LUK Politechnika Lublin zmierzy się z Krispolem Września, a Polski Cukier Avia Świdnik z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Oba wyjazdowe spotkania rozpoczną się w sobotę o godz. 17.
Wygląda na to, że lublinianie wrócili już do swojej gry. Po dwóch porażkach z Mickiewiczem Kluczbork i Visłą Bydgoszcz w końcu doczekali się pierwszej wygranej w nowym roku.
W hali MOSiR pokonali outsidera rozgrywek MCKiS Jaworzno 3:1. – Poza pierwszym nieco nerwowym setem, który przegraliśmy 23:25, w kolejnych zaczęliśmy już grać swoją siatkówkę. Zwycięstwo było nam bardzo potrzebne – mówi trener LUK Politechniki Maciej Kołodziejczyk.
Kolejnym przeciwnikiem lublinian będzie Krispol Września. Rywale otwierają strefę spadkową. Mimo tak odległej lokaty podopieczni byłego reprezentanta Polski Mariana Kardasa pokazali w pierwszym spotkaniu w Lublinie, że potrafią być groźni. W czwartym secie, przy prowadzeniu lublinian 2:1, bliscy wygranej byli goście z Wrześni.
LUK Politechnika potrzebowała walki na przewagi aby odnieść sukces. – Uciekliśmy wtedy spod noża. Nie dziwi nas tak dobra postawa rywala. Krispol nie ma nic do stracenia, szczególnie w spotkaniach z wyżej notowanymi zespołami. Walczy o utrzymanie i bardzo potrzebuje punktów. Nie zamierzamy ułatwiać mu tego zadania. Do drużyny dołączy już kontuzjowany ostatnio atakujący Szymon Romać. Interesuje nas zwycięstwo – mówi Kołodziejczyk.
Trudne zadane czeka świdniczan. Polski Cukier Avia zmierzy się na wyjeździe z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Rywale, podobnie jak żółto-niebiescy, są beniaminkiem rozgrywek i walczą o utrzymanie w Tauron 1. Lidze. Lechici obecnie zajmują ostatnie z bezpiecznych miejsc dających pozostanie na zapleczu PlusLigi. Nad strefą spadkową mają trzy punkty zaliczki.
– Lechia zaczęła grać lepiej niż w pierwszej rundzie. W ostatnim meczu z BAS Białystok zagrała z bardzo dobrym przyjęciem, co przełożyło się na 80 procent skuteczności w ataku. Dlatego czeka nas bardzo trudne zadawanie. Jedziemy jednak walczyć o zwycięstwo. My też potrzebujmy punktów. Musimy wyłączyć z gry atakującego Mateusza Piotrowskiego. Średnio w spotkaniu dostaje on 40-50 piłek do ataku – mówi szkoleniowiec Avii Witold Chwastyniak.