ROZMOWA Z Weroniką Gawlik, bramkarką MKS Selgros Lublin
Trzecie miejsce w Pucharze Polski to dla was powód do rozczarowania czy raczej radości, że tak szybko udało się podnieść po gorszym meczu w półfinale?
– Na pewno nie jest to zadowalający wynik. Liczyłyśmy na więcej, celowałyśmy w złoto. Ten sobotni mecz ewidentnie nam jednak nie wyszedł. Zagrałyśmy tak, jakbyśmy nie były przygotowane, że rywal będzie walczył.
Co jeszcze zadecydowało o porażce z Vistalem?
– Tak naprawdę to wszystko. Bo zabrakło i solidnej obrony, i skuteczności. W każdym elemencie byłyśmy troszkę słabsze od rywalek. Szczególnie w pierwszej połówce. Po przerwie ta gra była już nieco lepsza, lecz nie na tyle, żeby odrobić straty.
Ale już w meczu o brąz z Zagłębiem dałyście prawdziwy popis umiejętności. Zlanie Miedziowych na ich terenie, to chyba musiało dodać wam sporo pewności siebie.
– Zupełnie inaczej weszłyśmy w to spotkanie. Nauczone doświadczeniem dnia poprzedniego od początku nastawiłyśmy się na walkę i postawiłyśmy rywalkom twarde warunki. Gra kleiła się od samego początku, dziewczyny świetnie broniły. Oczywiście, to sport drużynowy, więc błędy też się zdarzały, ale było ich znacznie mniej niż w sobotę. Nawet gdy Zagłębie doszło nas na trzy bramki, czułyśmy się pewnie i wiedziałyśmy, że za moment znów odskoczymy.
Chwali pani koleżanki, ale to Weronika Gawlik zamurowała bramkę. Tylko 17 wpuszczonych rzutów robi wrażenie.
– Dobrze się czułam, dobrze weszłam w mecz, ale prawda jest taka, że bramkarz broni, jak obrona pozwala. Dziewczyny mi pomogły, odbiłam kilka dobrych piłek i złapałam pewność siebie, która zbudowała mnie na dalszą część spotkania.
Brakuje wam trochę regularności, bo dobre mecze przeplatacie słabszymi. Z Piotrcovią też tak było. Z czego to wynika?
– Rzeczywiście, gramy w kratkę. Jeden dobry mecz, później wydaje nam się, że znów łatwo wygramy i może gdzieś brakuje motywacji. Takiego sportowego nerwa, adrenaliny. To sprawia, że dołujemy i znów musimy się odbudowywać i mobilizować.
Teraz przed wami mecze ze Startem Elbląg, który w sezonie zasadniczym przysporzył wam sporo kłopotów. Jest trochę obaw przed tymi spotkaniami?
– Wkraczamy w taką fazę, że nie ma łatwych rywali, każdego trzeba się obawiać. Ze Startem Elbląg znamy się jak łyse konie. Grałyśmy z nimi w tym sezonie więcej niż z innymi drużynami, ostatnio choćby w Pucharze Polski. To nie były łatwe mecze, ale wiemy, czego się po nich spodziewać. Co do taktyki, nasze trenerki na pewno przygotują coś, czym zaskoczymy Elbląg.