspólnie.
• Nie lubi pan oddawać zawodniczek na zgrupowania reprezentacji?
– Dla mnie to jest chore, że po trzech kolejkach mamy prawie miesiąc przerwy w rozgrywkach. Taka przerwa nigdy nie wpływa dobrze na drużynę, zwłaszcza, że byliśmy w niezłej formie. SPR jest dodatkowo pokrzywdzony, bo w kadrze ma najwięcej zawodniczek.
• I to wszystko dzieje się przed najważniejszym meczem w tym sezonie. 13 i 14 października w drugiej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów zmierzycie się z portugalskim ADA Colegio Joao de Barros. Co wie pan o rywalkach?
– To dla nas czysta karta. Nawet w internecie ciężko jest znaleźć wartościowe informacje na ich temat. Wiemy tylko, że jest to uczelniany zespół.
• Czy jest szansa, że na ten mecz wróci któraś z kontuzjowanych zawodniczek?
– Niestety nie. Szkoda, bo przydałby się nam powrót chociaż jednej z nich. Walentyna Nieściaruk sygnalizowała w meczach kontrolnych wysoką formę, Alesia Mihdaliova również nieźle wyglądała na treningach. Edyta Danielczuk z kolei byłaby znakomitą alternatywą dla Ewy Wilczek. A tak zostałem tylko z jedną kołową.
• Z początku sezonu może być pan jednak zadowolony.
– Oczywiście, bo zrealizowaliśmy nasz cel. Mieliśmy wywalczyć sześć punktów i to udało się nam. Styl jest mniej ważny, zwłaszcza, że nasza kadra mocno się skurczyła. Myślę, że można dziewczyny pochwalić za ten okres. Szkoda tylko, że końcówka meczu z Zagłębiem Lubin została odpuszczona. Mogliśmy wygrać z „Miedziowymi” kilkunastoma bramkami, a skończyło się jedynie na czterech golach.