(fot. Maciej Kaczanowski)
Rozmowa z Moniką Marzec, trenerką MKS FunFloor Perła Lublin i asystentką trenera reprezentacji Polski
Co czuje pani po pokonaniu MKS Zagłębie Lubin?
- Radość, bo widziałam zespół, który walczy od pierwszej do ostatniej minuty. Nawet dziewczyny, którym przed przerwą nie szło, to w drugiej połowie się ogarnęły i zagrały znacznie lepiej. Widać, że każda szczypiornistka chce być ważna i pragnie coś wnieść do zespołu. Fajnie, że ten zespół pokazuje charakter i chęć reprezentowania Lublina na arenie ogólnopolskiej.
W jakim stopniu w pokonaniu Zagłębia pomogła wam porażka w Kobierzycach?
- Myślę, że to był kubeł zimnej głowy na nasze głowy. Zaczęłyśmy ten sezon od wysokich wygranych w kolejnych turniejach, a później dołożyłyśmy trzy pewne zwycięstwa w Superlidze. Wreszcie przyszedł mecz w Kobierzycach, gdzie same się pokonałyśmy. Popełniłyśmy aż 21 własnych błędów, co w meczu z tak silnym przeciwnikiem musi skutkować porażką. To my byłyśmy dla siebie najpoważniejszym rywalem w tamtym spotkaniu. Dlatego w konfrontacji z Zagłębiem bardzo chciałyśmy się odbudować.
Bohaterkami wtorkowej konfrontacji były Weronika Gawlik i Romana Roszak...
- Zespół to cała drużyna. W szatni powiedziałyśmy sobie, że bez pierwszej nie ma ostatniej, a bez ostatniej nie ma pierwszej. Dlatego najważniejsze są trzy punkty.
Przed wami przerwa reprezentacyjna. Lubelskie szczypiornistki nie będą miały czasu na odpoczynek...
- Tak, bo kilka z nich jedzie na zgrupowania reprezentacji Polski. Dlatego teraz najważniejszy dla nich jest odpoczynek i regeneracji przed meczami w narodowych barwach. Litwinki i Szwajcarki to wymagający przeciwnicy.
Ale to Polki są faworytkami?
- Do każdego przeciwnika trzeba podchodzić z respektem. W reprezentacji Szwajcarii grają zawodniczki występujące na co dzień w lidze niemieckiej. Czasy pewniaków w sporcie już się skoczyły. Teraz każdy może zrobić coś nieprzewidywalnego. Właśnie dlatego najważniejsza jest wiara w samego siebie i patrzenie na swój zespół.
Zaskoczył panią brak powołania dla Karoliny Kudłacz-Gloc?
- Taka chwila przychodzi w życiu każdego zawodnika. Trener w pewnym momencie musi zdecydować się na powołanie młodszej zawodniczki. Nie uczestniczyłam w rozmowach Arne Senstada z Karoliną. Należy uszanować tę decyzję. To trener odpowiada za wyniki i ma pełne prawo do podejmowania takich ruchów.
Co będzie się działo z zawodniczkami Perły, które nie jadą na zgrupowania reprezentacji?
- Do końca tygodnia wszystkie mają wolne, bo muszą odpocząć i nabrać energii. Mogą w tym czasie pojechać do domów i odwiedzić rodziny, bo domyślam się, że czują sporą tęsknotę. Później natomiast być może połączymy treningi pierwszej drużyny z drugą. Na pewno nie będzie to zmarnowany czas, wszystko jest dokładnie rozpisane.
O marnowaniu czasu nie może być mowy, bo już w połowie października odbędzie się dwumecz z chorwackim ZRK Bjelovar.
- I oba spotkania odbędą się w hali Globus. Jeszcze nie zajmowałyśmy się tym przeciwnikiem. Mamy jednak, dzięki kontaktom Mariny Razum, materiał z meczów Bjelovaru w lidze chorwackiej. Teorie na praktykę zaczniemy przekładać dopiero po powrocie ze zgrupowania.
Na zgrupowaniu kadry ma pani czas zajmować się klubowymi sprawami?
- Na pewno znajdę czas na oglądanie meczów Bjelovaru i przygotowanie moim podopiecznym różnych klipów z zagraniami ekipy z Chorwacji. Mamy w chmurze swoje konto, gdzie zawodniczki mogą oglądać sobie różne materiały.