Zawodniczki AZS UMCS Volley zrobiły swoje. W sobotę pokonały u siebie AZS Uniwersytet Gdański 3:0. Dzięki temu przed ostatnią kolejką zmagań nadal mają szansę na drugie miejsce i awans do turnieju finałowego. Tak się składa, że o ten awans zagrają na wyjeździe z Nike Węgrów. Kto wygra, ten zajmie drugą lokatę.
To się nazywa ciekawa końcówka sezonu. Podopieczne Bartosza Jesienia najpierw podejmowały rywalki z Gdańska, a stawką była trzecia lokata i zachowanie szans na pozycję wicelidera po rundzie zasadniczej.
Od pierwszego gwizdka spotkanie znacznie lepiej układało się jednak dla lublinianek. Po wyrównanym początku gospodynie odskoczyły na 7:5, a niedługo później powiększyły przewagę do czterech „oczek”. I nie oglądały się już za siebie, bo kilka chwil później na tablicy wyników pojawił się rezultat 20:10. A to oznaczało, że pierwszy set musi paść łupem miejscowych. Tak dokładnie było, a ta partia zakończyła się pewną wygraną AZS UMCS Volley 25:15.
Druga odsłona przebiegała podobnie. Z tą różnica, że już na samym początku akademiczki objęły prowadzenie, a później systematycznie je powiększały. I znowu pokonały rywalki dosyć pewnie, tym razem 25:19, chociaż w pewnym momencie było już nawet 20:12.
Schody zaczęły się w trzecim rozdaniu. Po zaciętej walce na początku ekipa z Lublina znowu była bezpieczniejsza, bo uciekła na 19:14. Niestety, szybko zrobiło się po 20. W kluczowym momencie ciężar zdobywania punktów wzięła na siebie Zuzanna Urbańska i to ona zdobyła dwa najważniejsze „oczka”, które przesądziły o wygranej gospodyń do 23. I przedłużyły nadzieje zespołu trenera Jesienia na grę w turnieju półfinałowym.
– Dopisujemy sobie cenne trzy punkty do tabeli. Wyszliśmy na ten mecz z celem, żeby go wygrać. Dwa sety udało się rozstrzygnąć na swoją korzyść i to był dobry prognostyk przed trzecią częścią spotkania. Niestety, w tej wkradło się trochę nerwowości i zespół z Gdańska to wykorzystał. W końcówce zachowaliśmy jednak chłodną głowę i wygraliśmy. Czekamy teraz na ostatni mecz, bo w nim rozstrzygnie się kto awansuje do turnieju półfinałowego – mówi na klubowym portalu trener Bartosz Jesień.
AZS UMCS Volley Lublin – AZS Akademia Siatkówki Uniwersytet Gdański 3:0 (25:15, 25:19, 25:23)
AZS UMCS: Hochołowska, Duma, Wełna, Ligienza, Gieroba, Dzida, Kłuś (libero), Romaniuk (libero), Chadała, Elko, Urbańska, Kowalczyk.
Coraz mniejsze szanse
Sprawdza się najczarniejszy ze scenariuszy. Tomasovia może wygrać wszystkie mecze w 2022 roku, a i tak nie awansuje do turnieju półfinałowego. W niedzielę niebiesko-białe pokonały w Ostrowcu Świętokrzyskim tamtejsze KSZO 3:1. Niestety, to samo zrobiły rywalki w walce o drugą lokatę
W tabeli grupy czwartej prowadzi Silesia Mysłowice, która za tydzień zagra z ostatnią w tabeli Sandecją Nowy Sącz. Tak się składa, że 26 lutego z tym samym rywalem zmierzy się także druga Marba Sędziszów Małopolski. Trudno zatem oczekiwać, że któraś z tych drużyn straci punkty, a nawet seta. A w takiej sytuacji Tomasovia będzie musiała się zadowolić trzecią lokatą, bo ma minimalnie gorszy bilans setów od Marby.
W niedzielę wydawało się, że w Ostrowcu Świętokrzyskim wszystko układa się po myśli przyjezdnych. W pierwszym secie Maja Orzyłowska i jej koleżanki wygrały do 20. W drugim spisały się jeszcze lepiej i pozwoliły rywalkom na zdobycie zaledwie 16 punktów. Niestety, w trzeciej partii gospodynie jeszcze powalczyły. Chociaż długo zupełnie się na to nie zanosiło. W pewnym momencie Tomasovia prowadziła już 14:7. Zamiast zakończyć mecz w trzech setach gospodynie po szaleńczej pogoni rozstrzygnęły tę część spotkania na swoją korzyść 27:25. Niebiesko-białe szybko się pozbierały i w czwartym rozdaniu znowu były górą – 25:19. Kolejny stracony set do Marby jeszcze bardziej komplikuje jednak sytuację tomaszowianek.
– Można powiedzieć, że najważniejsze mecze były już w Mysłowicach i Sędziszowie. Na pewno będzie już teraz niezwykle trudno znaleźć się w tej czołowej dwójce. Marba gra w końcu z Sandecją, która spadła już z ligi, a my z mocnym Szczyrkiem. No cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak dalej robić swoje i powalczyć. Nie ma co analizować tego, co będzie, trzeba wyjść i po prostu wygrać swoje zawody – przekonuje trener Kaniewski.
Szkoleniowiec dodaje, że w Ostrowcu można było wygrać do zera. – Nie zagraliśmy na swoim, najwyższym poziomie. Mimo to przez dwa sety wszystko kontrolowaliśmy. W trzecim też myśleliśmy, że wygramy. W jednym ustawieniu straciliśmy jednak osiem punktów, a przeciwniczki uwierzyły, że są jeszcze w stanie nas pokonać. Musieliśmy porozmawiać z dziewczynami i w czwartym secie znowu zagraliśmy swoją siatkówkę. Nie było to wielkie widowisko, ale mamy trzy punkty i cień szansy na awans do turnieju półfinałowego – wyjaśnia opiekun klubu z Tomaszowa Lubelskiego.
KSZO SMS Ostrowiec Świętokrzyski – Tomasovia 1:3 (20:25, 16:25, 27:25, 19:25)
Tomasovia: Wąsik, Klisiak, Świerkosz, Orzyłowska, Rodak, Staworzyńska, Wiśniewska (libero) oraz Lubas, Wałek, Kaczmarczyk, Dąbrowska, Oleś, Zaturska.