ROZMOWA Z Kristiną Repelewska, rozgrywającą MKS Selgros Lublin i reprezentacji Polski
- Oswaja się już pani powoli z myślą, że za chwilę może pani zostać medalistką mistrzostw świata?
– Na pewno jeszcze nie. Dużo pracy przed nami. Oczywiście, cały czas żyjemy środowym meczem, ale tak naprawdę to był dopiero kolejny krok do medalu. Musimy zrobić jeszcze jeden żeby stanąć na podium, a dwa, chcąc być na jego najwyższym stopniu.
- Te nieco ponad trzy minuty, jakie spędziła pani na parkiecie w meczu z Holandią, mogą okazać się najważniejsze w pani karierze.
– Ciężko powiedzieć. To była decyzja trenera. Gosia (Stasiak – red.) doznała kontuzji, trzeba było ją zastąpić. Cieszę się, że to ja dostałam tę szansę.
- Po jednym meczu musiała pani jednak opuścić koleżanki.
– Dobrze, że Gosia jest już zdrowa i może grać. Ta sytuacja na pewno nie jest dla mnie łatwa, ale najważniejsze jest dobro zespołu. Cały czas jestem z dziewczynami w Danii i wspieram je, na ile tylko mogę.
- Niesamowite jest to, jak szybko udało się wam podnieść po porażkach w fazie grupowej.
– W sporcie tak to już jest, że nie ważne są początki, to jak kto wystartuje. Liczy się tylko końcowy wynik. Pierwsze śliwki były robaczywki, ale teraz jesteśmy już w półfinale. Przed nami dwa kolejne mecze. Zobaczymy jak to wszystko się skończy.
- Widać, że atmosfera w zespole jest znakomita. To może dodać wam skrzydeł.
– Ta atmosfera cały czas była, jest i będzie. Nawet – odpukać – jeśli przegramy z Holandią. Zresztą przecież także po porażkach w fazie grupowej nikt nie myślał o tym, żeby się poddawać. Wierzymy w siebie, nawzajem się mobilizujemy i dajemy z siebie wszystko. Duch walki jest największą siłą tego zespołu.
- Nie spytam czy wierzycie, że pokonacie Holandię, ale jak to zrobić?
– Na pewno każda z dziewczyn da z siebie wszystko na parkiecie, a do czego to wystarczy, przekonamy się po meczu. Jeżeli chodzi o założenia taktyczne, wszystkiego dowiemy się na odprawie przedmeczowej. Trenerzy oglądali wszystkie mecze naszych rywalek i przygotowali dla nas szczegółową analizę.
- Wszyscy będą trzymali kciuki za naszą reprezentację, ale pani będzie z pewnością zaciskać je szczególnie mocno. Jeżeli dziewczyny wygrają jedno z dwóch pozostałych spotkań, na pani szyi także zawiśnie medal mistrzostw świata
– Na razie o tym nie myślę. Jestem cały czas z dziewczynami, ale nie mogę im pomóc, bo nie jestem zgłoszona. To bardzo stresujące, zdecydowanie bardziej niż samo granie, bo wtedy ma się wpływ na to, co dzieje się na boisku. Gdy siedzę na trybunach, nic nie zależy ode mnie.