Andrzej Rajkiewicz i Jakub Tarczykowski – dość niespodziewanie tych dwóch panów zostało bohaterami spotkania pomiędzy Vistalem Łączpol Gdynia i SPR Lublin. O parze arbitrów ze Szczecina mówi od niedzieli cała Polska. Mecz pomiędzy dwoma czołowymi zespołami w naszym kraju mógł się podobać. Było w nim wszystko – piękne bramki, dramaturgia i łzy. Szkoda tylko, że w końcówce bohaterami zostali sędziowie, a nie któraś z zawodniczek.
W 43 min Katarzyna Duran w swoim stylu wbiła się w defensywę mistrzyń Polski i wpadła na Alinę Wojtas. Co na to arbitrzy? Pokazali czerwoną kartkę lubliniance! W tej sytuacji można było odgwizdać faul jednej lub drugiej zawodniczki, a nawet dać dwie minuty Wojtas, ale nie należało jej wyrzucać z boiska. Łzy 23-letniej rozgrywającej wzruszyły chyba całą Polskę.
Dziurę po najlepszej szczypiornistce SPR szybko załatały Alesia Mihdaliova i Kristina Repelewska. Lublinianki odskoczyły gospodyniom na trzy bramki, ale wtedy do akcji znowu włączyli się arbitrzy i wyrzucili z boiska Repelewską, która próbowała powstrzymać kontrę.
Telewizyjne powtórki jednoznacznie pokazały, że intencją lubelskiej rozgrywającej było przechwycenie piłki, a nie zrobienie krzywdy rywalce. Wobec takich zrządzeń losu SPR był bezsilny. I choć gdynianki do remisu doprowadziły po rzucie w ostatniej sekundzie, to trzeba przyznać, że ten wynik jest dużym sukcesem lublinianek.
W piątek i w niedzielę mistrzynie Polski zmierzą się na wyjeździe z HAC Handball Havre. Francuzek do Vistalu nie ma nawet sensu porównywać, bo to zupełnie inna półka. Jeżeli lublinianki myślą o sukcesie w Pucharze EHF, to muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności. Trzeba zaznaczyć, że nawet to może nie wystarczyć do odniesienia zwycięstwa.
Oby tylko wyprawa do Francji nie okazała się ostatnim meczem w europejskich pucharach w historii SPR. Kłopoty finansowe klubu są ogromne. Jednak ten tydzień miejmy nadzieję, że przekona potencjalnych sponsorów do inwestycji w zespół. Wszak w ostatnich dniach lublinianki ciągle są w blasku fleszy.