W sobotę świdniczanie potrzebowali godziny by udowodnić swoją wyższość nad zespołem z Podkarpacia. Avia wbiła w parkiet trzeci zespół sezonu zasadniczego mocnym serwisem. Do tego dołożyła skuteczny blok, często pojedynczy, w wykonaniu Michała Baranowskiego czy Rafała Gosika. Nieźle w tym elemencie radzili też sobie Jakub Kaźmierski i Wojciech Pawłowski.
– To dopiero początek naszej walki o pierwsze miejsce w grupie i wejście do turnieju finałowego mistrzów – tłumaczy Jakub Guz, przyjmujący Avii. Wychowanek świdnickiego klubu był jednym z wielu zawodników miejscowych, którzy zaryzykowali serwisem.
Pomagali mu w tym Piotr Milewski, Gosik, Kaźmierski i Pawłowski. Po zagrywce ostatniego miejscowi odskoczyli na 10:5. Kolejne akcje przyniosły „żółto-niebieskim” powiększenie przewagi (15:9, 18:11, 20:13) i zwycięstwo w partii otwarcia 25:15.
W kolejnej odsłonie nadal dominowali miejscowi. Pawłowski zaatakował na 7:4. Chwilę później Gosik powiększył prowadzenie (10:4). Zaniepokojony trener Karpat Krzysztof Frączek skorzystał z drugiej przerwy w grze.
Na niewiele się to zdało, podobnie jak zmiany zawodników na parkiecie. Nie pomogli drugi rozgrywający Jakub Zygmunt, przyjmujący Patryk Laskowski i atakujący Marcin Golonka. Podopieczni trenera Mariusza Kowalskiego demolowali przeciwnika, prowadząc różnicą nawet 12 punktów (22:10). Ostatecznie gospodarze wygrali 25:11.
Identyczną ilość punktów przyjezdni zdobyli w trzecim secie. – Nasz sobotni występ można określić wielką kompromitacją – przyznał trener Karpat Krzysztof Frączek. – Nie przypominam sobie grającego tak słabo mojego zespołu.
Między nami, a Avią była przepaść. Mieliśmy problemy w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, jak choćby z najprostszym obiciem piłki sposobem górnym. Wyszliśmy bardzo spięci na ten mecz, nie potrafiliśmy zagrać nawet pięćdziesiąt procent tego, co potrafimy.
– Wygraliśmy pierwszą bitwę, ale przed nami jest jeszcze sporo grania. Cieszy mnie pewne zwycięstwo – mówił w sobotę szkoleniowiec Avii Mariusz Kowalski. – Zespół był odpowiednio zmotywowany.
Powoli wchodzimy w rytm grania. Nieźle było w zagrywce, choć uważam, że stać nas na jeszcze lepszą grę serwisem. Momentami nieco szwankował blok, możemy też przyczepić się do asekuracji. Choć trzeba przyznać, że ilość obron piłek po ataku była tak duża, że zrekompensowała braki z sezonu zasadniczego.
W niedzielę górą ponownie był zespół Mariusza Kowalskiego. Rywalizacja była już bardziej wyrównana, choć gospodarze nie mieli problemów z udowodnieniem swojej wyższości.
Avia Świdnik – Karpaty Krosno 3:0 (25:15, 25:11, 25:11) i 3:0 (25:15, 25:21, 25:18)
Avia: Milewski, Guz, Gosik, Kaźmierski, Baranowski, Pawłowski, Rarak (libero) oraz Jarosz, Jaszczuk, Zalewski, Olejniczek, Ciupa.
Karpaty: Kosiek, Bryliński, Gadzała, Ciupa, Książkiewicz, Włodarczyk, Cabaj (libero) oraz Laskowski, M. Golonka, Zygmunt, R. Golonka.
W niedzielę obie szóstki były identyczne jak w sobotę. W Avii na zmianę wchodził Marcin Jarosz. W Karpatach grali także: Laskowski, Zygmunt, M. Golonka i Pietraszko.
Wyniki drugiego półfinału play-off (do trzech wygranych): AKS Rzeszów – STS Skarżysko-Kamienna 3:0 (25:17, 25:22, 25:17) i 3:0 (25:16, 25:17, 25:23). Stan rywalizacji: 2-0.
24 marca: Karpaty – Avia * STS – AKS.
AZS Politechnika dwukrotnie gorsza od rezerw Farta Kielce
Teraz rywalizacja przenosi się do Lublina. By myśleć o zachowaniu szans na utrzymanie w drugiej lidze już po pierwszej fazie gier, podopieczni trenera Norberta Kołodziejczyka muszą dwukrotnie zwyciężyć na swoim parkiecie. Na tym etapie zespoły rywalizują do trzech wygranych.
Lubelski beniaminek przystępował do zmagań o pozostanie z ostatniego miejsca. To rezerwy Farta były zdecydowanym faworytem. I choć w drużynie gospodarzy nie zagrali w sobotę siatkarze z pierwszego zespołu, np. Tomasz Drzyzga, przyjezdni nie mieli zbyt wiele do powiedzenia.
W pierwszym secie goście prowadzili 16:14. Końcówka jednak należała już do rezerw Farta. – Wszystko było dobrze do momentu, kiedy dobrze radziliśmy sobie w przyjęciu. Coś jednak zacinało się w pewnym momencie – tłumaczy szkoleniowiec AZS Politechniki. – Wtedy traciliśmy punkty falami.
Drugą partię lublinianie przegrali 18:25, goniąc cały czas wynik. Podobny scenariusz miał trzeci set. Politechnice Lubelskiej udało się doprowadzić do remisu 18:18. Wystarczyły jednak trzy błędy w przyjęciu i marzenia o wygraniu choćby jednej partii legły w gruzach.
Niedzielne spotkanie także wygrali kielczanie 3:0, choć w drugim i trzecim secie to Politechnika Lubelska prowadziła 18:16.
AZS Politechnika Świętokrzyska Fart II Kielce – AZS Politechnika Lubelska 3:0 (25:17, 25:19, 25:21) i 3:0 (25:17, 25:19, 25:19)
AZS Politechnika: Antoszak, Gajosz, Kępka, Dobrzyński, Pyda, Toborek, Piłat (libero) oraz Adryjanek, Kociuba, Kwiecień. W takim ustawieniu lublinianie zagrali także w niedzielę.
O miejsca 7-10 (do 3 zwycięstw): drugi play-out: MOSiR Bochnia – Błękitni Ropczyce 3:0 (25:22, 25:18, 25:23) i 2:3 (23:25, 22:25, 25:22, 25:23, 16:18). Stan rywalizacji:1-1.
17 marca: Politechnika Lubelska – Fart II. Ewentualnie czwarty mecz: 18 marca * 23 i 24 marca: Błękitni – MOSiR Bochnia.