Rozmowa z Małgorzatą Stasiak, nową rozgrywającą MKS Perła Lublin
- Jak się pani czuła wchodząc na parkiet w sobotnim spotkaniu z Koroną Handball Kielce? To był powrót Małgorzaty Stasiak na ligowe boiska po prawie dwuletniej przerwie.
– Tak, ostatni raz grałam w Superlidze będąc zawodniczką Pogoni Szczecin. Jeszcze kilka dni temu myślałam, że nie będzie stresu. W końcu w Lublinie grałam przez wiele lat i wszystkich tu znam. Przed meczem czułam jednak dziwny niepokój. Pomogła mi adrenalina, która mnie pozytywnie nastroiła. Wiadomo, że tak długa przerwa musi być widoczna na boisku. Na razie jeszcze nie mam tyle siły, co kiedyś. Skoczność też jeszcze nie jest na tym samym poziomie. Wierzę jednak, że wrócę do dawnej formy.
- Na dzień dobry dostała pani dwie minuty kary, bo weszła na boisko, kiedy na parkiecie była już regulaminowa liczba zawodniczek...
– To była głupota z mojej strony. Po prostu udzieliły mi się emocje. Bardzo tęskniłam za tym uczuciem. Mam nadzieję, że za moje zachowanie nie jest przewidziana kara finansowa. (śmiech) Cóż, w ramach przeprosin przyniosę dziewczynom dobre ciasto.
- Terminarz ułożył się pod panią i przez cały styczeń gracie z przeciwnikami z dołu tabeli. Będzie sporo czasu na przypomnienie sobie, jak się gra w piłkę ręczną...
– Bardzo cieszę się, że terminarz jest moim sprzymierzeńcem. Ten czas pozwoli mi uwierzyć w siebie i poczuć, że jestem potrzebna tej drużynie. Z treningu na trening wyglądam i czuję się coraz lepiej. Chcę grac w Lublinie o najwyższe cele. To jest cel mojego powrotu do hali Globus.
- Jak oceni pani trenera Roberta Lisa?
– Dopiero się poznajemy. Ma spory temperament i potrafi wyrzucać z siebie emocje. Bardzo podoba mi się to, że jest szczery i traktuje wszystkie zawodniczki równo. Zajęcia, które prowadzi są bardzo mądre, przemyślane i ciekawe.