- Podjąłem decyzję w ułamku sekundy, a piłka wpadła do bramki obok zaskoczonego bramkarza Chorwatów. Dla mnie najważniejsze jest dobro drużyny - mówi autor jednego z najładniejszych goli Polaków podczas mistrzostw świata w Katarze
Rozmowa z Przemysławem Krajewskim, piłkarzem ręcznym Azotów Puławy i reprezentacji Polski, brązowym medalistą mistrzostw świata w Katarze
• W poniedziałek wróciliście do kraju, a już wczoraj rano musieliście zameldować się na pierwszym treningu Azotów. Jak zostaliście przyjęci?
– Były gratulacje od zarządu klubu, trenera i kolegów z zespołu. Medal MŚ jest również sukcesem naszego klubu. To dzięki grze w Azotach zostałem zauważony przez trenera reprezentacji narodowej i mogłem pojechać na mistrzostwa Europy w Danii i teraz do Kataru.
• Przed decydującą akcją meczu o brąz z Hiszpanią, zakończoną rzutem Michała Szyby, trener Michael Biegler wziął czas. Akcja została dokładnie zaplanowana?
– Wiedzieliśmy, że jest bardzo mało czasu, musieliśmy zdążyć z rzutem. Nie wyznaczyliśmy zawodnika, który miał ją zakończyć. Duży wkład miał Michał Jurecki ściągając na siebie dwóch Hiszpanów, a Michał Szyba miał ułatwione zadanie.
• Przemysław Krajewski przejdzie do historii MŚ wspaniałą bramką zdobytą rzutem zza pleców w ćwierćfinale z Chorwacją? To najpiękniejszy gol MŚ.
– Podjąłem decyzję w ułamku sekundy, a piłka wpadła do bramki obok zaskoczonego bramkarza Chorwatów. Najważniejsze, że zagraliśmy bardzo dobre zawody, a ja mogłem przyczynić się do końcowego triumfu.
• Czy ta bramka, podobnie jak słynny gol Artura Siódmiaka przejdzie do historii polskiej piłki ręcznej?
– Spokojnie… ten gol był jednym z wielu, które padły. Dla mnie najważniejsze jest dobro drużyny. Jeśli w takim kontekście rozpatrujemy moje trafienie, to tak samo należy spojrzeć na fantastyczną interwencję w bramce Sławka Szmala, który na raty obronił rzut Hiszpana w meczu o brąz.
• Pewnie miałby pan ogromny żal do siebie, gdyby przegrał rywalizację o miejsce w kadrze na wyjazd na MŚ ze skrzydłowym Zagłębia Lubin Wojciechem Gumińskim?
– Podczas zgrupowania podjąłem wyzwanie i dałem z siebie wszystko, aby znaleźć się w składzie. Z pewnością ubiegłoroczny udział w ME pomógł mi wywalczyć miejsce w reprezentacji i dobrze grać w Katarze. Na MŚ czułem się znacznie pewniej.
• Już w czwartek ciężki mecz Azotów Puławy z wicemistrzem Polski Orlen Wisłą Płock. Bohaterowie będą chyba zmęczeni?
– Z pewnością. Wracamy do ligowej rzeczywistości. Nie jesteśmy faworytem, ale podejmiemy walkę z wyżej notowanym przeciwnikiem. Na pewno nasza hala wypełni się w całości kibicami.