Rozmowa z Ewą Wilczek, kołową SPR Lublin.
– Oczywiście. Feta trwała przez całą drogę. Jesteśmy niesamowicie szczęśliwe, bo wszystkie bardzo pragnęłyśmy tego złota. Nie mam wątpliwości, że ten tytuł trafił do nas jak najbardziej zasłużenie. Cały sezon ciężko pracowałyśmy na to. Forma przyszła dość szybko, bo już w meczach przedsezonowych wygrywałyśmy mecz za meczem. Zdarzały się nam wpadki, ale za każdym razem potrafiłyśmy się podnosić. Jedyne czego mi szkoda, to straconej szansy w europejskich pucharach. Jestem pewna, że gdyby stworzono nam optymalne warunki, to zaszłybyśmy w nich znacznie dalej.
• Miała pani w tym sezonie chwile zwątpienia?
– Nie. Jedyną chwilą, kiedy nie czułam się zbyt pewnie był okres, kiedy dotknęła nas plaga kontuzji. Były weekendy, że na mecz jechałyśmy w zaledwie jedenastoosobowym składzie. Na szczęście, większość dziewczyn wyleczyła się na najważniejsze mecze i pomogła nam w zdobyciu mistrzostwa Polski
.
• To właśnie długość ławki rezerwowych była jednym z elementów, które przesądziły o zdobyciu tytułu.
– Piłka ręczna jest sportem zespołowym, dlatego każda zawodniczka w drużynie jest bardzo ważna. Kiedy wypadały nam ze składu kolejne dziewczyny, rezerwowe wchodziły na parkiet i wnosiły nową jakość. Ja również na tym skorzystałam, bo w play-off kilkakrotnie mogłam usiąść na ławce rezerwowych i popatrzeć sobie z boku na grę mojej zmienniczki, Edyty Da-nielczuk.
• Ten sezon był też okresem zmian w SPR Lublin. Czy w klubie nastąpi teraz czas stabilizacji?
– Na dzień dzisiejszy jesteśmy z wypłatami na bieżąco. Klub ma jednak wobec nas długi z przeszłości. Na szczęście mamy obietnice, że te zaległości zostaną również uregulowane. To, co dzieje się w SPR wygląda naprawdę obiecująco. Wokół wielu ludzi mówi, że celem prezesa Michała Jastrzębskiego jest zbudowanie zespołu, który będzie liczył się w europejskich pucharach. Życzę mu tego z całego serca, bo w Lublinie nie ma sportu na europejskim poziomie. To miasto potrzebuje wielkich widowisk.
• Czy ten zespół jest gotowy na sukces w europejskich pucharach?
– Trzeba go wzmocnić. Wszystko jednak zaczyna się i kończy na pieniądzach. W tym zespole tkwią olbrzymie rezerwy i jeżeli zaangażowane zostaną odpowiednie zawodniczki, to może powstać bardzo interesująca drużyna. O awansie do Ligi Mistrzyń na razie nie ma sensu myśleć, bo na to jest za wcześnie. Wzorem dla nas powinno być Vive Kielce, gdzie zespół budowano metodą małych kroków.