Motor w sobotę przegrał pierwszy mecz w sezonie. Sposób na głównego faworyta do awansu znalazła Tomasovia. Co po końcowym gwizdku mówili przedstawiciele obu drużyn?
Dominik Nowak (trener Motoru)
– Gratuluję rywalom tego zwycięstwa. Widać było u nich duże zaangażowanie. U nas zresztą też. Zabrakło jednak skuteczności. Mieliśmy mnóstwo dobrych okazji. Chyba nawet z 10. Gdybyśmy wykorzystali przynajmniej połowę z nich, to spokojnie wygralibyśmy to spotkanie. Zrobiliśmy bohatera meczu z bramkarza Tomasovii, który bronił, jak w transie. Pewnie jeden na 10 meczów taki się zdarza, że nie chce nic wpaść nawet z sześciu metrów. Co do bramki i poziomu sędziowania, to już nie będę się wypowiadał. Sami dostaną naukę, widocznie tak chcą uprawiać swój zawód, jak uprawiają. Musi jednak być w tym wszystkim jakaś norma. Tym sytuacjom kontrowersyjnym się jednak przyjrzymy i pewnie swoje opinie też wydamy. Musimy się jednak przede wszystkim szybko pozbierać. Ta porażka musi nas scementować.
Jacek Paszkiewicz (trener Tomasovii)
– Wolą walki i ambicją zdobyliśmy te trzy punkty. Ustawiliśmy się, że będziemy przeszkadzać rywalom. Pierwsza i druga połowa, to przewaga Motoru. My jednak wyprowadziliśmy kilka fajnych kontr. Znowu potwierdziliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani, jeżeli chodzi o motorykę. Z takim przeciwnikiem, jak Motor urwanie im trzech punktów, to wielki sukces. Gdyby ktoś mi powiedział, że po trzech kolejkach będziemy mieli siedem punktów po pojedynkach z Motorem, Resovią i nieobliczalnym beniaminkiem, to pewnie bym nie uwierzył. Bohaterem był Łukasz Bartoszyk, pewnie gdyby był na spotkaniu ktoś z pierwszej ligi, to od razu wziąłby go ze sobą. Nie mogę oceniać rzutu karnego, bo nie widziałem tej sytuacji. Fajnie, że na stadionie było sporo kibiców. Atmosfera jest coraz lepsza, od tygodnia w Tomaszowie Lubelskim świeci słoneczko, a my się cieszymy.
Piotr Karwan (obrońca Motoru)
– Sami możemy mieć do siebie pretensje, bo nie wykorzystaliśmy wielu dogodnych sytuacji. Z drugiej strony ten karny dla rywali, to coś nieprawdopodobnego. Gram w piłkę 20 lat i nigdy nie widziałem czegoś takiego. Ja nawet nie mam się z czego tłumaczyć w tej sytuacji. Kontrowersyjnych decyzji było jednak więcej, bo nam należał się rzut karny w pierwszej połowie, do tego problematyczny spalony. Naprawdę, delikatnie mówiąc sędziowie nie mieli w sobotę dobrego dnia. Tak, jak mówiłem, my też zrobiliśmy swoje, bo powinniśmy z tych szans, które stworzyliśmy strzelić przynajmniej kilka goli. A tak mecz ułożył się zupełnie inaczej i wyszło fatalnie.