Było blisko, ale zamiast drugiej lokaty jest tylko czwarta. AZS UMCS Volley miał wielką szansę, żeby awansować do turnieju półfinałowego. Niestety, zmarnował okazję po porażce 2:3 z Nike Węgrów. I to ostatecznie ta drużyna została wiceliderem grupy drugiej.
Lublinianki na pewno jeszcze przez jakiś czas będą żałowały tego ostatniego meczu. W pierwszym secie miały wszystko pod kontrolą. Akademiczki prowadziły już 20:13. Trener miejscowych poprosił o drugą przerwę na żądanie i ta przyniosła rezultaty. Końcówka to seria Nike aż 12:2 i ostatecznie zwycięstwo 25:22.
Druga partia? Raz seriami punktowała jedna drużyna, a za chwilę druga. Tym razem w najważniejszym momencie górą były jednak podopieczne Bartosza Jesienia, które traciły już nawet do rywalek pięć „oczek”, ale tym razem to one potrafiły odrobić straty i wygrać do 23. Jedynie trzecia odsłona nie miała większej historii, bo tym razem ekipa z Węgrowa rozbiła rywalki do 14.
Zespoły wróciły do zaciętej rywalizacji w kolejnym secie. I raz jeszcze AZS UMCS Volley zdołał doprowadzić do remisu, ponownie triumfując 25:23. A to oznaczało, że o tym, kto zajmie drugie miejsce w grupie drugiej zdecyduje tie-break. A ten lepiej rozpoczął się dla siatkarek z Lublina, które szybko odskoczyły na 5:2.
Niestety, nie potrafiły utrzymać przewagi, bo kolejne fragmenty przegrały aż 5:1 i tablica wyników pokazywała rezultat 7:6 dla gospodyń. W końcówce kwestia zwycięstwa była jednak otwarta, bo było 10:10. Lepiej z presją poradziła sobie ostatecznie ekipa Nike, która okazała się lepsza o dwa „oczka” i po wygranej 15:13 i 3:2 w całym meczu znalazła się w gronie ośmiu najlepszych zespołów w II lidze, które powalczą o awans.
– Można teraz gdybać i zastanawiać się, co by było gdybyśmy wygrali tego pierwszego seta. Szkoda, że tak to wszystko się potoczyło, bo zaczęliśmy świetnie i zdominowaliśmy przeciwniczki – ocenia Bartosz Jesień, trener AZS UMCS Volley. – Niestety, przy tym prowadzeniu 20:13 zacięliśmy się w ataku. Na pięć piłek trzy razy dostaliśmy bloki. Wszystko nagle siadło. W drugim rozdaniu potrafiliśmy dogonić przeciwniczki, ale trzece znowu zaczęliśmy kiepsko. Ponownie atakowaliśmy po autach i w blok. Czwartą odsłonę zaczęliśmy nową szóstką i udało się wygrać, a zmienniczki pokazały, że potrafią grać w siatkówkę. W tie-breaku też było blisko, ale czegoś na koniec zabrakło. Szkoda, ktoś w sporcie musi wygrać, a ktoś przegrać – dodaje szkoleniowiec.
Nike Węgrów – AZS UMCS Volley Lublin 3:2 (25:22, 23:25, 25:14, 23:25, 15:13)
AZS UMCS Volley: Gieroba, Urbańska, Wełna, Dzida, Kostur, Kowalczyk, Romaniuk (libero) oraz Hochołowska, Duma, Ligienza, Chadała, Elko, Kłuś (libero).
Cudu w Szczyrku nie było
Tak naprawdę cud był potrzebny w Sędziszowie Małopolskim, gdzie Marba nie mogła zdobyć trzech punktów w spotkaniu z Sandecją. Gospodynie zrobiły jednak swoje i wygrały 3:0. A Tomasovia, która znała już wynik uległa w ostatniej kolejce SMS PZPS II Szczyrk 1:3. A to oznacza, że niebiesko-białe zakończyły już sezon na trzecim miejscu
Już przed ostatnią kolejką szanse drużyny Stanisława Kaniewskiego na awans do turnieju półfinałowego były tylko matematyczne. Marba musiałaby stracić dwa sety w starciu z ostatnim zespołem w tabeli. Nic takiego nie miało jednak miejsca i wiceliderski przypieczętowały drugie miejsce pewną wygraną.
Tomaszowianki dobrze zaczęły swój ostatni mecz ligowy, bo wygrały 25:16 po bardzo dobrej grze. Wydawało się, że w drugiej odsłonie też będą górą. Nadal radziły sobie świetnie i prowadziły już 23:17. Niestety, w końcówce uciułały zaledwie jeden punkcik, a rywalki aż dziewięć. I ostatecznie wygrały 26:24. A w kolejnych rozdaniach uwierzyły we własne siły i zarówno trzecią, jak i czwartą część spotkania rozstrzygnęły na swoją korzyść w stosunku 25:17.
– Przed naszym meczem wiedzieliśmy już, że Marba wygrała z Sandecją i że nawet 3:0 w Szczyrku nic nam nie daje. Dlatego chciałem, żeby pograły też dziewczyny, które w obecnych rozgrywkach nie miały okazji do regularnych występów. Wszystko szło jednak po naszej myśli. Aż do końcówki drugiego seta, kiedy nagle nastąpiła jakaś zapaść. Nie mogliśmy skończyć żadnej piłki. W jednym ustawieniu straciliśmy aż siedem punktów. I okazało się, że to był moment przełomowy, bo Szczyrk zaczął grać dużo lepiej, a my nie potrafiliśmy się już podnieść – wyjaśnia Stanisław Kaniewski.
Mimo że sezon dla jego podopiecznych już się zakończył, to szkoleniowiec i tak chwali swój zespół. – Wiadomo, że w lecie było bardzo dużo zmian. Musieliśmy budować drużynę praktycznie od nowa, a w siatkówce nie jest to takie proste. Potrzeba dużo czasu, żeby wszystko poukładać. Dodatkowo mieliśmy bardzo młody skład. Dziewczyny stanęły jednak na wysokości zadania. Momentami zabrakło nam doświadczenia, ale naprawdę to był udany sezon. Teraz mamy dużo czasu na budowę kolejnej drużyny. Mam nadzieję, że lepszej, która w kolejnych rozgrywkach będzie w stanie powalczyć o czołowe lokaty – dodaje trener Tomasovii.
SMS PZPS II Szczyrk – Tomasovia Tomaszów Lubelski 3:1 (16:25, 26:24, 25:17, 25:17)
Tomasovia: Wąsik, Klisiak, Świerkosz, Orzyłowska, Rodak, Staworzyńska, Wiśniewska (libero) oraz Lubas, Wałek, Kaczmarczyk, Dąbrowska.