Szczypiorniści z Puław zmierzą się na wyjeździe z AZS AWF Gorzów Wielkopolski. I by nie stracić kontaktu z zespołami z bezpiecznych miejsc, puławianie nie mogą sobie pozwolić na trzecią z rzędu porażkę.
Aktualna sytuacja zespołu z Puław, delikatnie mówiąc, nie jest za ciekawa. Po dwóch seriach spotkań podopieczni trenera Giennadija Kamielina zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Zerowym kontem punktowym legitymuje się jeszcze tylko gdański AZS AWFiS. Dwa oczka wyżej od Azotów jest siódemka z Gorzowa.
Gospodarze mają na koncie wysoką porażkę 22:35 w Głogowie i dość zaskakujący remis z mistrzem Polski Wisłą Płock (24:24), odniesiony na swoim parkiecie. - Już sam fakt, że gramy u beniaminka ligi nie jest naszym sprzymierzeńcem - mówi Jerzy Witaszek, prezes Azotów. - Przeciwnik ma nad nami przewagę psychologiczną, wyprzedza nas o punkt. Po wynikach widać, że nasz zespół złapał dołek. Mamy nadzieję, że kryzys szybko minie. Trener i zawodnicy zapewnili mnie, że w Gorzowie będzie wygrana.
Przywiezienie dwóch punktów z Lubuskiego nie będzie wcale łatwe. Tym bardziej, że Azoty mają mocno przetrzebiony skład z powodu kontuzji. W domu zostali obrotowy Mateusz Kus i rozgrywający Remigiusz Lasoń. Obaj wypadli ze składu po meczu z Focuem. Kus ma kłopoty z kolanem, a Lasoń skręcił staw skokowy. - Przerwa może potrwać nawet trzy tygodnie - mówi Lasoń. - Choć jesteśmy mocno osłabieni, musimy wygrać z AZS. W przeciwnym razie pewnie na dłużej zadomowimy się na ostatnim miejscu w tabeli. Szkoda, że nie mogę pomóc kolegom.
W minionym tygodniu puławianie wygrali kontrolny mecz z mołdawskim Olimpusem 95 USEFS Kiszyniów 43:33. W grze Azotów widać było lekką poprawę, w porównaniu do występu z Focusem. - To zwycięstwo było potrzebne piłkarzom, podbudowało ich - mówi trener Kamielin. - Na razie nie mam żadnego ultimatum ze strony klubu. Ale w Gorzowie musimy wygrać, innego wyniku nawet nie potrafię sobie wyobrazić.