Rozmowa ze Stanisławem Kaniewskim, trenerem siatkarek Tomasovii Tomaszów Lubelski
- Jest niedosyt po turnieju finałowym w Białymstoku, czy jednak zagraliście na maksimum swoich możliwości, a trzecie miejsce to wszystko, na co było stać Tomasovię?
– Muszę przyznać, że gdybyśmy zagrali optymalnie, to ten pierwszy mecz z Białymstokiem był do wygrania. Niestety, nerwy jednak zrobiły swoje. Dziewczyny za bardzo chciały i popełniliśmy mnóstwo prostych błędów. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o przyjęcie zagrywki i obronę. A rywalki wyskoczyły od pierwszej minuty nabuzowane i wygrały 3:0. Szkoda, bo naprawdę stać nas na więcej. Drugie spotkanie z AZS AWF Warszawa to już świetna postawa przeciwniczek, które po prostu były poza naszym zasięgiem. Zagrały doskonałe zawody, a my nie mieliśmy za wiele do powiedzenia. Można powiedzieć, że przez cały turniej przyjęcie było naszą kulą u nogi.
- Na koniec udało się jednak pokonać 3:2 Sokoła Mogilno…
– To był już dla nas tak naprawdę mecz o honor. Od razu było widać, że dziewczyny zagrały już bardziej na luzie. Stresu było zdecydowanie mniej, a i rywalki jednak ciut mniej wymagające. Cieszymy się, że udało się zakończyć turniej pozytywnym akcentem. Trzecie miejsce to dobry wynik. Gdyby ktoś powiedział mi w sierpniu, że zajdziemy tak daleko, to bym nie uwierzył. Wtedy bralibyśmy ten wynik w ciemno.
- Wygrana w tym ostatnim spotkaniu może się jeszcze okazać bardzo cenna…
– To prawda. Już podczas tego meczu organizatorzy mówili nam, że jest duża szansa, że ten trzeci zespół będzie miał jeszcze okazję awansować do pierwszej ligi. Od dawna mówi się o problemach finansowych klubu z Piły, który miałby się wycofać z rozgrywek. A wtedy właśnie Tomasovia jako trzecia ekipa turnieju finałowego byłaby pierwsza w kolejce, żeby go zastąpić.
- Kiedy spodziewacie się konkretów w tej sprawie?
– Mam nadzieję, że jak najszybciej. Obecnie nie wiemy tak naprawdę, czy budować zespół na drugą, czy pierwszą ligę. Na razie raczej przygotowujemy się na pierwszą z opcji. Na pewno jakieś roszady w zespole będą. Chcemy przede wszystkim zniwelować nasze problemy w przyjęciu i obronie. Zobaczymy jednak, na co pozwoli nam budżet. Koronawirus zrobił swoje i na pewno będziemy musieli rozejrzeć się za dodatkowymi sponsorami. Ponieśliśmy spore koszty związane z turniejami, a liga też była długa.
- A czy jeżeli dostaniecie propozycję gry w pierwszej lidze, to będziecie w ogóle zainteresowani?
– Ja jako trener mogę powiedzieć, że podjąłbym rękawicę. Z drugiej strony naprawdę nie orientuję się jakie pieniądze wchodzą w grę. Dlatego decyzja będzie tak naprawdę należała do zarządu klubu. Nie wiem, czy bylibyśmy w stanie udźwignąć finansowo grę w wyższej lidze. Na razie jednak oficjalnie nie ma tematu, dlatego czekamy na rozwój wydarzeń i robimy swoje. A do tego cieszymy się z bardzo udanego sezonu.