Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, Górnik Łęczna opuścił strefę spadkową i znacznie zwiększył swoje szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Teraz przed zielono-czarnymi sądne dni. Gra idzie nie tylko o uniknięcie degradacji, ale w ogóle o dalsze istnienie klubu
0:2 z Podbeskidziem Bielsko-Biała, 1:2 z Termaliką, 0:1 z Jagiellonią Białystok, 0:2 z Zagłębiem Lubin, 0:0 z Cracovią Kraków, 0:1 z Lechem Poznań, 0:2 z Jagiellonią, 0:3 z Wisłą Kraków, 1:1 z Koroną Kielce. Dziewięć spotkań, ani jednego zwycięstwa, zaledwie dwa remisy i tylko dwa strzelone gole. Można się zestresować. Ale mimo tak fatalnej dyspozycji Górnika Łęczna posada Jurija Szatałowa ani przez moment nie była zagrożona.
Czynniki i aspekty
- Trener ma ważny kontrakt do końca obecnego sezonu. W zawodowej piłce nożnej jeśli chodzi o szkoleniowca pierwszego zespołu wiele czynników musi być branych pod uwagę. Proponuję skupić się na suchych, pozbawionych emocji faktach. Ten sztab szkoleniowy wywalczył awans do ekstraklasy, absolutnie nie będąc faworytem w pierwszej lidze. Sztab szkoleniowy pod dowództwem trenera Szatałowa „utrzymał” zespół w ekstraklasie, wiele klubów chciałoby wtedy być na naszym miejscu. Jeśli weźmiemy pod uwagę choćby część innych aspektów, które dotyczą walki Górnika w ekstraklasie uważam, że trener jest absolutnie właściwym człowiekiem na właściwym miejscu - przekonywał prezes klubu z Łęcznej Artur Kapelko.
Bramki
Na razie ciężko przesądzać, czy cierpliwość i zaufanie opłaci się, ale po ostatnim ligowym spotkaniu liczba kibiców, ufających w strategię zarządu, z pewnością wzrosła. Górnik wreszcie wywalczył komplet punktów i przynajmniej na chwilę wydostał się ze strefy spadkowej. Ale już przed wyjazdem do Niecieczy w ekipie z Łęcznej nie brakowało wiary w przełamanie kryzysu.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio strzeliliśmy bramkę. To jest plus, że wreszcie przełamaliśmy tę niemoc strzelecką, więc teraz tylko czekamy, żeby wpadło ich trochę więcej. Tak naprawdę punkt wywalczony na Koronie to był szczęśliwy remis. Trzeba go szanować, bo w końcowym rozrachunku może być bardzo cenny. Trzeba podziękować Serkowi, bo wiele sytuacji było, które wyciągnął. Jest jakiś pozytyw, widać światełko w tunelu. Jesteśmy skoncentrowani i skupieni na tym co robimy na treningach. Chodzi o to, żeby przełożyć to na boisko. Do Niecieczy pojedziemy, żeby wydrzeć trzy punkty - deklarował przed spotkaniem z Termaliką Grzegorz Piesio.
Przewrotka
Słowa z przedmeczowych zapowiedzi wreszcie znalazły przełożenie na boisku. Górnicy dobrze weszli w mecz, bez dotychczasowej bojaźni i czekania na to, co zrobi przeciwnik. Nie pozwolili rozwinąć skrzydeł Termalice, walczyli agresywnie, szybko doskakiwali do rywala i skracali pole gry. Próbowali atakować, choć wielu klarownych okazji sobie nie wypracowali. Ale już w po kilkudziesięciu sekundach podnieśli temperaturę, kiedy ładną przewrotką, choć z pozycji spalonej, popisał się Tomasz Nowak.
Znacznie bliżej powodzenia był Bartosz Śpiączka, który w 17 min wygrał pojedynek biegowy z defensorem i kopnął z ostrego kąta tuż przy słupku. Dosięgnąć celu udało się w 31 min. Po rozegraniu akcji z prawej strony, stojący tyłem do bramki Przemysław Pitry otrzymał piłkę, obrócił się z obrońcą na plecach i strzelił płasko w krótki róg.
Po przerwie więcej do powiedzenia mieli gospodarze, mocniej naciskający łęcznian. Najgroźniej na przedpolu Górnika zrobiło się w 72 min, kiedy Termalica trzy razy strzelała, w tym za sprawą Artema Putiwcewa, trafiając w słupek. Zielono-czarni też się odgryzali. Dobrej szansy nie wykorzystał Pitry, ale skuteczniejszy okazał się Jakub Świerczok, który w 88 min spokojnie minął bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki.
Każdy walczył za każdego
- Na pewno było to spotkanie walki. Było to spotkanie, w którym jedna bramka mogła decydować i w sumie decydowała, że mecz zakończył się naszym zwycięstwem, a porażką Niecieczy. Na pewno ta pierwsza połowa stała na fajnym, wysokim poziomie, mieliśmy kilka sytuacji, żeby podwyższyć wynik. Wydaje mi się, że kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Natomiast druga połowa... Ten wynik sprowokował, że troszeczkę się cofnęliśmy i daliśmy dojść do głosu Termalice. Stąd się wzięły sytuacje, jakie sobie stworzyli. Ja również miałem świetną okazję, żeby podwyższyć na 2:0, nie udało się, ale cieszę się, że Kuba mnie zastąpił, dał fajną zmianę, strzelił bramkę i wygraliśmy to spotkanie - mówił po meczu autor pierwszego trafienia, Przemysław Pitry.
- W końcu udało się nam jako pierwszym strzelić bramkę. Myślę, że to był dobry mecz w naszym wykonaniu. Każdy walczył za każdego. Cały zespół zagrał dobrze, w końcu to wszystko odpaliło. Powtarzaliśmy sobie co mecz, że a to za mało nas w obronie, a to za mało w ataku. Tym razem wreszcie była całość. Jeśli trzeba było pracować w obronie, każdy pracował w obronie, jeśli atakować: każdy atakował. Myślę, że to był klucz do naszego sukcesu - dodał Grzegorz Bonin.
Sytuacja w tabeli
Powody do zadowolenia miał też wreszcie Andrzej Rybarski, który na ławce rezerwowych zastępował zawieszonego Jurija Szatałowa. - Chciałbym podziękować zespołowi za niesamowitą walkę i wszystkim ludziom, którzy pomagali drużynie zmierzać w tym kierunku, w którym idziemy. Zrobiliśmy krok w przód. Wierzymy, że w kolejnych meczach będą następne. Mieliśmy być drużyną i to nam się udało - krótko podsumował trener, który w najbliższym spotkaniu znów będzie asystentem. Rosjanin odcierpiał już bowiem karę za krytykowanie decyzji sędziego w meczu z Wisłą Kraków i po dwóch meczach dyskwalifikacji wreszcie będzie mógł poprowadzić swoich podopiecznych z płyty boiska.
Dzięki wygranej w Niecieczy Górnik wydostał się ze strefy spadkowej. Sytuacja w tabeli jest ciężka, ale wszystko wciąż w nogach piłkarzy zielono-czarnych. Do zakończenia sezonu pozostały trzy spotkania. Jeżeli wygrają wszystkie, bez względu na inne wyniki zapewnią sobie utrzymanie.
Ale uniknięcie degradacji będzie zapewne możliwe nawet wówczas, gdyby przydarzyło się jakieś potknięcie. Kluczowe będą dwa najbliższe spotkania z bezpośrednimi rywalami. Jeżeli w starciach z Górnikiem Zabrze i Podbeskidziem Bielsko-Biała uda się wywalczyć przynajmniej cztery punkty, utrzymanie stanie się bardzo prawdopodobne. To będą kolejki prawdy. Wszystko będzie jasne już za tydzień.
Obliczenia
Zielono-czarni nie są wcale w najgorszej sytuacji. Tacy piłkarze Podbeskidzia z pewnością patrzą na nich z zazdrością. To, co stało się z ekipą Górali, trudno racjonalnie wytłumaczyć. Po nieudanej rundzie jesiennej, którą podopieczni Roberta Podolińskiego zakończyli na samym dnie tabeli, zespół porządnie przepracował zimowy okres przygotowawczy i zasłużył na miano Rycerzy Wiosny. Granie w 2016 roku rozpoczął co prawda od lania w Gdańsku, ale to był dziwny mecz, pełen czerwonych kartek. Później poszło już znacznie lepiej. Osiem spotkań, 17 wywalczonych punktów, radość z wywalczenia awansu do grupy mistrzowskiej. Ale wówczas do gry wkroczyły sądy....
Zwycięstwo 2:0 nad Termaliką, przy korzystnych wynikach innych spotkań, pozwoliło Góralom zrównać się punktami z Ruchem Chorzów. Obie ekipy miały identyczny bilans bezpośrednich spotkań i taki sam bilans bramkowy, a o tym, że to bielszczanie zajęli wyższe miejsce, zadecydował ranking fair play. Gdy po kilkunastu minutach obliczeń (trzeba było uwzględnić wszystkie kartki oraz zachowanie kibiców w ostatniej kolejce), wiadomość dotarła do Bielska-Białej, na trybunach i boisku wybuchła wielka radość. Euforia okazała się jednak przedwczesna.
Nieoczekiwanie Lechia Gdańsk wycofała skargę do Trybunału Arbitrażowego, dotyczącą kary odjęcia jednego punktu za niespłacenie zaległości w terminie. Sędziowie nie musieli w ogóle się zbierać, a Ekstraklasa SA błyskawicznie zweryfikowała tabelę, oczywiście, odejmując gdańszczanom sporny punkt. Podbeskidzie, Ruch i Lechia zrównały się punktami, a w małej tabelce, stworzonej z wyników bezpośrednich spotkań, najlepsze okazały się zespoły z Chorzowa i Gdańska.
Kluczowi gracze wracają do formy
W tej sytuacji, Ruch zastąpił Podbeskidzie w czołowej ósemce i zapewnił sobie utrzymanie w rozgrywkach, a bielszczanie zostali zmuszeni do walki o uniknięcie degradacji w grupie spadkowej m.in. z Górnikiem Łęczna.
- Jestem zaskoczony, że o miejscu w grupie mistrzowskiej tak naprawdę zadecydowała Lechia. Trudno, już nic z tym nie zrobimy, choć nie będzie łatwo przejść do porządku dziennego. Z trudem przychodzi mi teraz ochota na żarty, ale w lutym graliśmy z Lechią w dziewiątkę i przegraliśmy 0:5, a teraz drugi raz dostaliśmy od nich lanie. Tę złość trzeba przełożyć na walkę na boisku. Jesteśmy na dziewiątym miejscu i zrobimy wszystko, aby na nim zakończyć rozgrywki - powiedział trener Podbeskidzia Robert Podoliński dla portalu katowickisport.pl.
Złości nie udało się jednak przełożyć na boisko. Zupełnie rozbici piłkarze z Bielska-Białej najpierw stracili połowę przewagi nad grupą pościgową (po reformie rozgrywek punkty w ekstraklasie po zakończeniu sezonu zasadniczego dzielone są na pół), następnie przegrali cztery kolejne spotkania i z powrotem znaleźli się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Do bezpiecznej, 14 pozycji, na której obecnie znajduje się Górnik Łęczna, tracą punkt. I dlatego zaplanowane na 10 maja spotkanie pomiędzy oboma zespołami może mieć kluczowe znaczenie. W lepszej sytuacji są zielono-czarni, bo zagrają przed własną publicznością. Wydaje się też, że najgorszy kryzys mają już za sobą. Do formy powoli wracają już kluczowi gracze. Grzegorz Bonin w meczu z Termaliką gola co prawda nie strzelił, ale znów był liderem zespołu z prawdziwego zdarzenia, a w środku pola wreszcie potrafił odnaleźć się Tomasz Nowak, który dotychczas był cieniem zawodnika z jesieni.
Bokser gotowy do gry
Najważniejsze jednak, że kontuzja Sergiusza Prusaka, nie okazała się tak poważna, jak początkowo przypuszczano. Doświadczony golkiper, który ostatnio kilkukrotnie ratował kolegom skórę, w drugiej połowie spotkania w Niecieczy po zderzeniu z rywalem spadł z dużej wysokości na murawę i porządnie grzmotnął o nią głową.
- Na dobrych kilkanaście sekund straciłem przytomność. Cała ta sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, widziałem ją później na powtórkach. Nie mam pretensji do przeciwnika, to był nieszczęśliwy wypadek. Po wszystkim czułem się trochę jak bokser po nokdaunie. Najważniejsze, że teraz jest już dobrze i mogę normalnie trenować. Na początku trochę bolała mnie szyja, ale na szczęście doznałem tylko lekkiego wstrząśnienia mózgu. Będę gotowy na kolejne spotkanie - zadeklarował „Serek”.
Rozmowy
Przed zielono-czarnymi sądne dni. Gra idzie nie tylko o utrzymanie w ekstraklasie, ale w ogóle o dalsze istnienie klubu. 31 grudnia 2015 roku wygasła warta około pięć milionów złotych umowa sponsorska pomiędzy Lubelskim Węglem Bogdanka SA a Górnikiem Łęczna. W związku ze zmianami własnościowymi, natychmiastowa renegocjacja kontraktu nie wchodziła w grę. Kopalnia nie zostawiła jednak klubu bez wsparcia, w dalszym ciągu przekazując środki na bieżące funkcjonowanie, jednocześnie dając sobie czas na badanie rynku i podjęcie decyzji w sprawie dalszej współpracy. Do końca sezonu zielono-czarni mogą więc spać spokojnie. Co będzie dalej? Można spodziewać się, że ogólnopolski potentat będzie bardziej chętny do łożenia pieniędzy na klub w ekstraklasie niż pierwszej lidze.
- Nasza umowa z Górnikiem Łęczna obowiązuje do połowy tego roku. Obecnie trwają rozmowy z klubem na temat kontynuacji współpracy - powiedział nam Grzegorz Gawroński, dyrektor biura zarządu LW Bogdanka SA.
Dwie nogi
- Sytuacja finansowa wymaga troski i pracy. Dlatego cieszy nas, że całe łęczyńskie, ale jestem pewien, że również całe lubelskie środowisko piłkarskie cieszy deklaracja pana wojewody lubelskiego o wsparciu Górnika, o dostrzeżeniu naszych problemów. O tym, że Ekstraklasa dla Lubelszczyzny jest ważna. Budżet Górnika w tej chwili opiera się na „dwóch nogach”: jedna to umowa z LW Bogdanka SA, a druga to wpływy ze spółki Ekstraklasa SA, która prowadzi rozgrywki. W tym miejscu należy podkreślić, iż Górnik swoim uczestnictwem w tych rozgrywkach przyciąga na Lubelszczyznę kilka milionów złotych. Jestem pewien, że to wyjątkowe w naszym regionie - dodał prezes Kapelko.
Górnik ma problem, bo jest jedynym klubem ekstraklasy, który nie może liczyć na wsparcie z miasta. Gdyby Bogdanka wycofała się ze sponsoringu, nie miałby środków na utrzymanie. Wszystkie pozostałe zespoły z najwyższej klasy rozgrywkowej za promowanie miasta i regionu otrzymują dotacje z budżetów samorządu. Piast Gliwice tylko na pierwszą połowę 2016 roku otrzymał 7 mln złotych, ale to i tak niewiele w porównaniu z Ruchem, na którego funkcjonowanie Chorzów przeznaczył niedawno 18 mln. Z kolei miasto Zabrze w zeszłym roku udzieliło poręczenia wykupu obligacji wyemitowanych przez klub. Wraz z odsetkami daje to astronomiczną kwotę blisko 50 mln zł.
Górnik z Łęcznej może tylko pozazdrościć swojemu imiennikowi. Jedyny przedstawiciel województwa lubelskiego w ekstraklasie nie tylko nie dostaje od samorządu dotacji, ale musi płacić za wynajęcie stadionu (kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie), a nawet za obiekty, na których trenują dzieci i młodzież.
Tabela Ekstraklasy
1. Legia Warszawa 34 37 (60) 63-30
2. Piast Gliwice 34 37 (58) 57-40
3. Cracovia 34 30 (45) 60-47
4. Zagłębie Lubin 34 29 (45) 48-41
5. Pogoń Szczecin 34 27 (46) 39-35
6. Lechia Gdańsk 34 26 (38) 49-41
7. Lech Poznań 34 24 (43) 39-42
8. Ruch Chorzów 34 21 (38) 39-52
9. Korona Kielce 34 25 (37) 37-41
10. Wisła Kraków 34 25 (36) 55-41
11. Jagiellonia 34 25 (35) 43-59
12. Śląsk Wrocław 34 24 (34) 35-42
13. Termalica 34 22 (33) 36-47
14. Górnik Łęczna 34 20 (31) 33-49
15. Górnik Zabrze 34 20 (25) 37-50
16. Podbeskidzie 34 19 (38) 40-53
* Po nazwie drużyny kolejno: liczba rozegranych spotkań, liczba punktów (liczba punktów po sezonie zasadniczym), bilans bramkowy.
* Wisła Kraków, Górnik Zabrze, Lechia Gdańsk i Ruch Chorzów zostały ukarane odjęciem jednego punktu każdy za niespełnienie wymogów licencyjnych.