(fot. PGNIG SUPERLIGA)
W 10. kolejce Azoty Puławy przegrały na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 25:32. Tylko przez 20 minut puławianie mieli coś do powiedzenia. Była to trzecia w sezonie porażka drużyny trenera Michała Skórskiego.
Zawodnicy dostroili się do świątecznej rangi zawodów. Przez pierwszy kwadrans więcej z gry mieli goście. Trafianie do bramki rozpoczął Bartosz Kowalczyk. W odpowiedzi Wadima Bogdanowa pokonał Szymon Sićko. W 8. minucie Martina Galię po raz kolejny pokonał Kowalczyk.
Z upływem czasu Azoty zaczęły kontrolować wynik. Tak było do 15 minuty. Przy prowadzeniu 8:5 coś się zacięło w grze podopiecznych trenera Michała Skórskiego. Nie kleiła się gra w obronie, coraz częściej zaczęły pojawiać się straty, z których zabrzanie ciągnęli kontry i łatwe bramki. Efektem była szybka strata prowadzenia. Po 30 minutach przyjezdni przegrywali 12:17.
– Zaczęliśmy popełniać głupie niewymuszone błędy i szybko straciliśmy prowadzenie. W drugiej połowie musimy uspokoić się i wyciągnąć wynik. Powinniśmy zagrać na 100 procentów i wygrać – mówił w przerwie rozgrywający Azotów Antoni Łangowski.
Po postawie na początku drugiej odsłony widać było, że puławianie odbyli w szatni męską rozmowę. Solidna gra w obronie i bezbłędny w bramce Walentyn Koszowy sprawiły, że w 35 min po trafieniu obrotowego Łukasza Rogulskiego strata wynosiła już tylko jedną bramkę (17:16). Niestety, to był koniec dobrej gry Azotów. Kolejne 25 minut należało już do zabrzan.
Górnik Zabrze – Azoty Puławy 32:25 (17:12)
Górnik: Galia, Skrzyniarz – Tomczak 6, Sluijters 6, Daćko 6, Czuwara 4, Łyżwa 3, Kondratiuk 2, Sićko 2, Buszkow 1, Bis 1, Bondzior 1, Tatarincew, Gogola, Pawelec. Kary: 10 minut.
Azoty: Bogdanow, Koszowy – Jarosiewcz 5, Szyba 4, Łangowski 3, Kowalczyk 3, Dawydzik 3, Seroka 3, Rogulski 2, Adamczuk 1, Przybylski 1, Moryń 1, Mchawrab, Skwierawski. Kary: 8 minut.